16 września 2015

Astrid Löfgren

Równie dobrze może być tak, że mówisz prawdę, a zasłaniasz się nieprawdą. Może być też tak, że faktycznie to jakaś twoja słowna taktyka, jak już wspominałeś jednej z rozmówczyń, i pozwalasz na rozpracowanie na tyle, ile chcesz. W twoim przypadku nie ma jednej możliwości i akurat to, jak się wytłumaczysz, można traktować z przymrużeniem oka. Tak czy siak kumulacja tych wszystkich kłamstw/prawd również pozwala co nieco wysnuć. Gdzieś w tym wszystkim lewitują także twoje umiejętności manipulacyjne. Takie przynajmniej mam momentami wrażenie.
Matko, trzeba mieć łeb, żeby coś takiego znać, pamiętać i jeszcze dobrze wykorzystać. A rozpracować od podstaw, gdy się nie pamięta, to już w ogóle.
Niemal do perfekcji opanowałem bycie tym, kim ktoś chce, aby w danym momencie był. W przypadku, gdy nie zna się samego siebie, wynika to raczej z konieczności, niż nie chęci manipulacji czy wyrachowania. Nie jest to jednak ważne, bo nie zmienia tego, że czasem przestaje wierzyć sam sobie. Było to chyba do przewidzenia.
Problem w tym, że ja tego łba chyba jednak nie mam, bo raczej marnie mi idzie. 

1 komentarz:

  1. Kiedyś już cię prosiłam, żebyś w rozmowie ze mną nie udawał kogoś, kim chciałabym, żebyś był i nie mówił tego, co chciałabym usłyszeć - według ciebie. Próbuj być sobą, nawet jeśli siebie nie znasz. Przez "próbuj" mam na myśli zachowywanie się tak, jak ty uważasz, a nie tak, jak ktoś tego od ciebie oczekuje czy wręcz wymaga. Sam decyduj. W ten sposób w końcu siebie poznasz. Nie tylko siebie, ale też obyczaje, co wypada a co nie, zasady komunikacji, różne normy. Tak, wiem, to nie takie proste.
    No trochę masz, skoro chociaż część tego szajsu udaje ci się rozszyfrować samemu.

    OdpowiedzUsuń