30 marca 2015

Astrid Löfgren

James: ja się nie dziwię, że takie huśtawki masz. Trudno, żebyś nie miał. Mogłabym wysnuć różne teorie, ale chyba sama nawet nie chcę, a ty już na pewno. "Ponurajmy" się razem.
A jak już pomyślisz o czymś optymistycznym, to o czym np.?
Ja obstawiałem, że to po odstawieniu wszystkich świństw, którymi mnie szpilowano i które sam w siebie ładowałem, ale nie jestem specjalistą. Zdarza mi się pomyśleć o tym, że wcale nie jest aż tak źle i może kiedyś wszystko się choć trochę unormuje, ale zazwyczaj potem dociera do mnie, że to wszystko gówno prawda, bo ta zaraza jest już wszędzie. Czasem mam ochotę wyjść i już nie wrócić, bo oszczędziłoby nerwów cholernego Wilsona, a Rogers musiałby się w końcu z tym pogodzić. Ciągnę śmierć za sobą wszędzie tam, gdzie się pojawię, więc dotrze tu prędzej czy później. Ale widocznie jestem większym egoistą niż sądziłem, bo nie potrafię tego zrobić.

1 komentarz:

  1. A ja stawiam na niedobór serotoniny, kochanieńki. Hormon szczęścia. Mogłabym tym tropem iść dalej i coś wynaleźć - i to w ciemno, ale nie dołujmy się aż tak.
    W każdym bądź razie więcej czekolady! Nie ma nic lepszego na odrobinę szczęścia.
    Czy ja wiem, czy to egoizm. Może bezradność? Myślę, że po prostu w środku aż krzyczysz, chcesz wołać o pomoc, ale duma ci na to nie pozwala, więc zostajesz, żeby chociaż wiedzieli, że się starasz. Nie wiem, czy tak jest.

    OdpowiedzUsuń