19 maja 2017

Astrid Löfgren

N, przejrzałam i większość jakas taka dziwna. Możesz napisać takie :P
Bo to Natasha jest najzajebistsza z zajebistych przecież. Sharon nie ma szans jej dorównać. A szkoda. 
/Nie mam pojęcia, jaki miałoby to mieć... em, wątek "fabularny". Każde z osobna w każdej konfiguracji dałabym jeszcze radę uzasadnić, ale razem? W imię zasady, że im więcej, tym lepiej? Czy jednak trzeba by oprzeć to na "Zabił mojego ojca, a ty o tym wiedziałeś!" i "Myślałem, że zabił mojego ojca!"? Nie ma nic bardziej romantycznego.
/Najbardziej bawi mnie chyba przeświadczenie niektórych, że najzajebistsza z zajebistych Taszeńka jest krystalicznie czystą postacią. A laska wprost i szczerze mówiła, że zabija "dla majątku", a do tego pracuje jednocześnie dla Amerykanów (tych, którzy ją przygarnęli) i dla Rosjan (wiesz, tych złych i wstrętnych), bo jej płacą. Nosz kurczę, bohaterka idealna :P A ludzie się dziwią, że jej nie lubię.

+ Zerknij na to
Steve, zabrzmiało to, jakbyś wiedział, że to skomentuję, a raczej nie miałabym takiego zamiaru. Mój syn też ma "rodzinne" imię i nie uważam, by ten sosób nazywania był zły. To sposób upamiętnienia moim zdaniem. Rośnie szybciej niż powinna?
 Wybacz, po prostu słyszałem to tak często, że zrobiłem się przewrażliwiony. Choć przez pewien czas obstawaliśmy przy Kate. Można by powiedzieć, że w pewnym sensie byłoby to imię po mamie. I cóż, tak, rozwija się nieco szybciej. Będzie więc albo najzdrowszym wcześniakiem na świecie, albo wyjątkowo wyrośniętym noworodkiem.
Bucky, to jest zabawne?
 A co, mam płakać?

1 komentarz:

  1. N, e tam, czworokącik bez fabuły, ot co.
    Bo w MCU tak ją przedstawiają. No patrz, jak chociażby po śmierci Fury'ego cierpiała. Jaka dobra była, po dała papiery Steve'owi na temat Bunia. Jaka genialna, bo każdemu ratowała tyłki. Nawet ja - a znawca ze mnie żaden - wiem, jaka ona jest w komiksach. Wystarczy mieć oczy i parę zeszytów, a film odłożyć na bok, żeby się przekonać.

    Z większością rzeczy się zgadzam. Mam wrażenie, że autorka artykułu poczuła się bardzo urażona tą "bestselerową" pozycją i trochę przez pryzmat swojej choroby i własnych doświadczeń ją ocenia, czemu jednak nie mogę się w żadnym wypadku dziwić. Był tam zarzut co do tego, że ChAD nigdy nie była nazywana psychozą maniakalno-depresyjną. Otóż była. W zamierzchłych czasach, ale była. Na siłę mogłabym wynaleźć wytłumaczenie, że był to zabieg specjalny, by ChAD czy też zaburzenie afekt.-dwubieg. nie przeszło do popkulturowego i społecznego obiegu, jak to było z histerią. Histeria stała się tak popularna, nie tylko jako zaburzenie, ale też słowo, że z tej nazwy zrezygnowano. To samo z imbecylizmem, debilizmem i innymi. Ale wiem, wytłumaczenie cholernie na siłę. Pasowałoby, gdyby coś zostało o tym wspomniane w tym "dziele". Coś mi się wydaje, że w tej książce pani M. chodziło jednak głównie o psychozę poporodową (ryzyko wzrasta, gdy ma się ChAD - zdiagnozowane czy nie, albo inne zaburzenia afektywne. No i taki poród jest wyzwalaczem na dzień dobry), tylko nie potrafiła wczuć się z jednej strony w pacjentkę, a z drugiej w lekarza (no bo przecież ciężko zasięgnąć opinii i wysłuchać historii tak chorujących, jak i leczących) i etapowo przedstawić, co się z tą całą bezdomną działo. Bulwersujące jest, że KK i CPK to promują. Nie miałam o tym pojęcia i aż nie wiem, co w ogóle o tym sądzić. Aż trudno uwierzyć, że za tak szlachetną ideą stoi tak cholerna niekompetencja. Porażka.

    Steve, chyba sporo szybciej. Według moich obliczeń, chociaż przyznaję, że orłem nie jestem, to coś około 7-8 tyg. do przodu, skoro jest półmetek. Ale najważniejsze, żeby była zdrowa. Sarah Margaret ładniej brzmi niż Kate.

    Bucky, a co, śmiać się?

    OdpowiedzUsuń