22 października 2016

Astrid Löfgren

N, cztery buckysie, jeden Bucky, i później jeszcze mniejsze buckysie. Nawał szczęścia. Podziwiam babeczkę.
Prawie się popłakałam ze śmiechu. To jej mundur? Jeśli masz gdzieś linka, podeślij <3 
/Może jest nadzieja, że z każdym pokoleniem jego geny słabły, więc wnuczęta nie były już tak uciążliwe? Zresztą, kogo ja oszukuję. Takich genów nic nie osłabi, one pokonają każdą zasadę dziedziczenia, wszystko. Bo to buckysiowe geny.
/Tutaj jest linczek, proszę bardzo. 
Wanda, ach, czyli z tych roślin robisz jakieś produkty. Fajnie. Skąd się w ogóle wzięła ta pasja, jeśli tak to można nazwać?
 Nie, nie robię. Znaczy, jeszcze nie robię, rośliny są zbyt małe. I sama nie wiem skąd ten pomysł. Chciałam po prostu znaleźć sobie jakieś zajęcie.Wtedy jeszcze nie było w tym niczego głębszego.
Steve, już myślałam, że sobie wymyślił jakąś ekspresję i używa jej aż do przesady.
O matko. Wiem, że miasta nie podasz, ale może chociaż w jakim kraju jest ta baza?
 Niemcy, ze względu na położenie. To niemal środek Europy, do Azji czy Ameryki można dostać się po kilku godzinach lotu Jetem. 
Bucky, ojej, nie chcesz się ze mną pogniewać. Miło <3 Ale tak, ja wiem, że to wiele wyjaśnia. 
 Odpowiedz mi na jedno pytanie, co? Choć pewnie i tak tego nie zrobisz, bo to pewnie tajemnica, którą zabierzesz do grobu, ale... Skoro tak działam ci na nerwy, po co je sobie psujesz, rozmawiając ze mną?

1 komentarz:

  1. N, dzięki temu ród Barnesów przetrwa wieki. Trzeba mu za te geny dziękować.
    Dziękuję. Już widzę, że zapowiada się fantastyczna lektura.

    Steve, a w Niemczech jest równocześnie bezpieczniej?

    Bucky, bo jestem nienormalna. To nie tak, że cały czas mnie denerwujesz. A jak już to jest to zazwyczaj do zniesienia. Czasami nie, ale w końcu jesteśmy tylko ludźmi.

    OdpowiedzUsuń