14 lipca 2016

Astrid Löfgren

N, a jest gdzieś jego wizerunek sprzed mutacji? Tak dla porównania. Bo chyba nie wyglądał tak od zawsze?
Cóż, miałby ręce pełne roboty… Byłoby to dość zajmujące przedsięwzięcie. 
/Niestety nie przypominam sobie, by gdziekolwiek pojawiła się retrospekcja z życia Arkady'ego przed mutacjami i eksperymentem, ale wiemy jednak, że był albinosem o czerwonych oczach. Przypuszczam jednak, że o wiele piękniejszy zapewne nie był.
/Co to dla niego. Pożyje ze cztery razy dłużej, więc musi znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcie.
Steve, a obecnie ufasz mu na tyle, by dać broń? W sumie i tak jej nie potrzebuje, jeśli zechce komuś coś zrobić, ale z bronią zawsze szybciej by poszło.
Czyli poszliście na jakiś układ? Coś za coś?
Właśnie, kiedyś. Gdy się na niego patrzy i czyta, jakich rzeczy się dopuścił i kim był w przeszłości – zapytaj Bucka, jeśliś ciekaw – to ma się wrażenie, chyba jedyne słuszne, że człowiekiem przestał być już dawno. 
/Gdyby Bucky chciał zrobić coś głupiego, już dawno by to zrobił i broń palna nie byłaby mu do tego potrzebna. Więc tak, ufam mu na tyle, by dać mu pistolet do ręki.
/Można powiedzieć, że niemal od początku zawieramy pewne układy. Tak jest po prostu sprawiedliwiej i żadna ze stron nie widzi w tym niczego niewłaściwego.
/Kiedy o coś pytam, Bucky opowiada mi czasem tak wiele wersji wydarzeń jednego zdarzenia, że aż sam się w nich plącze, więc poczekam aż sam mi coś powie.
Bucky, przestanę się do ciebie odzywać, żebyś usechł z tęsknoty.
Czym rosyjska wersja różniła się od tej twojej? Skoro i tak masz zamiar spieprzać, gdy tylko go zobaczysz, to po co w ogóle się w to wszystko pakujesz? Jeśli dobrze pamiętam niedawno twierdziłeś, że nie zamierzasz w żaden sposób pomagać wesołej gromadce. Co się zmieniło?
/Ta, już usycham, więdnę, a nawet i gniję. Dobra, to ostatnie jeszcze nie, ale kiedyś zgniję. Jak każdy. Chyba, że się skremuję. 
/Nie wiem czym dokładnie się różniła, nie jestem naukowcem. Wiem tylko, że leczył się w chuja szybciej, wydawał się być silniejszy, ale za to był ode mnie wolniejszy. Choć to akurat musi być kwestia indywidualnych predyspozycji, bo ze Steve'm, czy Szwadronem było to samo - byli ode mnie w różnych stopniach silniejsi, ale za to spokojnie potrafiłem prześcignąć każde z nich.
/No i nie mam co zrobić z życiem. Dlatego pakuję się w to kreatywne, bolesne, zbiorowe samobójstwo. W grupie raźniej, nie?

1 komentarz:

  1. N, musiał być uroczym dzieciątkiem przypominającym słodkiego aniołka. Nie wyobrażam sobie innej opcji.
    No tak, bo jeszcze by umarł z nudów. A tak przynajmniej śmierć Steve’a uratowałaby go od niej.

    Steve, skąd pewność, że nie robi głupich rzeczy za waszymi plecami?
    Bo nie ma w tym nic niewłaściwego, o ile korzyści obu stron są porównywalne.
    Myślisz, że tych wersji jest wiele, bo mieszają mu się rzeczywiste wydarzenia z tymi „wgranymi” czy po prostu kłamie i gubi się w zeznaniach?

    Bucky, o tak, skremuj się. Dorwałabym jakoś twoje prochy i zrobiłabym z nich diament. W końcu wyglądałbyś jak trzeba.
    To chyba znak, że twoim przeznaczeniem jest spieprzanie.
    A może pakujesz się w to ze względu na Steve’a? Boisz się go stracić, więc idziesz za nim, chcąc go chronić, albo zginąć razem. I wcale nie uciekniesz, kiedy pan Czerwona Śmierć postanowi wyssać z was życie. Ale dobra, nic nie mówiłam, bo się zaraz doczepisz.

    OdpowiedzUsuń