Jezusie i wszyscy Święci. Ta zła kobieta zabiła Yelenę. Zabiłaś Yelenę. Zabiłaś. Yelenę. Ty. Zła. Kobieto.
Raczej kojarzę. ;) Akurat chyba pierwszy raz cieszę się że czegoś nie potrafisz. Bo zabijanie nieźle ci idzie.
Patrzenie boli. Mogło wyjść im ciut (baardzo..) lepiej.
Jak by coś się pojawiło, jestem bardzo chętna.
Yelena? Żyjesz? (Wiem że nie odpowie, ale jest to bardzo dziwne uczucie wiedząc że leży w mieszkaniu w Rosji, wśród ciał agentów Hydry i że prawdopodobnie Tarcza dojdzie co tam się stało, i że James ich bardzo mocno rozwali na drobny maczek! Zabiłaś Yelenę. Uhh!)
[...]
Zabiłaś Yelenę. Ciekawe spryciarzu co napiszesz w Walentynki.
Yelena nie żyję.
Przepraszam jeśli zrzędziłam ale tak trochę nie wierzę w to co się stało. Ty nas chyba nie lubisz..
/Coś tak czułam, że nieźle mi się oberwie za #25, i że powinnam lepiej zostać przy pierwszej wersji, w której nikt nie ginie, ale cóż... przynajmniej nikt nie może odmówić mi elementu zaskoczenia, co nie?
/Nie w Rosji, a w Ukrainie. Konkretniej w Kijowie, wcale nie tak daleko ulicy Wasylkoskiej. Yelena była Ukrainką, a w Kijowie mieszkała ze swoją ciotką Olgą, więc sądziłam, że to naturalne, że chciałaby tam wrócić. I tak, Bucky rozniesie ich w pył, bo możesz mi wierzyć, że nikt nie ujdzie cało ze spotkania ze wściekłym Winter Soldierem.
/A o walentynki nie musisz się martwić ;) Bucky ma Yelenie jeszcze całkiem sporo do powiedzenia, a fakt, że jest osobą wierzącą jest tu pomocny.
/I wcale nie jestem aż taka zła, Marvel potraktował Yelenę znacznie gorzej. Najpierw ją zabił, a potem "Niespodzianka! Ona wcale nie jest martwa (choć pewnie chciałaby być)!" i skończyła na stole laboratoryjnym, jako eksperyment naukowy:
Ja podaruję sobie ten motyw.
Jakbyś zapomniał to mógłbyś oderwać jakąś klamkę, co nie?
Jak uważasz.
Jeśli nie będą mieli chęci zrozumieć weźmy ich złapmy i pokażmy co przeżywałeś przez pieprzonych siedemdziesiąt lat.
A ja myślałam że jesteś James. To dla każdego.
Rozwalisz ich wszystkich prawda? Trzymam kciuki. (To już taka adnotacja do dzisiejszych wydarzeń.)
/Siedemdziesiąt lat... Brzmi jak jakiś pieprzony absurd, prawda? Ktoś powiedział mi kiedyś, że Bóg doświadcza tego, kogo miłuje, i jeśli to prawda, musi kochać mnie jak jasna cholera.
/Nie musisz trzymać za mnie kciuków, nie potrzebuję tego. Znajdę ich wszystkich, jednego po drugim, i najpierw pozbędę się każdego, na kim im zależy, a potem ich zabiję. Dokładnie tak, jak mnie uczyli.
Element zaskoczenia? Cóż ja takich niespodzianek nie lubię. (Kto lubi?) Ale przetrawiłam i zdaję się ogarnęłam wszystko.
OdpowiedzUsuńO to przepraszam. Ale tak teraz mi się wszystko z Rosją kojarzy. Będzie pył! To bardzo dobrze. Bardzo dobrze.
Zaraz lecę czytać dwie zaległe notki, to się wypowiem. ;)
Cóż te niespodziankowe ożywiania Marvela, chyba gdzieś przy dziesiątym razie straciły element zaskoczenia. Zgadzasz się? I kurcze: co oni jej zrobili? Tak, tak ten motyw sobie podaruj.
No siedemdziesiąt lat, to tak trochę długo... Ja zawsze wiedziałam że wszyscy cię kochają. A on to już w szczególności!
Szczerze życzę ci powodzenia. (Czy ze mną coś jest nie tak?) Już dawno nie życzyłam nikomu śmierci. Od wczoraj kiedy to mój królik (znów) zaczął gryźć kabelki. Dużo różnych kabelków.