Nauczona doświadczeniem wolę się upewnić dziesięć razy. A jeśli czerpiesz z tego satysfakcje to wtedy, kiedy możesz się poznęcać nad kimś, kogo bardzo, ale to bardzo nie lubisz? W sumie uczciwe. Znaczy w tych popieprzonych standardach i w popieprzony sposób.
Matko, nie, niech te twoje szczęście nie będzie takie popieprzone.
A próbował się tłumaczyć? Mścił się czy wam darował te małe kłamstewko? Zjadłoby się coś z babcinej kuchni, co?
Już od ładnych kilku tygodni nie grałem z nikim, a raczej nikim w rzutki, a raz naprawdę mnie korciło, więc to postęp. i nie wmówisz mi, że jest inaczej. A jeśli chodzi o satysfakcję to tak, pojawia się głównie, gdy chodzi o zemstę i nawet nie będę twierdzić, że jest inaczej, bo byłoby to kłamstwo. I chyba musimy ograniczyć używanie określenia "popieprzone".
Wydaje mi się, że tak, że próbował, ale jak już kiedyś mówiłem- z dzieciństwem mam największe problemy i wiele wydarzeń ciągle mi się miesza. Wiem za to, że w późniejszych latach nadal za sobą nie przepadaliśmy i nie raz się trochę poobijaliśmy, więc raczej mi tego nie podarował.
To był naprawdę dobry cymes. Znaczy... nie do końca pamiętam jak smakuje cymes, ale wiem, że był naprawdę dobry.
Och, rzutki, mówisz? A szczęśliwiec jest tarczą czy strzałką/lotką? Nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby kwestionować postęp. Cóż, jak pieprzyć to pieprzyć, po co sobie żałować?
OdpowiedzUsuńPamiętasz dlaczego za sobą nie przepadaliście?
A próbowałeś zjeść coś, co sobie kojarzysz z dawnych lat? Nie mówię o jakichś wojskowych sucharach i tych przedziwnych papkach, tylko o czymś takim zbliżonym - na takie same nie ma szans - do tego, co jadałeś w domu. Może to głupie pytanie. Nie mogę wyjść ze zdumienia, że jesz tak mało - o ile jadasz tyle samo, co parę miesięcy temu - i ci to wystarcza.