N, ach, czyli udowodniłby, że tych żyć nie jest zaledwie kilka, ale nieskończoność. Jednak wysunę stosowną prośbę do Wandy. Futerko nie może się zmarnować.
/Albo udowodniłby, że tak naprawdę mają tylko jedno i znowu przywróciłby powiedzenie, że w Marvela giną (nie "giną") tylko wujek Ben i Bucky. To Bucky. On tak potrafi.
/I już notuję, że za tydzień musi wpaść Wanda.
Ava, ostatecznie co wiesz o swojej matce? Jak ją pamiętasz?
Ostatni raz widziałam ją, gdy miałam dziewięć lat. Nie pamiętam prawie niczego sprzed szóstego roku życia, czyli sprzed czasu aż nas porwali. Choć tak naprawdę pewnie to nie było żadne porwanie. Pamiętam, że lubiła balet, uczyła mnie tańczyć i co wieczór nuciła mi melodię z Jeziora Łabędziego. Poza tym - nic. I że często musiałyśmy się przeprowadzać, nie wiem dlaczego. No i teraz przypomniałam sobie, że pracowała z Ivanem Somodorovem. Pracowała nad programem OPUS i kontrolowała to, jak podłączano nas do jednego z tych... urządzeń, przez które mam moc. Nic więcej.
Steve, a myślałam, że lubi ci we wszystkim przeszkadzać. Wybacz.
Możesz przecież zająć się jakimiś relaksującymi czynnościami. Chyba, że nie masz do takowych dostępu.
/Lubi. Ale wie, że jeśli wejdzie w kadr, będę szkicował także jego, bo w niczym mi to nie przeszkadza. Nawet wręcz przeciwnie, ponieważ lubię szkicować ludzi.
/Relaksuję się na siłowni. Naprawdę. Nic mnie tak nie odpręża, jak porządne zmęczenie się.
Bucky, próbowałeś wtedy uciekać czy coś?
Czyli łamiąc cię w ten sposób doprowadzili do tego, że przeszedłeś na ich stronę? Skoro im nie powiedziałeś, to chyba nikomu innemu też nie, więc dlaczego mówisz mi?
Mogę wymyślić pierdyliard powodów, a zależy mi na tych twoich.
/Nie, nie próbowałem. Byłem grzeczny. Jego zawsze słuchałem, bez względu na wszystko. Dobrze mi to zakodowali w głowie.
/Nie, ja... Nie nazwałbym tego w ten sposób. Po prostu... Doprowadzili mnie do takiego stanu, że wysiadałem już nie tylko fizycznie, ale psychicznie też. Potem dowiedziałem się, że Steve rozbił samolot i... Nie miałem już siły się stawiać. Zwyczajnie nie dawałem rady, bo wiedziałem, że i tak nikt mnie stamtąd nie wyciągnie.
/I nie powiedziałem tego ani Steve'owi, ani Wilsonowi, bo nie upokorzę się przed nimi aż tak. A ty? Jeśli komuś powiesz, kto uwierzy? Jeśli mnie wyśmiejesz, nie bardzo mnie to obejdzie. Właściwie to wcale mnie to nie obejdzie, bez obrazy.
/A moim powodem jest to, że nie chcę tego powiedzieć. Będziesz mnie zmuszać? Nie chcę tego powiedzieć na głos, wolę udawać, że nic się nie stało.
N, nie, tak nie mogłoby być, bo nie pożyłby zbyt długo we właściwym ciele. To już by było totalnie niesprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńŻeby tylko wzięła tę prośbę na poważnie i rozpatrzyła ją pozytywnie. Rozmowy z kocim Bucky'm byłyby chyba jeszcze bardziej porywające niż z Bucky'm w trybie WS.
Ava, dużo dzieciaków spotkał podobny los? Wiesz coś na ten temat? I gdybyś mogła teraz jej coś powiedzieć, co by to było?
Steve, powinieneś to opatentować. Toć to swoisty odstraszacz Bucky’ego, zapewne czasem byłby bardzo przydatny. A tak poważnie to się wam chyba chłopak trochę łamie, więc miejcie na niego oko. Bardziej niż zwykle.
Długo trwa taki wyczerpujący trening? Bo chyba wolniej się męczysz, czyż nie?
Bucky, więc żaden z elementów prania mózgu nie wyróżniał się istotnie i wszystkie jednocześnie stosowane spowodowały, że się poddałeś. Tak jest bliżej prawdy?
To nie są rzeczy, o których opowiada się od tak, James, nieważne jak bardzo silny jesteś, albo ci się wydaje, że jesteś. Coś cię do tego popchnęło i na pewno nie to, że szukam rzeczy, którą mogłabym cię od czasu do czasu podręczyć, bo dobrze wiesz, że tego bym nie wykorzystała. Przede mną też się upokarzasz – w twoim mniemaniu – a jednak mówisz. I obeszłoby cię to, gwarantuję. Poza tym mam nadzieję, że wiesz, że w każdej chwili Steve lub Sam mogą to przeczytać.
„Nie chcę powiedzieć, bo nie chcę powiedzieć”? Nie, nie będę cię zmuszać, i tak już nie mam do czego. W każdym razie gratuluję, że to powiedziałeś, bo to niełatwa sprawa. Tym bardziej, jeśli jest się mężczyzną.