N, w takim razie co będzie z „kot ma ileś tam żyć”… Może jednak niech zostanie w człowieczym wcieleniu.
No jak to co? Bucky udowodni wszystkim, że to nieprawda! Ale ma takiego farta, że żyje w świecie, w którym niemal każdy "umiera", nie umiera, więc nie musimy się martwić :P
Ava, jak się o tym dowiedziałaś?
Przypomniałam sobie. W jednej chwili nie miałam o tym pojęcia, a w drugiej dostałam... olśnienia i o wszystkim sobie przypomniałam. Znaczy nie o wszystkim, bo to tylko skrawki.
Steve, ale wtedy chyba musiałoby się coś przydarzyć Jennifer, albo musiałby istnieć ktoś o podobnych umiejętnościach, prawda?
Bucky się jeszcze nie wpieprza namolnie w kadry?
Za dużo pracujesz. Czas wolny to powinien być czas wolny.
/Nie możemy wykluczać, że ktoś taki istnieje. Tak jak nie możemy wykluczać, że kiedyś nie wydarzy się coś, co postawi nas na przeciw siebie. Wszystko jest możliwe, choć wolałbym tego uniknąć.
/A Bucky raczej ucieka z kadru, niż namolnie się w niego wpycha. Nie lubi, gdy go szkicuję. I słownictwo, proszę.
/Naprawdę nie jestem fanem nicnierobienia. Wolę mieć jakieś zajęcie, przynajmniej nie myślę wtedy zbyt dużo o tym, o czym nie powinienem.
Bucky, ciekawe ile mu zajęło wypracowanie swojej pozycji. Trzymał cię przy sobie, żeby nikt nie spróbował pomóc mu zejść z tego świata, czy może raczej dla zabawy?
Skąd wiesz, że Lukinowi chodziło tylko – aż – o pokazanie ci miejsca w szeregu i upokorzenie? To chyba miałeś szczęście w nieszczęściu, że woleli kobiety. Wiem, że homoseksualizm uznawany był w tamtych czasach za dewiację, ale skoro na wysokich stołkach zdarzali się towarzysze homoseksualiści, to w Departamencie też mogli być. Rozmawiałeś w ogóle z kimś o Lukinie? Z Samem albo Steve’m?
Nie, nie dziwi mnie to. Jaki jest tego powód?
/Nie wiem po co mnie przy sobie trzymał. Był już jedną nogą na tamtym świecie i wykitował sam, bez żadnej pomocy, zżerany jakimiś choróbskami. Departamentem rządził już wtedy ktoś inny, on był już za stary. Ale jakoś załatwił, że miał mnie przy sobie. Robiłem za jego ochroniarza, mieszkałem z nim, a nawet wychodziłem z nim na cholerne spacerki.
/Nie wiem o co mu chodziło. Wiem tylko to, co mi wtedy mówili, czyli tak naprawdę gówno wiem. Chociaż tego, że chodziło o upokorzenie, nie trzeba się jakoś szczególnie domyślać. Zwłaszcza, że to ... To była dewiacja, co dawało im kolejne powody, żeby podkopać mnie psychicznie. Jak mówiłem, Lukin lubił obracać wszystko tak, by wychodziło na to, że to moja wina, że sam jestem sobie winien. Jak już zacząłem myśleć jak chcieli, a raczej jak już zacząłem nie myśleć, nie bawili się w takie zagrywki, ale wtedy tak. Uratowali mnie, życie mi ocalili, a ja, z tej zgniłej Ameryki, deprawowałem lojalnych żołnierzy Mateczki Rosji. I nie, nie mówiłem o tym ani Wilsonowi, ani tym bardziej Steve'owi i nie zamierzam tego zmieniać.
/No jak myślisz, jak jest powód? I tak tego nie powiem.
N, ach, czyli udowodniłby, że tych żyć nie jest zaledwie kilka, ale nieskończoność. Jednak wysunę stosowną prośbę do Wandy. Futerko nie może się zmarnować.
OdpowiedzUsuńAva, ostatecznie co wiesz o swojej matce? Jak ją pamiętasz?
Steve, a myślałam, że lubi ci we wszystkim przeszkadzać. Wybacz.
Możesz przecież zająć się jakimiś relaksującymi czynnościami. Chyba, że nie masz do takowych dostępu.
Bucky, próbowałeś wtedy uciekać czy coś?
Czyli łamiąc cię w ten sposób doprowadzili do tego, że przeszedłeś na ich stronę? Skoro im nie powiedziałeś, to chyba nikomu innemu też nie, więc dlaczego mówisz mi?
Mogę wymyślić pierdyliard powodów, a zależy mi na tych twoich.