9 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, och, serio? Ja bym prędzej założyła, że "nicnierobienie" z rodziną Bartona jest częścią jakiegoś planu. Może jednak faktycznie zmiękło mu serduszko. Jeśli tak, to aż jestem w szoku. Scenarzyści wiedzą lepiej, zapamiętaj! :P
Łohoh, czyli Winnie stylem samemu sobie nie dorównuje? To było już po eksperymentach u Zoli, tak? 
Scenarzyści nawet, gdy nie wiedzą, co robią to i tak wiedzą lepiej. Zapamiętam! 
Bucky zrobił to mając szesnaście lat, kilka noży i parę granatów. 
W komiksach Bucky żadnego serum nie miał, a supersiłę dawała mu tylko proteza. Ale trzeba pamiętać, że tak naprawdę od dwunastego roku życia był szkolony na mordercę, bo do tego treningi Amerykanów się sprowadzały. Robił brudną robotę za Capa, by ten nie musiał mieć krwi na rękach.
Maria, przy bliższym poznaniu na pewno ujmujący już nie jest, ale póki się go zna tylko z czyichś opowieści i bardzo powierzchownie, można uznać go za budzącego sympatię. Tylko czekać, aż kawał metalu gruchnie o ziemię z nadmiaru zielonych na koncie.
Też się zajmujesz "gonitwą" za "missing person" (ależ mi się ten zwrot spodobał :D) jak inni?
To się nazywa dobry PR. Po to ma od tego tabuny speców.
SHIELD ma też masę innych rzeczy do zrobienia, więc tym zajmuje się wyznaczony do tego zespół. Sprawa z Inhumans, z pozwami i Ultronem. I tak cierpimy na niedobór ludzi.
James, a kto by narzekał na dodatkowy zastrzyk gotówki. Ciekawe czy Steve by się na coś takiego zdobył. Chociaż on to pewnie by się nawet nie obronił w razie czego, a gdyby uciekał, to biedny by się zasapał po paru metrach.
Jeśli chodzi ci o blizny i rękę, to spoko, nadrabiasz buźką, więc byś sobie na pewno poradził. Gdybyś miał garnek, rzecz jasna. I to pusty.
Zawsze mnie zastanawiało i w sumie dalej zastanawia, co czuli żołnierze, którzy w takich obozach "pełnili służbę". Czy czuli cokolwiek, kiedy ludzie na ich oczach umierali z głodu - już pomijając tych, których osobiście mordowali - czy kompletnie ich to nie ruszało, czy faktycznie działała machina autorytarna ich przywódcy, że aż ze strachu przed śmiercią bali się sprzeciwić, a może świetnie się spełniali w roli katów. Za cholerę tego nie pojmę i jak na złość nie ma kogo o to zapytać. Wcale się nie dziwię, że gniew znalazł ujście.
Może być. Masz do wszystkiego talent, więc swatką nie mogłeś być marną.
Ależ ja cię chwalę, niedobra ja.
To tego trzeba było mieć "to coś". Steve był zbyt... cnotliwy. Tak, to chyba całkiem dobre określenie.
Zawszę mogę najpierw uzbierać na garnek.    
Jako ktoś, kto miał z podobnymi typami sporo do czynienia, mogę powiedzieć, że dla nich nie byli to nawet ludzie. Dla tych, którzy pracowali przy projekcie Winter Soldiera, nie byłem nawet człowiekiem, więc nie widzieli potrzeby, by mnie tak traktować. To podobna sytuacja. Dla tych ludzi to była zwykła praca, którą chciano odbębnić i tyle. Choć oczywiście nie wszyscy. Zdarzali się zwykli sadyści. Raz trafiła mi się kobieta, która przepraszała mnie za każdym razem, gdy zajmowała się moją ręką.
Najlepszy jednak nie byłem, bo zwyczajnie nie miałem wyczucia w tych sprawach, ale grunt, że zadziałało.
To były święta 1944 roku. Byliśmy w Londynie. Dostaliśmy przepustki i chcieliśmy udać się na zorganizowaną z tego powodu zabawę. Nic wielkiego, ale jednak miła odskocznia. Ja i Toro- Thomas Raymond, znałem go ze 107, chcieliśmy zgarnąć jeszcze Steve’a, ale twierdził, że nie ma na to czasu i musi uczyć się nowych kodów czy coś, więc w końcu daliśmy mu spokój.
Jedna z kobiet na przyjęciu niesamowicie spodobała się Toro, prawie wlepiał w nią maślane spojrzenia, ale bał się do niej podejść i z nią porozmawiać. Na każdą próbę przekonania go do ruszenia tyłka, odpowiadał, że „ona i tak jest poza zasięgiem” i „że tylko się ośmieszy”. Zaczął mnie denerwować swoim smęceniem, bo to w końcu święta, więc zwyczajnie wstałem, odbiłem kobietę partnerowi, potańczyłem z nią i podprowadziłem ją bliżej Toro. Pokrótce wyjaśniłem jej, że mój przyjaciel to kompletny idiota i mało kulturalnie wepchnąłem jej go w ramiona. Zapomniałem o tak drobnym szczególe, że Toro nie potrafi tańczyć, więc to jego partnerka musiała prowadzić, ale jakoś im to szło.
Wtem zdarzył się prawdziwy wigilijny cud! Steve Rogers postanowił się zabawić i przyszedł na przyjęcie. Steve stwierdził, że może i mamy rację i wojna nie ucieknie, a czasem każdy potrzebuje czasu wolnego. I pomógł mi podprowadzić naszą parkę pod jemiołę. Toro potem miał ochotę mnie udusić, bo „narobiłem mu wstydu”, ale i tak w końcu się ożenili. 

