15 kwietnia 2015

Astrid Löfgren

No dlatego ci mówię, że miałabym bliżej do SKW. Informuję, a nie każę wymieniać wszystkie służby.
Ale te zbrodnie o Zimie jednak mówią. A mówią tyle, że był dobrą bronią, a broń można już opisywać. Karabin też sam nie strzela, a znana jest jego specyfikacja. Także, no.
No to teraz mi to wygląda na wabienie. Może chce, żebyś go znalazł, ale najpierw gra w jakąś durną grę? Dziwny typ. Jeszcze dziwniejszy niż ty - bez urazy, ale sam wiesz, jak jest.
W sumie to nie wiesz, czego on chce, więc właściwie być może chce wskoczyć na twoje miejsce, skoro to taki trochę sadysta.
 Nikt trzymany w komorze choć raz, nigdy nie będzie chciał tam wrócić. Nigdy.  
 Jestem na takim etapie, że mógłbym paść przed nim na kolana i prosić o przyłożenie lufy do skroni.
 Zdaje sobie sprawę, że nie jestem... normalny. Jestem cholernie połamany i coraz gorzej radzę sobie z utrzymywaniem się w jednym kawałku. Potrafię nastawić złamaną nogę i iść dalej, nawet nie zwracając uwagi na ból, ale teraz czuje się chory. Dużo słabszy niż sądziłem. To choroba, która tkwi we mnie gdzieś w środku, która niezauważalnie niszczy mnie od wewnątrz, kawałek po kawałki...
 Paranoja. Ten irracjonalny strach, że każdy chce mnie dopaść. Paranoja, która może spowodować potknięcie w każdym momencie i która przypomina mi, że żadne miejsce nie jest bezpieczne, kiedy myślę, że droga jest wolna a niebezpieczeństwo zostało w tyle. Paranoja, która przywołuje strach o to, że każdy mnie śledzi i nikt nie jest prawdziwy. Paranoja, która każe mi sprawdzać każdego dnia, że świat jest realny. Paranoja, że cały świat jest przeciwko mnie i tylko czeka, by rozszarpać mnie na strzępy. 
 Wiem, że to nie jest irracjonalne, że ktoś naprawdę chce mnie dopaść, ale nie potrafię pozbierać się w całość. Coraz bardziej pogrążam się w ciemności i dopiero teraz dostrzegam jak bardzo potrzebowałem tego słabego światła jakie dawała mi czyjaś wiara w to, że jest jeszcze dla mnie nadzieja.
 Triumfujcie. 

2 komentarze:

  1. JJJJJJJJJJJeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
    Ja tam się nie cieszę, Buck. Dlaczego mamy triumfować, skoro widzimy w jakim jesteś stanie? Chyba nikt na tym blogu nie jest sadystą, by czerpać radość z cudzego nieszczęścia. Byłam na ciebie nieźle wkurzona, ale po przeczytaniu tego wszystko mi przeszło i teraz ci współczuję. Może nie za bardzo cię to pocieszy, ale ja wciąż wierzę, że jest dla ciebie szansa (i chyba nie tylko ja). Możesz myśleć, co chcesz. Mówić, że dla takich jak ty nie ma już nadziei, ale ja mam swój rozum i swoje zdanie. Może i zrobiłeś milowy krok w tył, ale może nie jest jeszcze za późno.
    P.S. Jeśli to Barton pierwszy cię dorwie, jest jeszcze szansa. On chyba ma słabość dla tych... hm jakby cię tu nie urazić? Dla tych pomiędzy dobrem, a złem (przemilczmy fakt, jak to brzmi), dla tych nie do końca dobrych lub zagubionych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam mówiłeś, że coś mu się popieprzyło, więc na dobrą sprawę nie byłabym taka pewna, czy by nie wrócił do tej komory. No, ale ty wiesz lepiej, bo go znasz, także nie będę się sprzeczać.
    Skoro jesteś na takim etapie to wróć i przestań porywać się na kogoś, kogo sam nie rozumiesz; na coś, co jest prawie że nierealne, nieważne jakich środków byś użył. Wiem, że myślisz, że po prostu musisz to robić dla własnego czy czyjegoś bezpieczeństwa, ale jak chcesz wykonać swoje zadanie nie mając siły na życie? Podjąłeś "współpracę" z Pajączkiem, a równie dobrze mogłeś współpracować z tymi z lepszej strony. To wszystko mogło wyglądać inaczej, ale ty chyba chciałeś i chcesz zagrać bohatera, co? I to takiego, który prawdopodobnie zginąłby męczeńską śmiercią. Nie odkupisz w ten sposób swoich/nie-swoich win. Popraw mnie, jeśli się mylę.
    Twoje urojenia są możliwe w rzeczywistości, nie dziwię się wcale, że je masz po tym wszystkim, co przeszedłeś.
    I ja wierzę. Wciąż wierzę.

    OdpowiedzUsuń