6 czerwca 2016

Astrid Löfgren

N, tak bolesne, że nie wiem, czy któreś z nas zdołałoby się podnieść.
No żeby tylko nie wracał do tego serialiku na kolanach. Myślę, że jest dość elastyczny. Niedawno widziałam, że bierze - albo już wziął - udział w jakimś telewizyjnym filmie czy tam serialu, więc trochę nadziei jednak jest. Chociaż jak nie on, to tak jak mówiłaś, ktoś inny mógłby przejąć jego rolę. Nie pamiętam, jak to było z panią Hatter (?) i czy w ogóle coś o niej było wspomniane, ale poszperałam i dotarłam do komiksu, który jest chyba główną linią serialu. Mamą Grace jest w nim niejaka Priscilla, która jednak zginęła.
A jeśli Stevie nie posłucha? Będzie bieda.  
/Dlatego błagam cię, oszczędź nam tego bólu i nawet nie próbuj.
/Nazwałam OUaT serialikiem, bo jednak nie trzyma jakiegoś rewelacyjnego poziomu i nie ma jakiejś wielkiej oglądalności, ani budżetu. Pana Stana raczej już w nim nie zobaczymy, Jamie Dornan też zdecydowanie już na ekranie nie zagości, bo on z kolei ma kontrakt na "50 twarzy...". A ponoć dawniej w planach było ściągnięcie go na setny odcinek. I muszę przyznać, że kompletnie zapomniałam o komiksie z OUaT (który dodatkowo wychodzi pod szyldem Marvela). Muszę poszperać, bo może okaże się, że sprawa matki Grace już dawno została rozwiązana, a ja wciąż dumam :P
+ Może to durne pytanie, ale było gdzieś powiedziane czy Jefferson to imię czy nazwisko Kapelusznika? 
/A jak nie posłucha, Bucky zdzieli go jeszcze raz, tylko mocniej. I najlepiej tarczą. A potem zawoła Sama i powie mu o tym, co ten Rogers sobie znowu ubzdurał. 
Bucky, Steve, Dugan, jak wyglądałby wasz idealny dzień, gdybyście mogli go spędzić tak, jak sobie wymarzycie? I co słychać?
Dugan:
/Swój idealny dzień pędziłbym w Brighton, z moją Mary. Zapewne pichciłaby coś znakomitego, a ja obrywałbym od niej po łapach tą jej wielką, drewnianą łyżką, jeśli tylko spróbowałbym coś podkraść. Później spędzilibyśmy dzień razem, nie martwiąc się niczym. To by wystarczyło. Razem. Jak najdalej stąd.
Steve:
/Ciężko mi odpowiedzieć bez zastanowienia się. Tak naprawdę nigdy o tym nie myślałem i...

Bucky:
/Pomogę ci trochę. Zacznij od tego: "Bucky i ja...". Nic trudnego, dawaj, Steve.

Steve:
/Dziękuję za pomoc. Więc Bucky i ja bylibyśmy jak najdalej od siebie. Tak daleko, że nie musiałbym go już ani widzieć, ani słyszeć. Och, ta cisza byłaby wspaniała. To już wystarczyłoby, by ten dzień stał się idealny,

Bucky:
/Przysięgam, ma'am, że gdybym nie bał się połamania ręki, uderzyłbym go. Ale kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym wybije mu te mądrości z głowy. I to będzie wspaniały dzień.

1 komentarz:

  1. N, nie zamierzam, bez obaw. Zbyt mocno cenię sobie swój i czyjś spokój, żeby go mącić taką próbą. Poza tym to byłby już szczyt dziwności.
    To oczywiste, nawet „efekty specjalne” są bardzo… specjalne. Ale mimo wszystko to dość przyjemny serial. Na zabicie nudy idealny. Niech się pan Stan rozwija, ale Jamie… Nie mogę przeboleć, że uczestniczy w „Grey’owym” przedsięwzięciu. Z tego, co zdążyłam wyczytać, to jest już po sprawie. Dobrze wiedzieć, nie? :P
    Nie przypominam sobie, żeby gdzieś zostało to skonkretyzowane. Może dwa w jednym?
    Och, już to widzę. Wskaże na brzydkiego Rogersa paluchem i zawoła płaczliwie: „Sam! Bo Rogers się bawi w agenta Hydry i nie chce przestać!”, jak na wielkiego dzieciaka przystało.

    Dugan, więc tego ci życzę. Gdzie teraz jesteście i czy wydarzyło się ostatnio coś szczególnego?

    Steve, i co byś bez niego robił? Zapewnia ci przynajmniej rozrywkę. I troszczy się. I czasami denerwuje. I jeszcze raz troszczy.

    Bucky, zawsze możesz trzepnąć go jakimś przedmiotem. Chociaż mogłoby nie podziałać, ale przynajmniej wiedziałby, że naprawdę się z nim nie zgadzasz.

    OdpowiedzUsuń