N, przyznaję, jest jakiś sens. Wikingowie dotarli też do Ameryki, więc może to miało być taki hołd, plus to, o czym mówisz :D Z sensem czy bez - i tak nie wygląda to dobrze moim zdaniem. Poza tym nawet imię mi nie pasuje do takiego imidżu. Już prędzej jakiś Harald czy inny Gunnar,, już pomijając pochodzenie :P
A więc sens kucyka i topora wyjaśniony. Teraz czas na doszukiwanie się go w jeżdżeniu na czerwonym tyranozaurze :P
I imidż Steve'a imidżem Steve'a, ale zobacz w czym biegał biedny Buckyś: klik. Biedny musiał biegać po opanowanej przez hulki Grenlandii w samym pasku i spódniczce! A do tego zaczął cierpieć na całkowity brak jakiejkolwiek talii.
James, w moim odczuciu to, że się wie, że jest się w czymś dobrym, jest już samo w sobie wiarą we własne możliwości. Zresztą, to o czym mówię jest naukowo udowodnione, ale nie musisz się z tym zgadzać.
A ja nie ukrywam, że jestem zdziwiona, bo naprawdę uważałam, że będziesz unikać wszelkich fikcji, tym bardziej dotyczących zbrodni. Kiedyś wspominałeś, że to nieco miesza w głowie. Głównie o to mi chodziło, a nie o to, że jesteś oporny na tego typu rozrywki, bo jesteś na to za głupi - tak właśnie myślę, że to odebrałeś, mogę się mylić. Nie miałam zamiaru ci uwłaczać.
A jesteś w stanie określić dokładnie? No raczej nie. Macie jakąś teorię, co mogło się stać z tą dziewczyną?
/Nie bardzo obchodzi mnie to, co zostało "naukowo udowodnione". Udowodnione zostało choćby to, że skok z osiemnastego piętra na beton powinien mnie zabić, a patrz, coś nie bardzo mi się to udało. Nie wspomnę już o innych rzeczach, które powinny mnie zabić albo zrobić ze mnie warzywko, a jednak tak się nie stało. Więc jednak nie zamierzam się z tym zgadzać.
/Może i zbyt wiele rzeczy odbieram jako atak na moją osobę, ale właśnie w ten sposób to odebrałem. Nie pamiętam wszystkiego, co komuś powiedziałem, więc zwyczajnie nie skojarzyłem odniesienia do moich współcześniejszych słów. Zdążyłem przeczytać tyle sprawozdań i akt, że tematyka fikcyjnej zbrodni nie bardzo mi już przeszkadza, a raczej... te wszystkie absurdy w jej przedstawianiu odrobinę mnie bawią, jeśli można to tak nazwać. Fikcja sama w sobie nadal mnie irytuje, ale łatwiej jest mi zapamiętywać zwroty, gdy widzę używanie ich w zdaniach, a nie z suchych, słownikowych definicji.
/Jeśli bym się uparł i żadne niespodziewane wydarzenia nie miałby miejsca to zapewne tak, mógłbym i to nawet co do godziny. Jednak nie wydaje mi się, by miało to teraz jakikolwiek sens.
/Wygląda to na robotę Projektu Ogar. Zajmują się tropieniem niedobitków Departamentu, wszelkiej maści eksperymentów- tutaj serdecznie pozdrawiam- i jakkolwiek uzdolnionych. W tym przypadku ich pofatygowanie się nie ma to do końca sensu. Jasne, mogą próbować wyciągnąć z niej informację o ojcu, cioteczce Belovej czy kimkolwiek innym, ale... coś tu wyraźnie nie gra.
N, chyba nie znajdziemy logicznego wyjaśnienia dla istnienia tyranozaura w roli konia :(
OdpowiedzUsuńTak się spytam, by upewnić: ten komiks umiejscowiony jest w jakichś konkretnych latach? Ni to starożytność, ni to średniowiecze, ni to nowoczesność. Pewnie nie zrozumiem :D
Ale za to jaki ma miecz! Wynagradza on wszystkie niedogodności!
James, przepraszam, ale to bez sensu. Jak udowodniono, że skok z osiemnastego piętra powinien cię zabić, skoro nie zabił? Nie da się udowodnić czegoś, czego nie da się wykonać, chyba że właśnie awykonalność chcemy udowodnić. Porównywanie twojej fizyczności do fizyczności innych, zwykłych ludzi, jest bez sensu. Ciebie nie zabije jebnięcie głową w krawężnik czy radosne przywitanie z betonem po kilkusekundowym locie, a część zwykłych osobników już tak i to z dużym prawdopodobieństwem. Także nie wiem gdzie tu analogia do wiary w siebie, ale już to pomińmy, bo albo oboje coś źle rozumiemy, albo któreś z nas.
Obrażę się. Czy ja cię kiedykolwiek atakowałam? No proszę cię. Nie wiedziałam, że ten stosunek do fikcji uległ poprawie, jeśli można tak to ująć, stąd taka reakcja. Absurdy? Jakie na przykład? Zapadło ci coś szczególnego w pamięć?
Potrafisz? Coś, czego nie wiedziałam. Ale nawet nie będę o to wypytywać, bo wydaje się to zbyt niecodzienne, żeby moja wyobraźnia mogła to pojąć.
Tropieniem by wyeliminować? No cóż, na mój dość mało wyszukany tok myślenia wygląda to tak, jakby wiedziano, że Belova ma coś z tobą wspólnego, a skoro Belova miała też coś wspólnego z panią od złego towarzystwa, która to z kolei chyba o tobie nie miała pojęcia, to postanowiono zacząć właśnie od niej, wykorzystać ją, by wywrzeć jakąś presję może, albo przypuszczano, że Yelena zareaguje i ciebie poprosi o pomoc (chociaż nie mam pomysłu, skąd mieliby to wiedzieć) i będą mieli trzy pieczenie na jednym ogniu (no bo jeszcze tatusiek, może jednak by coś jej się wymskło). Podsumowując swój słowotok: jak zwykle pewnie chodzi o ciebie. I jak zwykle to pewnie jakaś pułapka, tylko jakaś taka bardziej zaawansowana na poziomie przygotowań i wydaje się podłużna, znaczy rozciągnięta w czasie.