Najlepsza opcja

Porno-fick numer trzy.
Bucky cierpi, Steve cierpi, T'Challa postawia im pomóc i zgarnia ich z Syberii. Zabiera ich w bezpieczne miejsce, Bucky chce się zamrozić, a Steve cierpi jeszcze bardziej.

166 komentarzy:

  1. Nie ważne jak bardzo starałby się przed tym bronić, nie mógłby nie dostrzec tego, jak piękny widok rozciągał się z okien. Nigdy nie zachwycał się takimi rzeczami, były mu niemal zupełnie obojętne, ale w widoku wakandyjskiej dżungli było coś, co go do siebie przyciągało. Fascynowało go.
    Przytrzymując się okna, by zachować równowagę przy braku ramienia, okrążył przydzieloną mu sypialnie, pochłaniając wzrokiem każdy liść, każdy kwiat, kamień i owada, widoczne w oddali góry.

    Steve jeszcze do niego nie przyszedł.

    Wiedział jednak, że w końcu przyjdzie i będą musieli porozmawiać. Przez całe to zamieszanie z Zemo i Protokołem, nie mieli na to czasu.
    A Bucky chciałby z nim porozmawiać. Sam na sam, szerze, pierwszy raz od tak wielu lat. Chciałby dowiedzieć się... nie, nie - upewnić się, bo on już to wiedział, czy wszystko, co pamięta, było prawdziwe. Nie był pewien. Pewnie tylko wmawiał sobie niektóre rzeczy, uroił je. Wiedział, że Steve Rogers go kochał. Jednak pewnie nie inaczej niż przyjaciela, niż swojego brata. Reszta musiała być tylko jego wymysłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steve nie spodziewał się pomocy ze strony T'Challi, ale po upewnieniu się o jego dobrych zamiarach był mu wdzięczny.
      W końcu Bucky jest bezpieczny.
      A dla niego tylko to się liczyło.
      Mężczyzna był mu tak bliski a zarazem tak daleki.. Nie wiedział co i czy jeszcze coś ich łączy.
      Czy Bucky pamięta go tak, jak Steve jego?
      Czy są w stanie to jeszcze odbudować?

      Po krótkiej rozmowie z królem poprosił służbę o koktajle, dla niego i Bucky'ego. Mimo wszystko muszą dostarczać makro i mikro elementy do organizmu. A smaki tego świata nie zawsze odpowiadały a w wodnej konsystencji były do przełknięcia.

      Wszedł do sypialni starając się ukryć swoje podenerwowanie, które odczuwał naprzemiennie ze smutkiem z krzywdy przyjaciela.
      -Cześć - wszedł powoli w głąb pomieszczenia patrząc jak Bucky ostrożnie chodzi.
      Na ten widok serce mu zakuło. Nie tak przecież miało być.

      Usuń
    2. Wsparł się o szybę, stając w miejscu, kiedy drzwi się otworzyły, a Steve wszedł do środka. Uśmiechnął się, choć przez wciąż opuchniętą, obolałą twarz, wyszedł mu raczej niemrawy grymas.

      Steve nie wyglądał lepiej. Limo, masa siniaków i otarć, pewnie także złamać, o których Steve nie chciał mu powiedzieć.

      - Też nie możesz spać? - spytał, ostrożnie puszczają szybę i kierując się w stronę łóżka, by móc na nim usiąść. Utrzymywanie równowagi szło mu coraz lepiej, potknął się tylko raz.

      Usiadł, próbując zdusić jęk. Wciąż wszystko bolało go jak diabli, ale wiedział, że nie musi dusić tego w sobie.

      - Rozmawiałeś z T'Challą? - spytał, domyślając się, że Steve wie już o jego planach co do komory. Dlatego był taki niemrawy. - Sen będzie najlepszym wyjściem dla wszystkich, wiesz to.

      Usuń
    3. Westchnął cicho spoglądając na niego.
      Dopiero co go odzyskał i już miałby przyjaciela stracić.
      -Wiesz, że tak nie jest - podszedł do łóżka i podał mu jedną szklankę. Rozejrzał się wkoło i widząc fotel blisko łóżka usiadł na nim.
      -T'Challa ma zaufanych lekarzy, nie musisz się hibernować. -Nie dodał na głos, że tego nie chce.
      Nie chciał wyjść na egoistę.
      -Zawsze to powtarzam, ale zawsze dawaliśmy radę, damy i teraz -spojrzał na niego pewniej, nieco się prostując przez co od razu wyglądał donośniej. -Nie musisz tego robić - przez jego oczy przewinął się cień smutku.

      Usuń
    4. - Jasne, nie muszę. W końcu co złego może się stać? - Wzruszył ramieniem. - Och, tak, możemy mieć powtórkę z Berlina, ale co tam. Ile osób wtedy zabiłem? - Zmarszczył czoło, przybierając nieco ironiczny ton. Odstawił szklankę na dziwny, modernistyczny stolik nocny i przetarł twarz dłonią, zaczynając już spokojniej: - Steve, to będzie najlepsze wyjście. Dla wszystkich. - Uśmiechnął się gorzko. - Przynajmniej póki nikt nie znajdzie sposobu, by wyciągnąć mi to z głowy.

      Potarł udo dłonią, zaciskając palce za każdym razem, kiedy w lewym barku łapał go ten dziwny skurcz.

      - Boli mnie ramię - przyznał. - Kiedy Stark zniszczył protezę, uszkodził połączenia nerwowe - powiedział mu to, czego dowiedział się od lekarzy. - Dlatego tak boli.

      Zapatrzył się w widok za oknem, w ciemną dżunglę, oświetlaną jedynie kilkoma zewnętrznymi lampami.

      - Idealny widok do szkicowania, co? - zagadnął.

      Usuń
    5. -Ale.. Dopiero co znaleźliśmy schronienie, miejsce w którym możemy zregenerować się i zastanowić co dalej na spokojnie.. A ty- oblizał wargi pochylając głowę do dołu- naprawdę to jest to, czego chcesz?
      Nie uniósł na niego spojrzenia.
      Nie chciał by jego cierpienie było widoczne.

      -Pomóc jakoś? - ze zmartwieniem spojrzał na jego bark. -Mogą to zniwelować?
      Gdy usłyszał pytanie oderwał od niego zmartwione spojrzenie.
      -Tak. Zapewne będę próbował oddać magię tego miejsca- mimo wszystko było czuć, że jest ten temat naciągany.

      Usuń
    6. - Żadne miejsce nie będzie bezpieczne, póki wystarczy kilka cholernych słów, żebym stracił rozum. Próbowałem zabić cię już trzy razy i... - Spojrzał na niego, próbując samym spojrzeniem przekazać mu wszystko to, czego nie potrafił powiedzieć na głos. - Ja... I ja się boję, jak jasna cholera, ale... - Zaczął skubać między palcami brzeg białej koszulki. - Co innego mogę zrobić? Nie zatrzymam tego. A nie chcę... - Oblizał dolną, zaschniętą wargę. - Nie chcę już nikogo skrzywdzić. Nie chcę kiedyś znów się z tego obudzić i zobaczyć, że tym razem udało mi się cię zabić. - Spojrzał na niego niemal błagalnie. - Na samą myśl o tym czuję, jak serce rozpada mi się na kawałki. - Przyłożył dłoń do lewej piersi. - Ból ramienia to przy tym nic.

      Usuń
    7. -Bucky- załamał mu się głos. - Ale nie zabiłeś mnie i wiem, że nie zabijesz - położył jedną dłoń na łóżku. - Wiem, że nigdy świadomie byś mnie nie skrzywdził i nie obwiniam Cię za to..

      Odetchnął parę razy głęboko - Jestem tu, będę tu i chciałbym abyś ty był..

      Usuń
    8. - Ale ja tego nie wiem - podkreślił. - I to jest problem. Póki ta cholerna książka gdzieś tam jest, nigdy niczego nie będę mógł być pewien. Co jeśli następnym razem nie będzie cie obok, kiedy ktoś jej użyje? - Zgarbił się, chowając twarz w dłoni. - Tak, wiem, że mnie nie obwiniasz za to wszystko, co zrobiłem, ale... To nie ma znaczenia. Bo to zrobiłem. - Spojrzał na niego, starając się nie wyglądać jak żałosny, kopnięty pies.

      Usuń
    9. Chciał usiąść obok niego, objąć, trzymać w swoich ramionach aż się uspokoi.
      Ale siedział dalej, jedynie zacisnął palce na pościeli.
      -Będziemy szukać jej, jak i sposobu, by jak najlepiej ci pomóc. - Patrzył na niego wierząc w swoje słowa- I to nie ty Bucky.. Nie ty -pokręcił głową- wierzę, że nadejdzie dzień, w którym przestaniesz się o to obwiniać..