1 komentarz:

  1. N, otóż to, święte słowa :P
    Jestem zła, bo ja tych komiksów za Chiny Ludowe nie ogarnę... :D Miesza mi się wszystko jak nie wiem co. To jest straszne :(

    Maria, przyzwyczaiłam się, że prawie wszyscy za nim gonią, więc miła odmiana. Dużo tych pozwów? Stać was na odszkodowania? Kto w ogóle się tym zajmuje: wy czy rząd?
    Chyba nieprędko się odkujecie. Obym nie miała racji, ale wszystko na to wskazuje.

    James, i wstydliwy, zbyt wrażliwy, pierdu, pierdu. Szkoda mi tamtego Steve'a, chociaż już go nie ma.
    Pf, zaszedłbyś do sklepu i by ci ktoś dał garnek za ładne oczy. Po co zbierać, strata czasu.
    Właśnie. Zwykła praca. To przeraża najbardziej, bo chyba dla nich sadyzm i zabijanie jest/było tym samym, co dla urzędasa stos papierów na biurku. To musieli być ludzie kompletnie pozbawieni emocji - i to tylko w pracy, bo w domciu przykładni ojcowie i wspaniałe matki, uśmiechające się od ucha do ucha przy planowaniu weekendowej wycieczki.
    Przeżyła chociaż te przepraszanie? Znaczy czy nie miała przez to problemów u "góry"? Pewnie tego nie wiesz, ale wolę się upewnić.
    Taaa, nie miałeś wyczucia, a pewnie sam rwałeś w ten sposób dziewczęta, że aż się kurzyło :P
    Jakie to romantyczne <3 W sumie zabawne, że gość, biorący czynny udział w wojnie, przestraszył się uroczej kobiety. My to jednak mamy nad wami, facetami, władzę :D
    Jemioła mnie rozczuliła. Świąteczny klimat i rozpalająca się miłość, jakie to cudne. Wcale nie taki zły ten twój sposób, chociaż fakt, mogłeś być trochę mniej bezpośredni. No i patrz, dzięki tobie 60 lat świetnego życia. Możesz być z siebie dumny!
    Steve i zabawa? Neh, kity mi tu wciskasz, nie wierzę. Przecież to nie przystoi kapitanowi... :D

    OdpowiedzUsuń