8 lipca 2015

Astrid Löfgren

Cóż, za mało danych, żeby to określić. A szkoda. Chociaż wierzę, że chociaż trochę jesteś normalny i to bez udawania.
No wyszkolony jesteś z pewnością znakomicie, tylko psikus w tym, że każdemu może powinąć się noga. Tobie także.
A czego ta ręka nie ma? Jeszcze mi powiedz, że wyposażona jest w jakąś krótkofalówkę czy coś takiego.
Nie chciałam nazywać cię bronią, dlatego użyłam słowa "agent". Wiem, że to średni synonim, ale jednak lepiej brzmi, nie? Nazywanie rzeczy po imieniu wydało mi się nieuprzejme w tym względzie. Zapomniałeś czym jest, naprawdę? Kilka zdań wcześniej stwierdziłeś, że jedzenie oddajesz prawdziwym bezdomnym. To już jest humanitarność.
Wątpię, by kiedykolwiek przeszło ci to bez oporów przez gardło. Domyślam się, jakie metody stosowali, bardzo łatwo to zgadnąć i jest to poziom, ponad który ciężko wypłynąć. Ale przynajmniej masz już jakieś "Bucky'owe" wspomnienia, które w większości z pewnością dalekie są od ponurych.
 Jakich danych? Takich z czym kojarzy mi się kleks na kartce? Czy lepiej mam się położyć i zacząć opowiadać o swoim dzieciństwie? 
 Wiem, że nigdy nie można wierzyć w to, że ma się stuprocentową szansę powodzenia. Zawsze należy mieć opcje awaryjne i być gotowym na najgorszy scenariusz, bo wtedy jest mniejsza szansa na to, że coś nas zaskoczyć. Nie jestem amatorem, wiem co robię.
 Kiedyś miała wmontowane coś na kształt dysku twardego, który służył do kradzieży danych, ale Amerykanie z tego zrezygnowali. Więcej funkcji raczej nie ma. Chyba, że będziemy liczyć to, że może robić za młotek, taran albo tablice na magnesy. W upalne dni mogłaby też robić za patelnię.
 Byłem już określany wieloma bardziej lub mniej barwnymi epitetami, więc określanie mnie mianem "broni' już dawno przestało mi przeszkadzać. To była wręcz miła odmiana, więc nie musisz się krępować.
 Nie zapominaj, że dorastałem w trochę innych czasach niż ty. Kryzys i wojna nauczyły mnie tego, że  jedzenie trzeba szanować, bo jednego dania możesz mieć co jeść, a przez kilka kolejnych możesz już zwyczajnie nie mieć. Może to już nieaktualne, bo teraz tony jedzenia się wyrzuca, ale ja nadal się tym kieruje. I tak tego bym nie zjadł, więc wolę dać to komuś, kto naprawdę tego potrzebuje. Nie widzę tu żadnego wielkiego humanitaryzmu. 
 Uwierz, że oddałbym każde dobre wspomnienie, by móc zapomnieć. Tak bardzo chciałem przypomnieć sobie to, kim kiedyś byłem, ale teraz... zwyczajnie nie mogę tego znieść. Czasem po prostu ledwo powstrzymuję się przed powrotem do nich i błaganiem o to, by to wszystko znowu zabrali. Bo to wszystko wraca. Wraca, gdy tylko zamykam oczy, przygniata mnie i nie chce odejść.

N: Ramię naprawdę wyposażone było w funkcję wyładowań elektrycznych, które m.in. pozwalały Bucky'emu bez problemu powalić silnijszych przeciwników albo zniszczyć zbroję Starka, czy w impulsów elektromagnetycznych, które zakłócały działanie kamer w promieniu iluś tam metrów i przewijały nagranie o kilka sekund do tyłu. Dlaczego, u diaska, MCU z tego zrezygnowało?
Bucky dający pieniądze i jedzenie bezdomnym to także kanon:

1 komentarz:

  1. N, wiem, wiem :) Pamiętam, że było jeszcze coś takiego, że ręka zmieniała się w broń czy jakieś przyrządy typu śrubokręt. Nie pamiętam tylko, czy widziałam to w komiksie czy kreskówce. Gdzieś widziałam na pewno.
    A MCU z tego zrezygnowało, bo jest głupie! Tak samo jest z pozbawieniem Evansa brody i stworzeniem aseksualnego Kapitana Cnotkę Amerykę :P

    James, emh, nie. Kleksiki Rorschacha to trochę bujda. Skąd ci się to, u diabła, wzięło?
    Dużo masz takich awaryjnych planów?
    Hm, przydatna funkcja. Dlaczego z tego zrezygnowali?
    I lusterko, nie zapominaj o lusterku!
    Nie mam w zwyczaju traktowania ludzi jak rzeczy. Może i jesteś przyzwyczajony, ale mi jednak taki sposób zwracania się nie odpowiada.
    Aktualne w wielu społeczeństwach. Jedni wyrzucają, drudzy się obżerają, a trzeci głodują. Słuszne masz podejście, ale tak czy siak będę uważać, że to zalążek humanitarności. Nie wielka jej oznaka, ale właśnie zalążek. Równie dobrze mógłbyś żarcie wyrzucić i mieć ludzi gdzieś, bo co cię oni obchodzą. A tak przecież nie jest.
    Wierzę. Mówisz o wracaniu tego, co było w tamtym życiu, o wracaniu do tego, co ci robili, czy o wszystkim na raz?

    OdpowiedzUsuń