5 marca 2016

Astrid Löfgren

#1 N, powinni otworzyć własne przedszkole, później szkoły.
Skąd pomysł na odcięcie się od wydarzeń z AoU.
Nosidełko od razu kojarzy mi się z bliskością. Jestem ciekawa czy w sytuacji zagrożenia i z Beccą w nosidełku, gotów by był do walki. Chyba za daleko poleciałam, ale przecież może być różnie.  
#2 Zastanowiło mnie, czy poruszysz szerzej wątek owej zastępczej matki, który podjął Fury.
Urocze. Można się wzruszyć i parę razy byłam tego bliska. Ta delikatność w wydaniu Bucky'ego jest tak dziwna, że aż mu pasuje. I tak najbardziej jestem ciekawa jego mądrości, gdy Becca wkroczy w wiek dojrzewania.
Rozpływam się.
/Cóż, uważam AoU za kompletną pomyłkę i na palcach jednej ręki mogłabym wymienić rzeczy, które podobały mi się w tym filmie. A i tak musiałabym się nad tym poważnie zastanowić. Dlatego na potrzeby miniaturki uznałam, że nigdy się to nie wydarzyło. Nie ma to jakiegoś wielkiego wpływu na świat przedstawiony, bo nie zamierzam się jakoś szczególnie w niego zagłębiać. To nie tego typu tekst, ot co. 
/Jak ujął to Fury - Bucky to typ matki lwicy, zawsze nim był. Jeśli nie miałby innego wyboru, walczyłby i robiłby to w taki sposób, by Becce nie spadł włos z głowy. Zapewne on sam porządnie by przy tym oberwał, bo za bardzo skupiałby się na chronieniu dziecka, by chronić także siebie. 

/Temat zostanie jeszcze poruszony, bo wypadałoby jednak napomknąć, skąd w ogóle wzięło się to dziecko, ale w to także nie będę się jakoś szczególnie zagłębiać. Specem od klonowania nie jestem, więc wolę nie zagłębiać się w temat, bo wyjdą z tego niezłe bzdury. 
/Cóż, nie raz okaże się, że Bucky wcale nie jest tak mądry, jak uważa, że jest. Dziecko sporo zweryfikuje. Szczególnie takie, które ma równie milusi i nieznośny charakterek, co tatuś. A jak jeszcze podkręcą go buzujące hormony... 
James, lepiej brzmi, owszem, ale i tak jest przykrywką, którą łatwo można przecież zdjąć. Zawsze słysząc czy czytając "przeszkolenie" będę myślała o torturach i sama już nie wiem, czy lepiej nazywać rzecz po imieniu, czy jednak próbować nadać jej łagodny ton. A stosujesz jakieś inne metody na zniesienie tego bólu?
Może i jest w tym tchórzostwo, ale moim zdaniem po prostu masz jakieś "ale", może nie uświadomione.
/Nic dziwnego w tym, że będziesz tak myślała, skoro tak właśnie było. A skoro ja wiem, o co chodzi, ty także to wiesz, łatwiej i prościej jest powiedzieć "przeszkolenie". Po co niepotrzebnie strzępić sobie język i psuć dzień? Opowiadanie o szczegółach nie sprawia mi jakieś szczególnej przyjemności, wiesz?
/Jestem egoistą, który nie chce umrzeć, choć wie, że powinien. To jest to ale.

1 komentarz:

  1. N, naprawdę ciężko sobie taką walkę wyobrazić. Przynajmniej ja nie potrafię. Fury, literówka się wkradła :)
    Wielką mam ochotę, żeby o mamusię wypytać, ale jednak powstrzymam się i poczekam.
    Czuję, że to będzie piękne.

    James, które szczegóły masz na myśli? Nie wiem, czy to odnosi się do przeszkolenia czy do pytania o metody radzenia sobie z bólem. Jeśli do pierwszego - żadnych historii nie wymagam, nie pytam o nie, nie chcę wiedzieć. To kwestia nazewnictwa, nic więcej.
    Przełóżmy to na język definicyjny: tak bardzo kocham siebie i mam w dupie innych, że nie chcę umrzeć, choć wiem, że powinienem, bo mi się to, kuźwa, należy. Tak właśnie myślisz?

    OdpowiedzUsuń