      Usuń
    10. Parsknął gorzko.

      - Nie rozumiesz. - Pokręcił głową. - Wiem, że to nie moja wina. Ale i tak to zrobiłem. Tymi ręko... - przerwał. - A no tak... - zaśmiał się, może nieco zbyt nerwowo. - Ciągle zapominam, że jej nie ma. Muszę się przyzwyczaić. Pamiętasz jaki kiedyś ciągle zapominałem, że... urosłeś? - zmienił temat, uśmiechając się już nieco szczerzej. - Zrobiłeś się taki wielki. I byłeś jak grzejnik. Pamiętam jak siłą mnie przytulałeś, żebym nie dostał hipotermii, bo byłem chory i nie chciałem twojego koca - zaśmiał się.

      Usuń
    11. -wiesz, że T'Challa może dla nas sprowadzić kogoś od-stuknął się w głowę by tym rozluźnić atmosferę.

      -Pamiętam - pokiwał głową patrząc na niego miękko - ty też się zawsze mną opiekowałeś.. Nie mógłbym inaczej - dłonią którą popierał się na łóżku sięgnął do swojego karku. - Też długi czas nie umiałem się przygotować do tego jaki jestem duży, ale jak widać są tego plusy -zaśmiał się.

      Usuń
    12. - Pamiętam. - Pokiwał głową. - Dużo rzeczy już pamiętam - przyznał, uśmiechając się lekko. Może nawet uda mu się całkiem zboczyć z niemiłego tematu? - Chociaż czasem wciąż nie jestem pewien, czy czegoś nie pomieszałem. Im wcześniejsze wspomnienia, tym gorzej. To, co było przed wojną, to czasem wciąż jedna, wielka pustka. Później jest już lepiej - mówił, opierając łokieć na kolanie i wspierając na nim brodę. - Wojnę pamiętam najlepiej i... - Przygryzł wewnętrzną stronę policzka, by nie powiedzieć za dużo. - Byliśmy... przyjaciółmi?

      Usuń
    13. Steve uśmiechnął się na słowa mężczyzny - Widzisz? Może uda się sprawić, że te wspomnienia będą twoją kotwicą..? -Spytał nienachalnie.

      Speszył się lekko na pytanie Bucky'ego. Ten dopiero co odzyskuje wspomnienia, nie może zatem rzucić go na głębokłą wodę.
      Bucky zasługuje by "to" potoczyło się własnym tempem i by mógł poukładać to sobie sam.
      Wszystko się zmieniło od tamtej pory.. "to" też przecież mogło przeminąć.
      Choć serce Steve'a kurczyło się na samą myśl.
      -Jesteśmy - spojrzał na niego - cały czas nimi jesteśmy.

      Usuń
    14. - Ta, w Berlinie zadziałało to znakomicie - skwitował. - Steve, minęły dwa lata i zdążyłem... nieco to wszystko sobie uporządkować. Czasem wciąż mieszają mi się niektóre rzeczy, części nie jestem pewien, ale... Nie chcę, żebyś mnie okłamywał czy coś - powiedział, przekręcając się przy tym tak, by móc oprzeć się plecami o wezgłowie łóżka. - Wiem, kiedy kłamiesz albo coś ukrywasz. Każdy to wie, bo kłamca z ciebie beznadziejny. - Uśmiechnął się kącikami ust. - Wiesz o co pytam?

      Usuń
    15. Zdradziecki rumieniec skradł mu się na twarz.
      Mimo, że kochali się z Bucky'm to wciąż zachowali przyjaźń, co sprawiało, że było to bardziej wyjątkowe.
      -Nie okłamuję cię, zawsze się przyjazniliśmy... Nie wypiłeś swojej porcji- kiwnął głową na stolik ze szklanką koktajlu.- Wypij proszę, mało jesz.. Martwi mnie to- przyznał zgodnie z prawdą, co jak myślał pozwoli mu ukraść czas.

      Usuń
    16. - Mam nie przyjmować pokarmów i ograniczyć płyny, mam całą listę badań na jutro. Zapomniałem ci powiedzieć. - Uśmiechnął się przepraszająco. - Ale musisz się przyzwyczaić, często o czymś zapominam - dodał, nie próbując nawet ukryć grymasu. - I wiem, że ściemniasz, Rogers. Widzę to po tobie. - Spojrzał na niego znacząco. - Pewnych rzeczy nie było w muzeum czy w książkach - zaczął, mając nadzieję, że Steve w końcu pójdzie tym tropem. - I to z nimi mam problem.

      Usuń
    17. -To nic, że zapomniałeś. Być przy tobie na badaniach? - Zapytał jaby miał go podczas ich trzymać za rękę.
      Ale wolałby mieć pewność, że Bucky'emu nie stanie się krzywda i.. że nie dostanie ataku paniki.
      -Dlaczego miałbym cię okłamywać, sam powiedziałeś że tego nie potrafie. A nawet gdybym umiał to ciebie nigdy bym nie okłamał -przełknął nieco ślinę lawirując jak ma wybrnąć- a z czym konkretnie? Z dzieciństwem?

      Usuń
    18. - Nie potrafisz kłamać, ale potrafisz za to zatajać niektóre rzeczy i mieszać, prawda? -Uśmiechnął się do niego, wiedząc, że właśnie to Steve próbuje teraz robić. - Mam problemy z głową, ale nie jestem głupi. A twoje lawirowanie mi nie pomoże - powiedział, starając spojrzeć na niego błagalnym wzrokiem. - Mam małe problemy z wysławianiem się - parsknął, próbując dobrać dobre słowa. - Czy ty i ja, kiedyś... - Oblizał dolną wargę. - Coś...

      Usuń
    19. Wcięło go. Miał taką nadzieję, że Bucky go o to nie zapyta. Ale cóż, nadzieja matką głupich jak to mawiają.
      Nie chciał niczego narzucać Bucky'emu, wolał by ten sam do tego doszedł.. A co jeśli ten teraźniejszy Bucky nie za bardzo popiera takie rzeczy i relacje?
      Poza tym, nie jest na to gotowy.
      Najpierw musi wydobrzeć.
      Później dojść do siebie i do wspomnień wszystkich.
      A w tym czasie może siebie, swoją osobowość, poglądy ułożyć na nowo.
      Może już nie chcieć Steve'a.
      -Wydaje mi się, że nie wiem o co ci chodzi- mówił wolno.

      Usuń
    20. Zmierzył go wzrokiem, przestając nawet próbować się uśmiechać.

      - Okej, nie chcesz mi pomagać, rozumiem. Ale może już lepiej idź - uciął. - Przynajmniej bardziej mi nie namieszasz, bo to teraz ostatnie, czego potrzebuję.

      Ostentacyjnie położył się na łóżku, zaciskając szczękę i wpatrując się w sufit. Miał drobne problemy z gniewem, ale nie chciał dać wyprowadzić się teraz z równowagi dziwnemu zachowaniu Rogersa. Nie chce mu powiedzieć, to nie. Nie będzie go błagać. Radził sobie sam przez ostatnie dwa lata, to i w tym sobie poradzi. Nie zamierza zmuszać go do pomocy.

      - I co, jeszcze tu jesteś?

      Usuń
    21. -Bucky... To nie takie łatwe, uwierz mi.. -ani na milimetr się nie poruszył na fotelu. -Są rzeczy, które... Sytuacje.. Ty, ja.. -Plątał się w słowach nie wiedząc jak się najlepiej wyrazić.
      Choć chyba nie da rady naprawić sytuacji między nimi.
      -Jeżeli tego chcesz to wyjdę - wolno uniósł się z fotelu.

      Usuń
    22. - Są rzeczy i sytuację, których nie zrozumiem, bo jestem na to za głupi? - dokończył za niego. - Śmiało, możesz kończyć. Wiesz, ile razy słyszałem już coś takiego przez ostatnie... przez długi czas - dopowiedział gorzko. - Więc jeśli ty też chcesz porozmawiać teraz o tym, że ten mały, głupi Żołnierzy niczego nie rozumie, to sobie daruj i wyjdź. - Zasłonił twarz przedramieniem. - Nie chcesz mi pomagać, to nie. Dam sobie radę jak z całą resztą wspomnień. Sam.

      Usuń
    23. -Buck..-usiadł z powrotem na fotelu- co konkretnie chciałbyś wiedzieć?
      Jeśli straci go przez to, to sobie nie podaruje. Ale nie umiał patrzeć jak ten się miota i cierpi nie tylko fizycznie..
      Nie chciał mu zadawać kolejnego ciosu.
      Dlatego uznał, że co ma być to będzie.
      On go nigdy nie zostawi.

