To było pytanie retoryczne.N: Bo on na pewno wie, czym są benzodiazepiny :P Jemu "terapia" nadal kojarzy się zapewne z lobotomią i elektrowstrząsami, więc nic dziwnego, że jest raczej niechętny.
Leki, terapia? Jak, skoro nie dajesz się zbadać? Nie ma uniwersalnego leku i uniwersalnej terapii. Różne zaburzenia różnie się leczy. Różne rodzaje terapii, różne leki (benzodiazepiny, ssri, snri, itd.). Jeśli ma ci cokolwiek pomóc, to konieczna jest dobra diagnoza, a nie "może ma to, może tamto, a... dajmy mu to, pomoże". Dalsza dyskusja jest uważam zbędna.
I pomyślałam, że chyba dobre byłoby ogłaszanie stanu w jakim jest Bucky- niech ludzie wiedzą, że nie należy go pytać o ulubiony kolor, bo ma gorszy dzień.
Bucky:
Mają dane Hydry na temat mojego mózgu i Sama, który ma moją teczkę i zapisuje wszystko, co mówię, bo często zdarza mi się zapominać o niektórych rzeczach... o wielu rzeczach.Jeżeli Sam będzie kazał mi pójść na terapię albo brać leki to będę to robić, a zresztą Sam mówi, że póki boję się lekarzy to nie miałoby to sensu, a on często ma rację, więc zapewne tak jest, bo niemal jestem jego, więc chyba nie chciałby żebym kompletnie się zepsuł, bo nie miałoby to sensu i ja... nie wiem.
N, wygogluje sobie :D Swoją drogą... taki pacjent to byłaby gratka.
OdpowiedzUsuńJames, do psychologa mógłbyś pójść, bo to nie lekarz. Pogawędka z kimś neutralnym mogłaby ci dobrze zrobić. Nie o tym, co ci robiono, tylko o tym, co właściwie czujesz. Sam trochę robi za twojego osobistego terapeutę, ale nie wiem jakie ma w tej dziedzinie przeszkolenie, jeśli w ogóle ma.
Sam mówi, Sam robi, Sam zakłada, Sam przypuszcza, Sam chce... A ty czego chcesz? Tak zupełnie poważnie pytam. Gdybyś sam decydował teraz o sobie.
No cholera nie umiem z tobą nie dyskutować, no.