21 września 2016

RIVOLETTA

Uj to się nieźle pomyliłam. Po tym co przeczytałam jedyne słowo jakie przychodzi mi na myśl to nieźle.
A pierdołowatość Buckyego ma już rangę legendy. Jest to człowiek paradoks i wielu talentów.
I chyba pominełaś moją odpowiedzieć do Howarda, tak mi się wydaje
/Orgin Winter Soldiera uchodzi za jeden z najtragiczniejszych. Ales Kot powiedział kiedyś o komiksowym Bucky'm: „On zabijał dla Amerykanów. Zabijał dla Sowietów. Tracił swoich bliskich w straszliwy sposób. Jego mózg był wielokrotnie przeprogramowany. Praktycznie nie miał dzieciństwa. A do tego wszystkiego jest nadzwyczaj sprawną maszyną do krzywdzenia ludzi”. Komiksowy Bucky od dziecka szkolony był do walki, a więc do zabijania, wpajano mu wojskową ideologię i nienawiść do wrogów. Ciągnęło go do bijatyk, na wojnę, był porywczy, czasem agresywny, chwiejny. I te wszystkie rzeczy były idealnymi podwalinami pod to, co wpajali mu później Rosjanie. Gdyby nie jego dzieciństwo, jego młodzieńcze lata, złamanie go zajęłoby im więcej czasu, nawet mimo amnezji.
/Kocham w nim właśnie to, że jest chodzącym paradoksem. Maszyna do zabijania, która potyka się o własne nogi. Bezwzględny morderca, który specjalnie chybia, kiedy na celowniku pojawiają się dzieci, i który je z nimi lody, oglądając pokaz fajerwerków. W jednej chwili wielki awanturnik, hazardzista, który demoluje bary, a w drugiej nosi kolorowe fartuszki, związuje włosy w koczki, lubi dostawać kwiaty i kocha wszystko, co jest słodkie.
H, Ja to raczej do miejscowych się nie zaliczam
 To żadna przeszkoda.

S, A często te momenty się pojawiają czy tylko raz na jakiś czas?
Tak to zdecydowanie duży sukces.
Niemal wszystkie czyli nie macie pewności co do ich ilości?
/Raz na jakiś czas. Zdecydowanie częściej Bucky bywa dzieckiem szczęścia, któremu z każdych kłopotów udaje się wyjść obronną ręką, niż magnesem na nieszczęścia. Na całe szczęście.
/Nie mamy zupełnej pewności, jeszcze nie. Nie wiemy czy wezwane przez nich posiłki nie przekroczyły granicy. Ale dowiemy się tego i zajmiemy się tym.
B, To ma pan naprawde duże szczęście jeżeli chodzi o ma ale z tym wojskiem to ja bym nie mówiła hop dopóki się nie przeskoczy. Wszystko może się zmienić.
A twoje siostry? Też takie wspaniałe jak ma?
/Nie musisz nazywać mnie panem, ma'am. Jestem rocznik dwudziesty drugi, To mnie postarza. I muszę przyznać, że jestem raczej typem, który mówi hop przed skokiem, by lepiej się zmotywować. I póki co, udaje mi się jednak przeskakiwać każdą przeszkodę, nawet jeśli potykam się po drodze.
/Moje siostry? Becca jest cztery lata młodsza ode mnie. To naprawdę czarująca młoda dama, która najbardziej wdała się w naszą ma. Choć czasem wychodzi z niej nieznośna pannica. Ida ma szesnaście lat, miała urodziny miesiąc temu. Muszę przyznać, że charakterem bliżej jest jej do Steve'a niż do mnie, i czasem też ma takie... artystyczne zapędy. Kimberly jest najmłodsza i chyba równie nieznośna co ja.

1 komentarz:

  1. Przepraszam że dziś tak późno pisze ale mam urwanie głowy związene i z szkołą i bierzmowaniem jeszcze choroba mnie zaczyna brać. Cudowny dzieńnie ma co.
    Nie do końca rozumiem. Czyli, gdyby nie był przygotowywany do walk i nie zaciągnął się do wojska to by go dłużej łamali? Moim zdaniem jeszcze szybciej bo nie byłby przygotowany fizycznie ani psychicznie na tortury albo mordercze treningi lub brutalne przesłuchania
    I jak go tu nie kochać.

    H, Taa chyba że jest się mieszkanką okupowanego państwa. To już jest raczej przeszkoda.

    S, A co oprócz walki z Hydrą i odbijaniem miast robicie?

    B, Wiesz ja mam noespełna 15 lat i już mi mówią pani więc co ja mam powiedzieć?
    U mnie to raczej nie działa. Uważam że szczęście musi się skończyć prędzej czy później.
    Po tym co napisałeś można wywnioskować że Becca miała już kilków adoratorów?

    OdpowiedzUsuń