      Usuń
    24. - Co? Jednak sobie nie idziesz? - Uniósł brew, odsuwając rękę z twarzy, by na niego zerknąć.

      Nie mówił nic przez dłuższą chwilę, zastawiając się nad tym, jak dobrać słowa. Nie był w tym dobry. Już nie. Często nie potrafił się wysławić, zapominał słów, mieszał je. Nie pomagało też to, że wyraźnie jest to temat, na który Steve nie chce z nim rozmawiać. Dlaczego?

      - Co było między nami? Tak naprawdę? - spytał wreszcie.

      Usuń
    25. -Wiesz, że nie chcę cię zostawiać gdy źle się czujesz- martwił się o niego nawet gdy widział, że jest bezpieczny.
      -Zawsze byliśmy blisko, wiele razem przeszliśmy - nie wiedział czy ta odpowiedź będzie zaspokajająca. - Zawsze o siebie nawzajem się troszczyliśmy choć widać z jakim skutkiem z mojej strony -strapił się, obwiniając za to, co się stało mężczyźnie. -Między nami było wiele..

      Usuń
    26. - Dzięki Rogers, naprawdę - stwierdził z przekąsem. - Teraz już wszystko wiem. Dziękuję, że potraktowałeś mnie poważnie i wcale, a wcale nie próbowałeś mieszać. - Usiadł i poważnie robi postępy, bo udało mu się to już przy drugim podejściu. - "Byliśmy blisko, między nami wiele było" - przedrzeźniał go, naśladując jego ton. - No łał, nie chrzań, tego to w życiu bym się nie domyślił.

      Usuń
    27. Widząc zachowanie i słysząc ten zirytowany ton sam się zezłościł.
      - Kochaliśmy się, lepiej? -Spojrzał na niego jakoś tak dziwnie- jak już posprawdzałeś czy obie płcie ci odpowiadały zlitowałeś się raz nade mną podczas kąpieli.
      Schował twarz w dłoniach. Nawet po siedemdziesięciu latach był zazdrosny o innych, o doświadczenie mężczyzny.

      Usuń
    28. - Chyba nie lepiej, skoro jesteś o to zły. - Pochylił głowę, przygładzając włosy na karku, wbijając spojrzenie w swoje stopy.

      Pamiętał to, choć nie był pewien, czy po prostu sobie tego nie uroił. Stosunek udowy, bardzo armijny sposób na rozładowanie napięcia, kiedy wokół nie było żadnych kobiet, a choroby i higiena nie zachęcały do pójścia na całość. Nie to, że Bucky by się brzydził. Zrobiłby to wtedy bez wahania.

      Chyba. Nie był pewien.

      - Czyli jednak nie byliśmy parą?

      Usuń
    29. -Wiem co było i jest z mojej strony -spojrzał już na niego łagodniej z tą głębią we spojrzeniu. - Na tamten czas nie było możliwości zachowywania się jak para, ale czasem udawało nam się skraść parę chwil.
      Zostawił Bucky'emu furtkę do wycofania się, do nie brnięcia na siłę w ten typ relacji.
      Steve radził sobie z każdym złamaniem.
      Ze załamanym sercem też da rade.

      Usuń
    30. - Nie wiem co było z mojej - przyznał. - Pamiętam obrazy i dźwięki... - Ściągnął brwi. - Ale nie uczucia czy myśli. Czasem potrafię je wyczytać z kontekstu, ale... To trochę jak gra w zgadywanie. - Uśmiechnął nieco ponuro, bez humoru. - Niczego nie można być pewnym. Mam też... - Oblizał wargi, próbując jak najlepiej dobrać słowa. - Nie tylko usuwali różne rzeczy, ale też próbowali je wgrać, wmówić mi coś. Czasem się udawało, czasem... Nie dawałem się oszukać. Dlatego nigdy nie jestem niczego pewien. - Przejechał dłonią po udzie, zanim zacisnął ją na kolanie. - Byłem święcie przekonany, że byliśmy parą - zaśmiał się nerwowo. - A teraz wciąż nie jestem pewien. Więc powiedz w końcu wprost, tak lub nie. Żadnych wymijających odpowiedzi, one tylko mieszają.

      Usuń
    31. Steve najchętniej by wyjechał z Wakandy by dorwać każdego, kto kiedykolwiek skrzywdził Bucky'ego, bądź maczał w tym palce.
      Miał również świadomość, że sam nie był święty, że nie pomógł gdy miał, że...
      Dlatego nie może go oszukiwać.
      -Nie musisz czuć się, że jesteś mi coś winien, czy coś w tym stylu - przejechał językiem po suchych ze zestresowania ustach- ale byliśmy parą. Zanim zgodziłem się na serum również mieliśmy "epizody".
      Teraz niech nadejdzie na niego śmierć.

      Usuń
    32. - O nich nie pamiętam. - Zmarszczył czoło, próbując coś sobie przypomnieć. - Mało pamiętam sprzed wojny. Znaczy... Pamiętam, że byłeś mniejszy, że byłeś chory, ale jest tego niewiele. - Uśmiechnął się przepraszająco. - O tym mało pisali, więc nie miałem niemal żadnej podkładki.

      Zagryzł wargę, wpatrując się w widok dżungli za oknem.

      - A teraz... A teraz jeszcze byś mnie chciał? - spytał wreszcie, próbując brzmieć pewnie. Nie był już tamtym człowiekiem, nie wyglądał już nawet tak samo. Był chodzącą blizną bez ręki i wspomnień.

      Usuń
    33. Uśmiechnął się blado. Jedyne co uważał za dobre w jego chorowaniu to obecność Bucky'ego. Jego kojące dłonie, żarty rozpraszające ból. To że był, że pokazał że wiotkie ciało też może większej osobie sprawiać przyjemność.
      Dlatego on chciał jak najbardziej się odwdzięczyć. Zaopiekować.
      Nie mógł wtedy..a teraz ma na to drugą szansę.
      -Teraz najważniejsza jest twoja rekonwalescencja. - To co pragnął i chciał Steve było drugorzędne.

      Usuń
    34. - Och...

      Czyli nie.

      Kolejna wymijająca odpowiedź jako subtelny sposób powiedzenia "Nie chcę cię już". Ale czego w sumie się spodziewał? To było oczywiste. Nie był już taki, jak kiedyś, był popsuty i łatwiej było odstawić go na boczny tor, znajdując kogoś nowego. To naturalne, nie może go obwiniać.

      Ale i tak bolało.

      - Może jednak już idź. - Przełknął gulę w gardle, wbijając spojrzenie w swoje cholerne stopy.

      Usuń
    35. -Bucky..-widząc jego zmieniony nastrój, przy którym można by było ujrzeć granatową chmurę nad głowa mężczyzny Steve nie miał zamiaru wyjść.
      -Mówiłem, że jest to trudne.. Nie chcę twojej krzywdy- mówił pewnym głosem, ale nie brzmiał na złego. Po prostu nie wiedział jak go przekonać do jego intencji.

      Usuń
    36. - Okej, rozumiem, to nic trudnego. Odpowiedź to nie, załapałem. - Skoro Steve nie planował wyjść, to on to zrobi, żeby nie pogrążać się jeszcze bardziej. Wstał, zataczając się na szybę. - Cholera jasna... - przeklął, niemal syknął pod nosem, bo ciężko było mu się przestawić, że teraz to prawa część ciała była znacznie cięższa. Dźwignął się jednak i przybrał w miarę prostą i stabilną pozycję. - Wszystko rozumiem, nie mam pretensji. - Uniósł dłoń. - Też bym się nie chciał.

      Usuń
    37. Zerwał się z fotela by podbiec do niego. Wciąż zapominał, że Bucky nie przepada za kontaktem. - W żadnym momencie nie powiedziałem, że cię nie chcę- nie wiedział, czy zrobić krok do przodu, czy do tyłu.
      Miał wrażenie, że balansuje nad przepaścią.
      A kiedyś to się źle dla nich skończyło.

      Usuń
    38. - Kiedy cię o to spytałem, zmieniłeś temat i stwierdziłeś, że mam się zająć czymś innym, więc łatwo domyślić się, że to nie jest odwiedź twierdząca - stwierdził z lekkim przekąsem, bo naprawdę czuł się, jakby Steve teraz mu ubliżał, sugerując, że tego nie wyłapie. - Prosiłem, żebyś nie robił ze mnie idioty, a mówił jak jest. Skoro miałem sam się domyślić odpowiedzi, to się domyśliłem! - Może i brzmiał teraz jak jakiś histeryk, ale miał do tego cholerne prawo.

