3 marca 2017

Astrid Löfgren

N, mówimy o zamknięciu go w odosobnieniu bez jego zgody czy za zgodą? To jest duża różnica.
Ta, wiem aż za dobrze. Oni te tulipany z butelek też robią z miłości. A że posłużą się twoją głową? To czysta namiętność! Takie twory tylko pokazują, jak zniekształcane jest pojęcie miłości. Oczywiście zabić z miłości się da, ale nie z tej zdrowej, normalnej. W opkach mamy przejście z nienormalnej, całkowicie niedopuszczalnej miłości do tej prawdziwej, takiej, jaka powinna być. Żeby było zabawnie, oba te rodzaje traktowane są tak, jakby były jednym i tym samym, a jedyną różnicą są nikłe przesłanki normalności - zamiast butelkowych tulipanów czerwone róże; zamiast duszenia naszyjnik. A ludzie się tak łatwo nie zmieniają, o tym autorki często zapominają. 
/Wydaje mi się, że działało to na takiej samej zasadzie, jak z Daisy. Czyli "Całe twoje życie wywróciło się do góry nogami? Zamiast pomocy psychologicznej wywieziemy cię na odludzie, do domku mutanta gamma, Tam masz jedzenie. Wracamy za dwa tygodnie, pa!", więc to raczej nie do końca odbywało się za zgodą wywiezionego. To było raczej postawienie kogoś przed faktem dokonanym.
/Pamiętam, że tylko raz trafiłam na bloga (o Lokim, bodajże), w którym ta "miłość" pokazana była dość realnie. Czyli nie było żadnej miłości, a wygodna, manipulacja i wykorzystywanie naiwnej panny, która wierzyła w to, że pan bożek się zmieni się pod jej wpływem. Zapowiadało się schematycznie i byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona, kiedy okazało się, że to było tylko jedno wielkie przedstawienie ukartowane przez obślizgłego typa, który potrzebował schronienia. Ale to był raczej tylko wyjątek potwierdzający regułę i niektóre dziewczęta będą w to wierzyć, póki same się nie natną.
Steve, nikt się nie dowie.
 Tak, nikt się nie dowie. Ponieważ niczego nie zdradzę.
Bucky, "głównie" jest tożsame z "czasem"?
 Eemmm... Nie? Znaczy, na pewno nie, a mi chodziło raczej o to, że czasem mówię głównie to, co mi ślina na język przyniesie. Nie zawsze, ale w takich konkretnych momentach, kiedy tak jest. To miałem chyba na myśli. Chociaż nie jestem do końca pewien, ale udawajmy, że tak.

1 komentarz:

  1. N, i tam ten ktoś był całkiem sam? Tak całkiem, całkiem? Jak rozumiem, ten cudowny domek na zadupiu był bacznie strzeżony, żeby klient nie mógł uciec, tak?
    I tak to powinno wyglądać. W sumie już lepiej, żeby nastolatki pisały badziewia, niż trafiały na takich typów, żeby na własnej skórze zobaczyć, co to znaczy być z kimś tak moralnie złym. A już w ogóle najlepiej by było, gdyby trochę myślały i pobuszowały w sieci, chociażby na forach, zanim przeniosą pomysły do Worda czy na papier. Raczej tego nie uświadczymy. Ale ważne, że są perełki. To pocieszające. Delikatnie.

    Steve, no dooobra. Co tam u Sharon?

    Bucky, przeczytaj to na głos i się zastanów, czy to ma sens. Udawać nie zamierzam.

    OdpowiedzUsuń