N, jak złośliwostki, to poszłabym dalej, i nazwała ten miód miodkiem Bucky'ego Beara.
/Wtedy wszyscy już wiedzieli, że Zima i Bucky to ta sama osoba, więc tak naprawdę na jedno wychodziło. I to chyba zestawienie Zimy i maskotki wojskowej, którą Bucky kiedyś był, zirytowałoby pana Barnesa bardziej, niż Bucky Bear sam w sobie. A poza tym, zapewne nie bez powodu na tym samym stoliku, tuż obok leżało to:
Wanda, cieszę się, że masz wsparcie. Opanowanie mocy było pewnie trudnym zadaniem? Jak wyglądał trening?
Oprócz Starka, bo nazbyt często bywa irytujący, czy przez urazę, którą do niego żywisz?
/Nie tylko było, ale nadal jest trudne. Ciężko było znaleźć kogoś o podobnych umiejętnościach, kogoś, kto potrafiłby mnie nakierować. Większość treningu polegała więc na uzyskaniu równowagi, równowagi psychicznej, która jest najistotniejsza. Nauczono mnie też walczyć w tradycyjny sposób, ponieważ Steve, Kapitan Rogers, zadbał o to, żeby mogła dać sobie radę nawet wtedy, kiedy z różnych przyczyn nie będę mogła użyć mocy.
/Przez oba te aspekty. Nawet gdybym chciała w pełni wyzbyć się urazy, jego styl bycia nie jest w tym zbyt pomocny.
Yelena, a może w jego mniemaniu szwankuje, tylko o tym nie mówi bojąc się, że wyjdzie na niespełna rozumu. Nigdy nic nie wiadomo, a Jimmy potrafi zaskakiwać. Właśnie, zaskoczył cię czymś ostatnio? Albo ty jego.
/Cóż, jego problemy z grawitacją wyjaśniałyby to, dlaczego tak wiele czasu spędza w pozycji leżącej na zawziętym wpatrywaniu się w sufit. Biedak po prostu boi się przegranej z prawami fizyki. I jak tu komuś może nie być go żal?
/Jimmy zaskoczył mnie jedynie tym, że ostatnio jest nadzwyczaj bezproblemowy. Naprawdę, niemal do rany przyłóż. W nic się nie wplątuje, nie planuje niczego głupiego, nie prowokuje, a siedzi grzecznie na tyłku tam, gdzie zostawiam. I nie ukrywam, jest to dość niepokojące, bo zazwyczaj uległy James to James, z którym nie wszystko jest tak, jak powinno być.
James, chyba nie zrozumiałam czego nie rozumiesz, ale mniejsza z tym.
Nie o to mi chodziło. Oni mieli swój cel i swoje metody na to, żebyś nauczył się trzymać równowagę - od tego wyszliśmy. Nie wiem co to za metody, nie chcę wiedzieć. Chodzi mi o to, czy miałeś taką chęć w sobie, by móc normalnie się ruszać, nauczyć się ignorować ból, żeby wykorzystać to przeciwko im, a nie dla nich - na przykład. Jak rozumiem, postawiłeś na okazywanie słabości, więc zakładam, że nie było w tym nie wiadomo jakiej siły ani agresji, przynajmniej przez jakiś czas.
Pewnie masz rację.
/Dobra, więc jeszcze raz. Twoje jasne wyjaśnienie nie wiele mi dało i nadal nie do końca wiem, o czym mówiłaś i nie widzę tej różnicy pomiędzy takim i takim myśleniem. Tego nie rozumem.
/Okej, naprawdę uśmiałem się przy "nie było w tym nie wiadomo jakiej siły ani agresji". Świetny żart, poważnie. Naprawdę sądzisz, że ich wielkie, miękkie serca wzruszały się na widok mojego płaczu, więc zmieniali podejście i zaczynali traktować mnie lepiej? Proszę cię, okazywanie słabości tylko bardziej ich, wybacz za słowo, wkurwiało. Może zniszczę teraz jakieś twoje wyobrażenie o gościu, którym kiedyś byłem, może nie, ale wszystko było mi wtedy zupełnie obojętne. Przestawałem walczyć, bo wiedziałem, że zwyczajnie nie mam żadnych szans. Nie byłem wtedy tak silny jak teraz, nie potrafiłem tak dobrze walczyć. Byłem sam, Bóg wie gdzie i jak długo ze świadomością, że wszyscy, którzy mogliby mi pomóc, mają mnie za martwego albo sami są martwi. Wiedziałem, że opcje są tylko dwie - albo im się uda, albo zginę jak reszta. Na początku robiłem wszystko, żeby umrzeć, ale po czasie, kiedy wiedziałem już, że to się nie uda, po prostu powoli się poddawałem. Zaczynałem mówić, wykonywać polecenia, robić wszystko to, co chcieli. Tyle.
N, no tak, masz rację. On Ginę zabił, dobrze kojarzę?
OdpowiedzUsuńWanda, kto pomagał - i zapewne wciąż pomaga - zachowywać równowagę psychiczną? Wolisz tradycyjne metody walki czy raczej nie bardzo? Podobała ci się w ogóle ta nauka samoobrony?
Yelena, też tego nie rozumiem. Przecież od razu chce się go przytulić.
Oho, więc jak na to zareagować? Bo zakładam, że wręcz trzeba, skoro widać od razu, że coś jest nie tak.
James, kierunek. Chodzi o kierunek. Czym się kierujesz w większości spraw? Emocjami czy myśleniem o tym, co było, co jest i jak będzie? Jak już znajdzie się na to odpowiedź, to można spróbować dobrać do tego trening relaksacyjny, o którym mówiłam. Myśląc/kierując się emocjami człowiek jest słabo skoncentrowany na ciele i na tym co "tu i teraz". Myśląc/kierując się myślami człowiek jest słabo skoncentrowany na swoich emocjach, ale za to na ciele już tak, bo pojawia się nadmierne napięcie mięśni. I te treningi właśnie mają doprowadzić do równowagi między systemem ciała i psychiki. Lepiej? Już prościej nie potrafię.
Taaa, cudowny żart. Z powodzeniem będę mogła zostać komikiem. "Wszystko, żeby pokazać im, że jestem zbyt słaby, bo wiedziałem do czego jestem im potrzebny" - czyli to było odniesienie do tego, żeby cię w końcu zabili, tak? Teraz chyba już rozumiem.