      Usuń
    39. Wyciągnął do niego rękę czekając na pozwolenie dotknięcia.
      -Chodź, zaprowadzę cię do łóżka - powiedział do niego miękko, starając nie reagować na podpadający w agresję stan. - Uważam, że są ważniejsze sprawy, niż to co czuję. Najważniejszy jesteś ty - na ostatnie zdanie nałożył akcent.

      Usuń
    40. Wyciągnął do niego rękę czekają na pozwolenie dotknięcia.
      -Chodź, zaprowadzę cię do łóżka -powiedział do niego miękko starając się nie dać porwać popadającemu w agresję tonowi.
      - Teraz liczysz się ty i twoje potrzeby, reszta poczeka.

      Usuń
    41. Wziął głęboki wdech, próbując doprowadzić się do porządku. Przez ostatnie dwa lata już to opanował.

      - Będziesz mieć sporo czasu,by zastanowić się nad tym, co czujesz, bo nie zamierzam zmieniać swoich planów - powiedział już spokojniejszym, równym tonem, samemu wracając na łóżko. To było bezpieczne, stabilne miejsce, ale przynajmniej nie dał Rogersowi się na nie zaprowadzić. - Skoro jestem taki ważny, a emocje są nieważne, raczej nie powinieneś mieć nic przeciwko - dodał nieco prowokująco. Nie patrzył na niego, a jedynie udawał, że poprawia spięty rękaw białej koszulki i osłonkę na kikucie.

      Usuń
    42. Wciagnął powietrze zamykając na chwilę oczy.
      Jedno się nie zmieniło, Bucky wciąż był uparty.
      -Sam powiedziałeś, że mieszają ci się wspomnienia, części rzeczy nie pamiętasz. Nie chcę ci z góry narzucać jakiegoś obrazu. Zmuszać byś uważał tak a nie inaczej... Chciałbym żebyś ze wszystkim się oswoił. - Przejechał dłonią po włosach zaczynając chodzić po pokoju. -Narzucając ci obrazy wcale ci nie pomogę a ty raczej sobie nie przypomnisz nic podczas hibernacji -nie chciał by to chamsko zabrzmiało, ale nie oszukiwał się, że nie wyszło. - Ważne są twoje emocje. To co ty czujesz, wszystko się zmieniło, nie musisz czuć tego co kiedyś -spojrzał na niego bezradny - nie chcę cię zmuszać byś to czuł.

      Usuń
    43. - Wiesz co? - Przełknął ślinę, podciągnął nosem i odwrócił się od niego, wbijając wzrok w ścianę. - Pieprz się - niemal wypluł te słowa. - Pieprz się i odchrzań się od mojej głowy, bo gówno wiesz. To jest moja głowa i wiem jak, do cholery, działa! Ty nie. - Starał się mieć żalu w głosie, bo naprawdę nie mógł mieć do niego pretensji, ale chyba mu się nie udało. - Nie mów mi, co mam czuć, co mam myśleć, bo to MOJA głowa i to JA o tym decyduję. Już tylko JA! - podniósł nieco głos, bo takie tematy drażniły go jak diabli. - Nie chcesz mi pomóc, nie chcesz mnie? Świetnie. Więc daj mi spokój i idź sobie do Sharon Carter - stwierdził, jadowitym tonem próbując ukryć żal w głosie.

      Usuń
    44. -to dlaczego mi nie wytłumaczysz? - Komunikacja werbalna nie była ich mocną stroną.
      A przecież kiedyś rozmawiali praktycznie każdej nocy parę godzin.
      Ale to wszystko było "przed".
      Niemalże jak dawno i nie prawda.
      - Więc powiesz co czujesz? -Spojrzał na niego zdziwiony i lekko zezłoszczony- Po co mieszasz w Peg-Sharon?

      Usuń
    45. - Po co? A może po to, że już raz byłem olewany dla jednej Carter? - Spojrzał na niego równie zły. - Bo tak, to akurat pamiętam. Że jak tylko w pobliżu pojawiała się Carter z tymi swoimi idealnymi fryzurkami, obcasami i czerwoną szminką, to szedłem w odstawkę. Teraz mogę spojrzeć na to trzeźwiej - powiedział, bo tak faktycznie było. Mógł patrzeć na to wszystko chłodniej, bo nie pamiętał tamtych emocji, nie kierował się nimi. - I jeśli znowu ma to tak wyglądać, że wielki Kapitan Ameryka wzdycha i prowadza się kobietą, a pieprzyć się przychodzi gdzie indziej, to chyba faktycznie lepiej sobie to darujmy i daj mi spokój - skończył gorzko, nawet nie próbując niczym zamaskować żalu. - Albo wszystko, albo nic. Nie jestem już... taki jak kiedyś - powiedział, nie chcąc mówić, że nie jest i nie będzie już tamtym człowiekiem. - I nie chcę półśrodków.

      Usuń
    46. -Nie zdradzałem cię z Peggy, ale ty zawsze byłeś otwarty, więc skąd miałem wiedzieć że zaraz ci się nie odwidzę? -Otworzył usta jakby chciał coś więcej powiedzieć.
      Ale nie wiedział co.
      Zawsze wzdychał za Bucky'm, ale dobrze pamiętał te wieczory w których na niego czekał a on wracał pachnący cudzymi perfumami, ze spiętym ciałem.
      Jak Steve mógł myśleć że on z nim będzie chcieć zostać?
      -Znów będziesz wracał pachnący kimś innym.
      Pokręcił głową jakby chciał się pozbyć tych myśli. Powoli cofał się.

      Usuń
    47. Przewrócił oczami z irytacją.

      - Możesz mi zarzucać, że pieprzyłem się po kątach z kim popadnie, ale przykro mi, ani nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę, bo tego nie pamiętam. - Rozłożył ramio... Znaczy jedno ramię. Ale gest wciąż był raczej wymowny. - A nie, wróć, pamiętam, że raz puściłem się za czynsz, żebyśmy mieli czym zapłacić za ogrzewanie. I jakoś nie przypominam sobie, żeby wtedy ci to przeszkadzało. - Oplótł klatkę piersiową ramieniem, żałując, że nie może skrzyżować ich na piersi. - Dwa, zimą trzy etaty też nie. Bo wiesz, wiem, że to może szok, ale zamiast dawać dupy, pracowałem, bo pieniądze nie leżały na ulicy, a lista twoich chorób miała kilka stron. Ale tak, miałem cię w dupie i planowałem cię zostawić przy pierwszej okazji, a robiłem w dokach dla zabawy - skwitował.

      Usuń
    48. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    49. -Nigdy tego nie mówiłeś.. zawsze mówiłeś że albo gazety roznosiłeś czy gdzieś się załapałeś..i stąd było na czynsz -Spojrzał na niego jakoś tak inaczej, sam nie wiedział co jego wzrok może przedstawiać bo umysł był plątaniną starych wspomnień, emocji z tymi teraźniejszymi- sam dobrze wiesz, wiedziałbyś- poprawił się - że nigdy nie aprobtaty dla takiej zapłaty i wolałbym dać się zeżreć chorobie.
      Powiedział to mając zaszkolne oczy. Był takim głupcem, tyle zazdrości i kompleksów miał wtedy zamiast dowiedzieć się dlaczego Bucky to robi i kazać przestać.
      Nigdy nie chciał by ten upodlał się dla niego. Nawet jeśli było to tylko dwa razy.
      Dla Steve było to wielkie "aż" i cały ten żal i złość na siebie samego za to że był chory, chuderlawy wróciły do niego z podwójną siłą. Tworząc cienie na twarzy, którą przechodziły skurcze.
      Poczuł się tak jakby znów miał dostać ataku astmy.
      Jak on żałował że nie umarł którejś zimy.

      Usuń
    50. Spuścił głowę, nie chcąc patrzeć na Steve'a. Przeszła mu cała złość.
      - W większości to była prawda. Miałem pracę w dokach, zawsze gdzieś się załapałem i wystarczało nam pieniędzy. Ale wtedy był ciężki okres, moja mama potrzebowała pieniędzy... Miałem tamtej zimy zapalenie płuc. - Ściągnął brwi, skupiając się na tym wspomnieniu. - Przez to straciłem jedną fuchę i krótko mówiąc, byłem w czarnej dupie, bo nie chciałem się nikomu przyznać, że problem jest spory. Stąd ten genialny plan. - Uśmiechnął się ponuro, bawiąc się kawałkiem koszulki, w który wbijał wzrok. Nie wiedział skąd nagle wziął się ten wstyd. Przecież to nie było nic takiego, prawda? Ale poczuł się winny. - Jesteś na mnie za to zły?

