18 stycznia 2016

Astrid Löfgren

N, no dobra, nie wpadłam na to. Niech będzie, że to biżuteria. Cofam czepialstwo.
Fajnie by było, żeby była jakaś seria typowo rodzinna. Pewnie słabo by się sprzedawała, no ale. I to nie tylko Bucka, ale Steve'a też. 
/Na całą serię nie byłoby szans, bo mogłaby okazać się klapą, ale fakt, od czasu do czasu mógłby pojawić się choć jeden poświęcony temu w całości numer. Teraz raczej są to tylko fragmenty, jak np. w Captain America and Bucky #624, w którym Bucky odwiedza Beccę w szpitalu. Dobrze byłoby widzieć takie sceny częściej.
Yelena, "wypuszczać z mieszkania", czyli kontrolujesz jego wycieczki?
/Tak, to jedna z zasad. Chcę wiedzieć, gdzie się wybiera, co kombinuje, i ile czasu mu to zajmie. Jeśli przekroczy podany czas o trzy kwadranse, będę wiedziała, że coś jest nie tak.
James, wyszliśmy od dziedzin naukowych, więc to pociągnęłam. A filozofia i sztuka to tylko takie przykłady. Masz rację, przebieżka po sklepie może być przytłaczająca, a do tego ile wysiłku trzeba w to włożyć.
Pożyczasz te samochody od kogoś czy prosto z salonu?
Och, to powściągaj się czasem, bo jeszcze zapomnisz któregoś hasła i z pasjonującej przygody będą nici.
/Mówiłem całkiem poważnie o tym, że wejście do zwykłego sklepu spożywczego to coś naprawdę przytłaczającego. Sklepy są wielkie, towarów jest piekielnie dużo i są tak różnorodne, że przez długi czas nie potrafiłem się w tym wszystkim połapać. A do tego te wszystkie owoce i warzywa w jednym miejscu, nieważne jaka jest pora roku, i w jakim kraju się jest. To jest coś.
/Samochody prosto z salonu za bardzo rzucają się w oczy i na podprowadzenie jakiegoś trzeba poświęcić więcej czasu. Dużo prościej jest zgarnąć jakiś z ulicy albo parkingu. Stawiam też na starsze, jak najmniej wyróżniające się modele. Tylko raz pokusiłem się o pożyczenie takiego jednego SUVa. Fajnie było.
/Nie raz zdarza się, że za pierwszym podejściem nie znam jakiegoś hasła, ale za to, gdy do niego wracam, emocje są jeszcze większe. Nie sposób z tego zrezygnować.

1 komentarz:

  1. N, no wieem, wiem, ale właśnie chociaż jeden zeszycik byłby już miłym dodatkiem.
    Wiadomo, że rodzinne historie w świecie superbohaterów słabo się sprawdzają i sprzedają, bo przecież chodzi o nawalanki dobra ze złem, konflikty zbrojne i samo bohaterstwo, czyż nie? Rodzinny klimat dodałby nuty zwyczajności, która nie jest już tak atrakcyjna.

    Yelena, bez problemu przystał na taki układ?

    James, a ja z tego nie kpiłam, bo uważam podobnie. Pamiętam czasy, kiedy w moim mieście nie było galerii handlowych, wielkich marketów, a sklepiki osiedlowe doskonale zdawały egzamin i wszystkiego było w sam raz. Nawet pamiętam swoją pierwszą wycieczkę do marketu. Czułam się podobnie jak ty w trakcie odkrywania dobroci, jakie tego typu sklepy oferują. Obecnie naprawdę wszystkiego jest zbyt dużo i człowiek zwyczajnie głupieje, bo zanim dotrze do punktu docelowego, będzie musiał przedrzeć się przez paręset rodzajów słodyczy, napojów i alkoholi. Duże "coś", ułatwienie na pewno, ale utrudnienie także.
    Fajnie, bo...?
    Mówisz? Kurczę, tak mnie zachęciłeś, że chyba zrobię wszystko, żeby zapomnieć parę haseł i pobawić się z krzyżówkami.

    OdpowiedzUsuń