4 stycznia 2017

Astrid Löfgren

N, w łóżku raczej nie rozmawia się na porywające tematy godne króla. Pewnie to w niej widzi.
Przepraszam, nie chciałam cię narażać na stratę czasu :( Bucky powinien tworzyć nowe marki, nowe przysłowia, wszystko nowe.
Jej się polepszy, a komuś innemu pogorszy :P
/Mógł zostawić sobie Kwenthrith. W niej to by widział jeszcze więcej niż w Judytce. Chyba, że lubi taki... nawet nie wiem jak określi jej typ, taka jest nijaka. Już wolę żonkę Rollo, ona ma chociaż jakiś charakter. 
/Już widzę te jego przysłowia i mądrości życiowe. "Jeśli życie rzuca ci kłody pod nogi, weź jedną z nich i ostro mu przychrzań". "Jeśli czegoś bardzo chcesz, bierz to, nie zwracają uwagi na łamane przez siebie prawa. Nawet jeśli jest to porwanie dziecka i wywiezienie go na drugi koniec świata. Ktoś ma coś przeciwko? Przychrzań mu". "Ktoś cię obraża? Przychrzań mu. W głowę. Krzesłem. A potem się rozpłacz i ci wybaczą".
/Powiem tak - w pewnym momencie niemal wszystkim mocno się pogorszy, przez co przeoczą coś bardzo istotnego. Bardzo. I będzie to już niedługo.
Sam, w skali od 1 do 10 jak bardzo niebezpieczna jest surowica?
 Dziesięć i pół. W porywach do jedenastu. Wszystko zależy od tego, na kim zostanie użyta. Poważnie, wyobraź sobie... Bruce'a Bannera, który by się tego nawdychał. Wtedy skala wzrasta do dwudziestu.
Steve, wiecie chociaż jak się nazywa?
Macie kogoś, na kim mógłby antidotum przetestować? 
/Jej pseudonim to Fault Zone. Najprawdopodobniej nazywa się Maria Petrova. Udało nam się dowiedzieć, że dawniej była jedną z najmłodszych baletnic moskiewskiego teatru. Kiedy miała piętnaście lat, brała udział w wypadku samochodowym, w którym doszło u niej do uszkodzenia kręgosłupa i paraliżu poniżej pasa. Jej rodzice zmarli na miejscu. Wtedy musiała trafić na Ivana Somodorova.
/I cóż, nie, nie mamy. Na zwierzętach antidotum może zadziałać inaczej niż na ludziach. Potrzebujemy więc zainfekowanego człowieka. Nieczłowieka także. 
Bucky, emh, ja tu widzę duży krok. Właśnie przestałeś trzymać to w sobie, chociaż może nie jestem odpowiednim adresatem. Gdybanie jakoś ci pomaga?
 Gówno prawda, to żaden krok. Jakbym chciał... Powiedzmy, że wyznać komuś miłość i zamiast powiedzieć to osobie, do której to czuję, powiedziałbym to komuś całkowicie innemu, to by się to liczyło? Jakoś wątpię.

1 komentarz:

  1. N, za to z werwą Kwenthrith mogłoby nie wytrzymać mu serducho, chociaż oczywiście milej by się ją oglądało u jego boku, niż nijaką (to najidealniejsze słowo) Judytką.
    Ja bym za nim szła! Nawet ciemną ulicą. Jego kult mógłby urosnąć do rangi religii.
    Och, więc trzeba będzie wyszukiwać pułapki i niuanse. Dobrze wiedzieć.

    Sam, oj, myślę, że nie ma takiej skali, w której by się zmieścił. Co oprócz "znieczulicy" powoduje ten środek? Wiesz coś na ten temat?

    Steve, a kto z nią próbuje rozmawiać?
    To możliwe, by kogoś takiego znaleźć?

    Bucky, porównanie czegoś negatywnego z pozytywnym to świetny pomysł. Jak ktoś mnie leje po mordzie dzień w dzień, boję się tego kogoś, nikomu o tym nie mówię, jestem z tym sama, nikt nic nie wie, a ja udaję, że wszystko spoko, to mam mniejsze szanse, że koszmar się skończy. A jak komuś powiem, choćby jednej osobie, to ktoś już wie. Ten ktoś, kto wie, może zauważyć w którymś momencie, że coś się dzieje. Jeśli będę miała szczęście, ten ktoś może zareagować, chociaż od razu nie będę w stanie przyznać, że tak, jestem bita dzień w dzień. Ten ktoś daje mi alternatywę, bo wie to, czego nie wie nikt. Daje też zalążek bezpieczeństwa, którego wcześniej nie miałam wcale. Parę miesięcy wstecz nie przyznałbyś się w taki sposób do słabości. To jest twój krok. Ale dobra, co ja tam wiem.

    OdpowiedzUsuń