      Usuń
    51. -Nie jestem zły na ciebie - przyznał zgodnie z prawdą. Gdyby tylko wiedział.. Spróbowałby czegoś, chociażby sprzedawania gazet pomiędzy jednym atakiem gorączki a drugim. Mógłby się nawet dla niego wyziębić. - jestem zły na siebie, że nie mogłem ci pomóc a dokładałem zmartwień.. Wiem, że niewiele mógłbym zrobić, ale.. ale zawsze coś mogłem. -zaciskał i puszczał wolno dłonie z zawieszonych wzdłuż ciała rąk. Przygarbiony nie wyglądał już tak majestatycznie..
      Czuł się okropnie, czuł się winny tamtej sytuacji, tej sytuacji.
      Wszystko było jego winą.
      -Szkoda, że którejś zimy nie zamarzłem. - uleciało mu z ust prędzej niż pomyślał.

      Usuń
    52. - Skoro ci wtedy nie powiedział... - zaczął, wracając do mówienia o dawnym sobie w trzeciej osobie jak kiedyś, na samym początku. Tak było łatwiej. - Uznał, że nie jest to konieczne. I wszystkim wyszło to na dobre, więc nie dramatyzuj i nie wymyślaj, bo wiemy, że chciałeś żyć. - Spojrzał na niego nieco krzywo, prosząco. - I wszystkim wyszło to na dobre. Jakbyś kopnął w kalendarz, albo zapiłbym się na śmierć, albo pojechałbym na tę wojnę i skończyłoby się to tak, że nikt nie ruszyłby po mnie do Azzano, nie uwolniłby więźniów i wojna mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Bo czy tego chcesz, czy nie, Bóg zaplanował ci taką, nie inną rolę - dodał już łagodniejszym tonem. - Każdy jakąś ma. Moja jest dość chujowa - parsknął i to tak szczerze. - Ale jednak doprowadziła mnie tutaj. Minęło siedemdziesiąt lat. A my tu siedzimy i zamiast cieszyć się z drugiej szansy, kłócimy się jak idioci.

      Usuń
    53. Przetarł twarz dłonią.- A skąd wiesz? Może gdyby nie było Kapitana Ameryki, to nikt by cię nie porwał i wróciłbyś z frontu i dożył spokojnej starości? Albo ktoś inny, kto lepiej by wypełnił tą rolę nim został? - spojrzał na niego krótko- Wiem, że możemy tylko gdybać. Ale nic nie poradzę, że jest mi z tego powodu przykro, cholernie przykro. Cieszę się, że tu jesteś, naprawdę - skinął głową- ale wiedząc co przeszedłeś przeze mnie nie potrafię nie czuć wyrzutów sumienia.

      Usuń
    54. - Gdyby nie ty, Phillips postawiłby na swoim i wybraliby Hodge'a. Serum wzmacnia niektóre cechy, więc zamiast bohatera jak ty, mielibyśmy dupka i tchórza, który ratowałby własny tyłek, a nie walczył w pierwszej linii. A Zola wybrałby mnie i tak. - Wzruszył ramionami. - Przez zapalenie płuc i to, że rzuciłem się z pięściami na strażnika. - Uśmiechnął się, parskając pod nosem. - Tylko, że nikt by po mnie nie przyszedł. Ty przyszedłeś. I Steve, ty... - Oblizał wargi, próbując obrać swoje uczucia w słowa. - I złamałeś programowanie. Trzy razy. To się nigdy nie zdarzyło. Gdyby ktoś inny był Kapitanem Ameryką, zabiłbym go, albo on zabiłby mnie, nie wnikając w żadne szczegóły. A ty drążyłeś i znowu mnie uratowałeś. Boże moj, ty byłeś gotowy pozabijać dla mnie swoich przyjaciół - powiedział, nie potrafiąc ukryć swojego niedowierzania, bo... Bo to był Steve. To było coś szokującego, bo Steve nie zabijał. - Co jeszcze chciałbyś zrobić?

      Usuń
    55. -Chciałbym ci pomóc, chciałbym by już było dobrze, byś był sobą, nowym, czy starym.. To nie ma znaczenia, dopóki jesteś bezpieczny i masz się dobrze - wrócił na fotel, na którym wcześniej siedział.- Zawsze po ciebie przyjdę, gdziekolwiek będziesz - posłał mu delikatny uśmiech- choć mam nadzieje, że nie w komorze, tylko pokój obok.

      Usuń
    56. - Steve... - jęknął nieco zbyt żałośnie, choć nie chciał mieć do niego o to pretensji. - Znowu chcesz wracać do tego tematu? - Przekrzywił głowę, próbując posłać mu swoje najbardziej błagalne spojrzenie. - Myślałem, że już to ustaliliśmy i nie będziesz próbował podważyć mojej decyzji. Ale nie, ty jesteś upartym osłem i nie odpuścisz. Palant - dopowiedział ich starym zwyczajem. Przez chwilę nic nie mówili, ale cisza, która między nimi zapadła, była jedną z tych komfortowych, nie krępujących. Mimo to Bucky i tak ją przerwał. - Chciałbyś... - zaczął, ale musiał przełknąć nerwowo ślinę, zanim dokończył. - Chciałbyś się ze mną kochać? - spytał w końcu, patrząc na swoją dłoń.

      Usuń
    57. -Sam przed chwilą powiedziałeś, że mamy drugą szansę.. A gdy dasz się zamrozić, to jej już nie będzie. - O tym Bucky nie pomyślał? Jak mają poprawić relacje między sobą, gdy już mają problemy w komunikacji, a co dopiero będzie jak jeden z nich przez dłuższy bądź krótszy czas nie będzie zdolny do rozmowy?
      -Bucky?!- z zaskoczenia o mało nie spadł z fotelu, gdy chciał się pochylić do przodu z kolejną litanią o tym jak konieczne dla niego jest, by mężczyzna był ciągle wybudzony. - Ja.. przecież. - nie wiedział co odpowiedzieć. Nigdy nie przestał czuć do niego głębszych uczuć, które teraz niemalże w nim szalały chcąc popchać go na łóżku. Ale obaj byli nieco poobijani i choć wiedział, że niedługo potrwa dochodzenie im do normalności. To wiedział, że Bucky musi sobie poradzić jeszcze z psychiką. Nie chciał negatywnie odpowiedzieć, bo bał się, że mężczyzna znów się wycofa, urazi i wścieknie. - Chciałbym, kiedyś z pewnością, jeśli ty będziesz tego chciał i będziesz na to gotowy.

      Usuń
    58. - Będzie, ale później. - Wzruszył ramieniem. - Kiedyś w końcu mnie wyciągną - skwitował, próbując brzmieć na rozluźnionego i pewnego swoich decyzji. A

      Ale tak nie było. Nie był pewny niego, a już na pewno nie tego, Nie chciał wracać do komory, bał się jej, ale... Jakie miał opcje? Póki ta książka gdzieś tam jest, póki nie wyciągną mu tego z głowy, cały czas będzie chodzącą bombą zegarową, która w każdej chwili może wybuchnąć i zabić wszystkich wokół. A on tego nie chciał. Nie chciał już nikogo skrzywdzić i...
      Próbował nie pokazywać zawodu, kiedy Steve odpowiedział. Powinien się tego spodziewać, spodziewał się, ale i tak poczuł się rozczarowany.

      - Czyli nie? - spytał, uśmiechając się bez wyrazu. - Tylko pytałem, możesz to zignorować - dodał, wpatrując się w ślady, które jego paznokcie zostawiały po wewnętrznej stronie dłoni.

      Usuń
    59. Usiadł na skraju jego łóżka spoglądając na dłonie mężczyzny.
      -Kiedyś... Za kolejne siedemdziesiąt lat? - to nie było zabawne, nawet jeśli próbowaliby zamienić to w żart. - Powiedziałeś też, że trzy razy poradziłem sobie z tobą, dlaczego nie miałbym kolejnego razu? - mówił dość spokojnie- Nie powiedziałem nie.. Nie wiem co ci w głowie siedzi w tym temacie, nie wiem co odczuwasz jako prawdziwe, nie chcę byś czegoś żałował, czy czuł się zobowiązany.

      Usuń
    60. - Steve, ludzie zginęli - jęknął żałośnie, chowając twarz w dłoni. - Wiem, że poradzisz sobie z programowaniem, nie o to chodzi. Ale... Gdzie nie pójdę, tam prędzej lub później giną ludzie. Jestem bardzo skuteczną maszyną do krzywdzenia ludzi, Steve. Uświadom to sobie. - Spojrzał na niego, starając się przekazać mu spojrzeniem wszystkie te rzeczy, o których wciąż nie potrafi mówić głośno. - I nie chcę, żeby... Żeby to znów ze mnie wyszło. Bo to cały czas w mnie jest. Czuję go... to pod skórą, w mojej głowie. - Dotknął palcem skroni. - I nie będę spokojny, póki nie znajdą sposobu, by to ze mnie wyjąć. I ja... Nie czuję się zobowiązany, nie żałuję... - Pokręcił z zapałem głową. - Chcę się z tobą kochać, bo już nawet nie pamiętam jak to jest, kiedy... Kiedy ktoś cię tak dotyka i to nie boli, dotyk nie boli - plątał się, bo przez te krótką chwilę mówił więcej niż kiedykolwiek przez ostatnie dwa lata. - Po prostu chcę.

      Usuń
    61. Wyciągnął do niego dłoń. Do tej pory nie miał szansy go choć lekko dotknąć, a miałby się z nim teraz kochać? Coś mu tu nie pasowało. - Powiedz mi, czy...Bo nie chciałeś być dotkniętym przeze mnie, a teraz?- mimo wszystko nie cofnął dłoni. decyzja i reakcja Bucky'ego wyrazi wszystko. Choć miał zamiar bacznie mu się przyglądać.
      -Radzisz sobie z tym coraz lepiej, możemy chodzić na jakieś sesje, ćwiczenia na radzenie sobie ze stresem. Małymi krokami, ale wciąż do przodu. Nikt od ciebie nie wymaga od razu wydobrzeć, spokojnie- głos zrobił mu się miękki, przyjemny dla ucha. Miał nadzieję, że Bucky go usłucha i poradzą sobie bez mrożenia go.

      Usuń
    62. Westchnął ciężko, chwytając dłoń Steve'a i przykładając ją do swojej twarz.

      - Lepiej? - Wtulił policzek w jego dłoń, splatając ich palce. - Nie chciałem, żeby ktoś mnie odtykał, bo... To przez ostatnie wydarzenia. Byłem zły, bo w jednej chwili wszystko było okej i jak normalny człowiek kupowałem cholerne śliwki, a w drugiej dowiedziałem się, że wysadziłem ONZ i jadą po mnie antyterroryści, jakiś facet w przebraniu kota chce mnie posiekać, a jakiś chory sukinsyn chce wybudzić moich dawnych znajomych z branży. To było trochę zbyt dużo i mnie to przytłoczyło. Do tego ta akcja ze Starkiem na Syberii... - Posłał Steve'owi przepraszające spojrzenie. - Ale jest ze mną dobrze, naprawdę. Mam... drobne huśtawki nastrojów, ale naprawdę jest ze mną dobrze. Zaszedłem już naprawdę daleko i potrafię powiedzieć czego chcę. Przez rok nie potrafiłem zmusić się do włączenia ciepłej wody pod prysznicem, więc to naprawdę coś...

      Usuń
    63. Głaskał jego twarz sięgając drugą dłonią do jego kolana.
      -Dlatego stopniowo powinieneś nauczyć się dotyku.. -masował łydkę starając się za mocno nie ściskać, nie wiedział czy nie ma tam jakiś siniaków czy ran, które potrzebowały nieco więcej czasu by się zregenerować. -Jesteś moim przyjacielem, moją rodziną.. Nie musisz mnie przepraszać za Starka.
      Dla Steve Bucky zawsze był najważniejszy, jest i będzie. Dlatego choćby miał walczyć z całym światem zrobi to.
      W końcu uda mu się go uratować

      Usuń
    64. - Wiesz, jestem raczej fanem metody rzucania się na głęboką wodę - przyznał, próbując nie spinać się i nie uciekać od jego dotyku. - Ale jeśli nie chcesz się ze mną... Jeśli nie chcesz uprawiać ze mną seksu, bo... Nie kręcę cię z powodu... - zaciął się, nie wiedząc jak to ująć. - Wiesz, mojego ogólnego pochrzanienia i kilku braków fizycznych, to zrozumiem. - Uśmiechnął się niemrawo, skupiając wzrok na jego ustach. Nie całował się z nikim od... Od 1945 roku, ale nie chciał mu się narzucać.

      Usuń
    65. Widząc jaki Bucky jest zraniony.. Jak potrzebuje czułego dotyku o który nie umie i zapewne nie chce prosić by nie wyjść na słabeusza pragnął go przytulić.
      Zamknąć w ramionach i nie wypuścić.
      Dlatego delikatnie przesunął się do niego szepcząc:
      -Obejmę cię - wsunął dłonie na jego pas. - W moich oczach niczego ci nie brakuje - dalej szeptał całując go w czoło.

      Usuń
    66. Skulił się jego ramionach, by bardziej do niego przylgnąć i wtulił twarz w zgięcie jego szyi. To było bezpieczne. Lubił tę pozycję. Podobała mu się. Podobało mu się to, że w szerokich, dużych ramionach Kapitana czuł się taki... ukryty. Choć zdecydowanie nie był drobny, wręcz przeciwnie.

      - Nie brakuje, bo nie widziałeś mnie bez ubrania. Wierz mi, wtedy nie jestem już tak piękny - parsknął, próbując brzmieć na rozbawionego. Ale nie było mu do śmiechu. Zwłaszcza, że choć próbował tak manewrować metalowym kikutem, by nie dotykać nim Steve'a, to nie wychodziło mu to zbyt dobrze.

      Usuń
    67. Nie przeszkadzało mu to co czuł jeśli chodzi o kontakt
      z kikutem. W końcu był dorosły
      i wiele widział.
      Starał się być jak najdelikatniejszym i brzmieć wciąż miękko choć serce waliło mu niczym dzwoń:
      -To pokaż mi..- odsunał nieco głowę by móc nosem odgarnać nieco włosy z jego czoła.

      Usuń
    68. Znieruchomiał na moment, uświadamiając sobie, co Steve ma na myśli. Wielu ludzi widziało go nago, ale to było coś innego. Coś zupełnie bezosobowego, pozbawionego jakiegokolwiek kontekstu. Nie był wtedy na tle świadomy, by czegokolwiek się wstydzić, ale teraz... Wiedział, że nie wygląda już tak, jak Steve go zapamiętał.

      - Jeśli chcesz.

      Odsunął się od niego i zacisnął usta w cienką linię, próbując ściągnąć z siebie koszulkę, co z jedną ręką nie było jednak takie proste. Po krótkiej szamotaninie z materiałem w końcu mu się udało, więc Steve miał doskonały widok na każdą bliznę, każde zadrapanie i zasinienie, na metal przyspawany do jego barku.

      Usuń
    69. -Bucky -jęknął niemalże z bólu widząc wszystkie rany i blizny.
      Jeśli nie wybije Hydry co do jednego, to nie zasługuje na bycie przyjacielem Bucky'ego.
      Bo to nie była już misja dla Kapitana Ameryki za kraj, za wolność, za bezpieczeństwo.
      To była misja Stevena Rogersa za pomszczenie przyjaciela, jedynej rodziny.
      Delikatnie sięgnął dłonią do jego torsu.
      -Obmyć ci je, albo maścią posmarować? - wiedział że niewiele to da, jednak ciało na każdą formę ulgi zasługiwało.
      A on miał zamiar ją mu dać.
      Nie patrzył na niego z obrzydzeniem a z troską i miłością wypisaną na twarzy.

      Usuń
    70. Pokręcił głową.

      - To tylko kilka otarć i lekkie oparzenie po repulsorze. Jest dobrze. - Uśmiechnął się nieco zbyt cierpko, niby pocierając bark, a tak naprawdę próbując zasłonić dłonią miejsce, w którym metal łączył się z jego ciałem, w którym są największe i najgrubsze blizny. - Nie opatrywali ich, bo za chwilę same znikną. Szybko się leczę.

      Pocierał bark jeszcze przez chwilę, zanim sięgnął do skarpet, pokazując Rogersowi wybrakowane palce, a potem sięgnął do gumki jasnych spodni, po krótkiej szarpaninie wyswobadzając nogi. Miał się rozebrać, więc się rozbierał. Nie miał czego się wstydzić. Prawda?

      - Bieliznę też czy...? - Spojrzał pytająco na Rogersa, nie wiedząc co dalej.

      Usuń
    71. Steve mimo wszystko zarumienił się widząc kolejne odsłaniane obszary. Miał jednak nadzieję, że Bucky tego nie skomentuje

      -Nie musisz-mimowolnie sięgnął spojrzeniem do jego krocza czując znajome mrowienie, które zawsze towarzyszyło mu przy nagim Barnesie.
      Jak przy wyczekiwaniu na prezent

      Znał to ciało, zawsze w myślach je ubóstwiał, a później starał się to okazywać oddając się wpierw Bucky'emu a później po serum ukochując jego.

      Przejechał dłonią po jego nagim udzie. Tutaj też biegły blizny.
      -Na pewno nie chcesz? - Chodziło mu o maści- Mógłbym cię wtedy pomasować.
      Nie było mowy o tym by on się rozebrał, ale musiał nieco odgadnąć kołnierzyk bluzki od szyi czując jak i tan spływa rumieniec i jest mu ciepło.

      Usuń
    72. - Nie chcę masażu. - Pokręcił głową. - Mówiłem ci czego chcę. Ale ty nie chcesz. - Spojrzał na niego, próbując zamaskować żalem swój oskarżający wzrok. Wyszła z tego mieszanka, która miał nadzieję, że ukłuje Steve'a, dzięki czemu może zastanowi się nad zmianą zdania.

      Przygryzł wnętrze policzka, przerzucając spojrzenie to na swoje stopy, to na Steve'a, a potem na swoją bieliznę, którą ściągnął po chwili zastanowienia, siadając na łóżku całkiem nago.
      Skrzyżował nogi w łydkach, podciągając je na materac i owinął ramię wokół kolan.

      - Zostaniesz w ubraniu? - spytał, przybierając niewinny ton i wsparł brodę o kolano.

      Usuń
    73. -Bucky..
      Już miał zacząć kolejną latanię dlaczego nie powinni, jakie mogą być tego negatywne skutki..
      Ale nie umiał skleść zdania gdy mężczyzna rozebrał się do końca.
      To jak usiadł wyzwoliło z niego westchnięcie, tak bardzo pragnął go teraz dotknąć, pocałować, posmakować.
      Ale wiedział, że to nie rozwiąże ich problemów.
      Miał zostać w ubraniu, ale nawet nie wiedział kiedy a zaczął się rozbierać.
      Odczuwał mieszaninę eksytacji ze wstydem.
      Jednak po chwili sam siedział zupełnie nago obok niego.

      Usuń
    74. Przejechał palcami po nagim udzie Steve'a, zastanawiając się nad tym, kiedy ostatni raz tak kogoś dotykał. Nie pamiętał.

      - Pamiętam - zaczął powoli - że robiliśmy to tuż... Noc przed tym, zanim wyruszyliśmy po Zolę - mówił, śledząc wzrokiem ruchy swoich palców na jego skórze. - Wokół też był las, tylko trochę inny - zaśmiał się. - Tam zaatakowałaby nas wiewiórka, tu może zeżreć nas jeden z kotków króla - dodał wciąż rozbawionym głosem. - A znając moje szczęście, to zeżarłby mnie. - Pstryknął palcem w jego udo, próbując się rozluźnić.

      Usuń
    75. -Też pamiętam - odchrząknął cicho, sięgając dłonią do jego by muskać ją opuszkami palców. - Nie dałbym im zrobić krzywdy tobie, a tym bardziej wiewiórce -starał się zażartować by rozluźnić napięta a na pewno już gęsta atmosferę między nimi.
      Był ciekawy czy Bucky pamięta jak pozbawił go prawictwa biorąc mroźnej zimy w ramiona.
      Ale wolał nie pytać.

      Usuń
    76. - Taki z ciebie wielki obrońca wiewiórek? - Uniósł brew, trącając jego palce swoimi. - A pamiętam, że przyłożyłeś kiedyś jednej tarczą. Niby przypadkiem. Jasne - zażartował. - A teraz tak zżera cię poczucie winy, że byłbyś gotów mnie poświęcić dla jednej z nich. Okropny jesteś - parsknął, trącając jego nogę swoją. Zaczynał się coraz bardziej rozluźniać. Złapał jego dłoń, przyciągając ją do ust, by pocałować lekko jej zewnętrzną stronę. - Chcę, żebyś się ze mną kochał. Żebyś mnie kochał.

      Usuń
    77. -Nie pozwoliłbym skrzywdzić wiewiórce ciebie-doprecyzował wypowiedź z uśmiechem.- Hej! To był przypadek! -nie mógł innych rzeczy sobie przypomnieć? Choć dobrze, że pamiętał cokolwiek i że nie były to złe wspomnienia.
      -Bucky- westchnął czując jak ogień zżera go od środka.
      Znał ciało Bucky'ego, ton jego głosu rozpoznałby zawsze i wszędzie. A teraz gdy wypowiedział się do niego niemalże miękko, gdy tak krucho wyglądał całując jego dłoń..
      Steve nie wiedział w którym momencie sięgnął dłonią do jego twarzy, by po przelotnym muśnięciu policzka sięgnąć za ucho, tam gdzie mężczyzna najbardziej kiedyś lubił być głaskanym.
      Nie wiedział też, w którym momencie jego usta dosięgnęły ust Bucky'ego.

      Usuń
    78. Pozwolił przejąć Steve'owi inicjatywę, bo tak naprawdę nie wiedział do końca co powinien robić. Pamiętał, że uprawiał seks, ale seks sam w sobie jakoś mu umykał. Znaczy tak, wiedział na czym to polega, jednak szczegóły i dawne doświadczenie mu umknęły.
      Pozwolił więc Steve'owi się całować - wolno, delikatnie, miękko. Nawet zbyt delikatnie, ale nie zwrócił mu wagi, a jedynie mruknął cicho, kiedy jego palce znalazły to szczególne, miłe miejsce za uchem.

      - Czy kiedyś... - zaczął, kiedy Steve nieznacznie się od niego odsunął. - Czy kiedyś byłem głośno? - spytał, oblizując wargi. Poczuł jak powieki mu zadrgały, kiedy Steve znów pomasował to miejsce.

      Usuń
    79. Czuł się jakby wrócił do domu, ciało przyjemnie się rozluźniło pragnąć większego kontaktu. Dlatego usiadł przed nim przyciągając go do siebie. Wsparł swe czoło o jego by pomiędzy muśnięciami odpowiedzieć:
      -Obaj bywaliśmy głośni, gdy mogliśmy- polizał jego dolną wargę- ale bywało, że musieliśmy być cicho.
      Wciąż głaskał go za uchem, jednak z wyczuciem by nie było to za dużo. Drugą dłoń oparł na jego kolanie.

      Usuń
    80. - To jest miłe - skwitował, niemal drżąc pod dotykiem Steve'a. - Podoba mi się.

      Przymknął oczy, przysuwając się bliżej Steve'a i przylegając do niego jak największą powierzchnią ciała. Pachniał znajomo, miło. Już nie jak ziemia i proch, czy jak lekarstwa i gorączka, nie. Została tylko ta jedna, niezmienna i uzależniająca niemal nuta.

      - Dotykaj mnie jeszcze - mruknął, znów chowając twarz w jego szyi. - Lubię twoje dłonie. Podoba mi się ich dotyk. Nie przestawaj.

      Usuń
    81. -Dobrze-mruknął cicho. Oparł swoje czoło o jego przymykając oczy.
      Chciał odczuwać go dotykiem.
      Muskał skórę za uchem przechodząc na kark i wracając. Drugą dłonią sunął po jego udzie ładnie umięśnionym, choć szerszym niż jego dłoń. Mimo zwiększenia masy mięśniowej Bucky zachował swoją smukłość.
      Podobało mu się to co czuł, każde zgrubienie skóry śledził opuszkiem palca. Pozwolił sobie nawet na trącenie nosem jego, synchronizując z nim oddech.
      -Też możesz mnie dotykać- ciągle szeptał bojąc się zburzyć chwilę.

      Usuń
    82. Przesunął ostrożnie dłonią po jego przedramieniu, po mocnym, rozbudowanym bicepsie, po barku, a później zjechał na szeroką, umięśnioną pierś. Podobały mu się krzywizny jego ciała, mocne mięśnie. Był jak jedna z tych antycznych rzeźb atletów. Doskonały.
      Przymknął oczy, wciąż patrząc jednak spod rzęs, śledząc wzrokiem swoje ruchy, kontrast ich skóry.

      - Chcę, żebyś się ze mną kochał, żebyś mnie pieprzł - powiedział wreszcie, z każdym słowem zniżając głos, żeby szeptać jak on. - Nie dbam jak, porostu tego chcę.

      Usuń
    83. Otworzył oczy- Nie chcę cię pieprzyć...Nie mogę cię pieprzyć- pokręcił głową z trudem wypowiadając te słowo- Chciałbym się z tobą kochać -musnął jego usta- Ale dajmy wszystkiemu dziać się własnym tokiem..
      Mimo wszystko nie przestał go gładzić a wręcz przeciwnie, sunął dłońmi wciąż po jego ciele. Z uda przejechał na pachwinę, muskając delikatnie wewnętrzną stronę. Drugą dłonią gładził zmęczone plecy starając się uciskać w odpowiednich miejscach chcąc przynieść ulgę. Ponownie musnął jego usta na powrót zamykając oczy.
      Przeniósł jedną nogę za niego, tak aby mężczyzna bardziej się w niego "wtopił"

      Usuń
    84. Na usta cisnęło mu się "Dlaczego?", ale zdusił to w sobie, poddając się jego dotykowi. Drgnął lekko, czując dotyk na wewnętrznej stronie uda, wbijając przy tym paznokcie w jego pierś, ale szybko doprowadził się do porządku.

      - Mam... - zaczął, czując lekki rumieniec na twarzy. - Mam małe problemy z... - Znacząco zerkając w dół, na swoje krocze. - To problem? - spytał, przygryzając wargę i przejeżdżając dłonią po jego brzuchu.

      Usuń
    85. Mając dłoń tak blisko nawet nie musiał pytać o jaki "problem" może chodzić.
      Sam już sączył się z główki mogąc go dotykać..
      Sięgnął do jego jąder upominając się jakim to słabym człowiekiem jest. Pociągnął je lekko a po chwili bawił się nimi.
      Twarz mu płonęła żywym ogniem.
      - To żaden problem.

      Usuń
    86. Cóż, Steve chyba nie do końca zrozumiał, co miał na myśli, ale postanowił nie wyprowadzać go z błędu. Cały czas miał problemy z hormonami, więc utrzymanie pełnej erekcji było zadziwiająco trudne dla jego pochrzanionego organizmu, który potrafił wyleczyć złamanie w ciągu dwudziestu czterech godzin, a nie potrafił utrzymać w pionie cholernego fiuta. To brzmiało jak jakiś żart. Ale jednak nim nie było, więc nie miał zbyt wielkich oczekiwań co do tego, że jego półtwarda erekcja stanie w najbliższym czasie w pełni na wysokości zadania. Choć może teraz będzie inaczej, skoro będzie z kimś, z drugim człowiekiem? Albo gorzej.

      Spróbował zwalczyć przechodzące po kręgosłupie dreszcze i drżenie nóg, które wywoływał sam dotyk Steve'a, by być w stanie złożyć składne zdanie. Nikt nie dotykał go tak długo, że zaczynał wariować.

      - Mam... Mam małe problemy z erekcją - wykrztusił w końcu, kiedy udało mu się zacisnąć dłoń wokół nadgarstka Steve'a, zatrzymując go na moment. - Mówię, żebyś nie skończył szlochając w kącie czy coś, bo tobie stoi, a mi nie. Znając ciebie to bardzo możliwe - obrócił wszystko w żart, kładąc jego dłoń na swoim biodrze. Przysunął się jeszcze bliżej, wgryzając się lekko w jego szyję, kiedy przesunął palcami po jego udzie, kierując się na podbrzusze.

      Usuń
    87. Otworzył oczy spoglądając na niego z zaskoczeniem zmieszanym z przerażeniem..
      Jak bardzo oni go skrzywdzili?!
      -Bucky..-posłusznie położył dłoń na biodrze sięgając drugą do ramienia mężczyzny, które kierował w dolne rejony jego ciała. Zatrzymał je i splótł ich dłonie- nie musimy nic więcej robić, widzisz? To miałem na myśli- nie wiedział, jak bardzo Hydra ingerowała w ciało Bucky'ego i czy da się to wszystko naprawić, ale chciał mieć nadzieję, że wyzdrowieje jak najbardziej się da- po prostu bądźmy obok- musnął jego usta- tak jest dobrze- ponownie złożył na nich pocałunek.

      Usuń
    88. Wzniósł oczy ku górze, z rezygnacją opuszczając głowę na jego ramię. Jego czoło w zderzeniu z barkiem wydało charakterystyczni, cichy plask.

      - Wiedziałem, no wiedziałem, że coś wymyślisz... - niemal jęknął w jego skórę. - Moje serum nie było tak wspaniałe jak twoje i mam problem z hormonami czy czymś - powiedział, uznając, że lepiej będzie mu nie mówić skąd ten problem się wziął, bo będzie mógł zapomnieć o seksie na długi, długi czas. - Dlatego nie mam włosów poniżej twarzy. Hormony, tyle. - Wzruszył ramieniem. - Więc błagam cię, nie dobijaj mnie jeszcze bardziej, nie cuduj, nie wymyślaj, a skorzystaj z tego, że u ciebie wszystko jest okej. Nie uprawiałem seksu od 1945, chcę to zmienić. - Trącił nosem jego szyję.

      Usuń
    89. -Mówiłeś lekarzom?- Był w stanie przerzucić go sobie przez ramię i zanieść do nich. Nawet będąc nagim, więc to już o czymś świadczy. -Nie chcę cię skrzywdzić- poruszył ramieniem z głową Bucky'ego. -Wiesz.. skoro tyle nie uprawiałeś, to jeszcze trochę nie zaszkodzi?- Przybrał na twarz coś na wzór uśmiechu, choć nie wyszło mu to i bardzo dobrze, że Zimowy Żołnierz nie mógł tego ujrzeć. - Chciałbym aby to było wyjątkowe- ich pierwszy raz był dość nieporadny, miał wtedy stan podgorączkowy ale nie śmiał pisnąć słówkiem o jakiś niedogodnościach zbyt zszokowany i uszczęśliwiony chęcią Bucky'ego. Nie chciałby aby ten pierwszy raz Bucky wspominał źle. - Możemy się po prostu dotykać, poznać na nowo- przesunął dłońmi po bokach jego ciała.

      Usuń
    90. - O hormonach czy erekcji? - mruknął w jego ramię. - O tym pierwszym to tak. A nawet jakbym nie powiedział, to sami by się zorientowali. A jutro przetrzepią mnie jeszcze dokładniej - powiedział, a jego głos wręcz ociekał radością i entuzjazmem. Poważnie.

      Dobra, wcale nie. Miał ochotę zwiać przez okno na samą myśl o jutrzejszych badaniach.

      - Nienawidzę cię - skwitował, słysząc, że ma jeszcze poczekać, bo Steve się rozmyślił i jednak nie chce seksu. - Poważnie, nie cierpię cię, dupku. - Oplótł dłonią jego szyję, niemal wciskając mu się na kolana i przyciskając policzek do jego policzka. - Czemu nie chcesz tego zrobić? Tego teraz chcę. Tego potrzebuję. Chcę, żebyś mnie wziął, żebyś przygniótł mnie do materaca i kochał się ze mną całą noc - mruknął w jego skroń. - Moje umysł tego chce, a ciało potrzebuje. To mało?

      Usuń
    91. -Bucky. Nie myśl nawet, by próbować się wywinąć z badań. One są dla twojego dobra- nie brzmiał już miękko jak poprzednio, ale w głosie wciąż była słyszalna troska.

      -Twój umysł może i tego chce, ale..-przygryzł wargi nie wiedząc jak najlepiej to rozegrać. Dlatego wciągnął go na kolana oplatując się jego nogami wokół bioder.- Ale jeśli nie będziesz odczuwał przyjemności, to nie będzie to dobry ruch. - odchylił twarz by móc skubnąć zębami jego brodę- chciałbym aby nasz nowy pierwszy raz był wyjątkowy, to źle?

      Usuń
    92. - Nawet jakbym chciał, to nie mogę. - Skrzywił się. - Tutaj nie da rady im uciec, więc o to nie musisz się martwić - dodał i niemal podskoczył z zaskoczenia, kiedy Steve wciągnął go na swoje kolana. Miłe zaskoczenie szybko jednak minęło i znów jęknął z irytacją. - Wiesz, chyba lepiej od ciebie wiem, czy jest mi dobrze, czy jednak nie. - Spojrzał na niego krzywo. - Więc nie musisz się o to martwić. I to będzie wyjątkowe Steve. - Oparł brodę o jego czoło, dając mu doskonały dostęp do szyi. - Przynajmniej dla mnie. Bardzo.

      Usuń
    93. -Zawsze się będę o ciebie martwić - przyznał zgodnie z prawdą. -Chciałbym w to wierzyć..- powiedział już nieco ciszej, pozwalając smutkowi odbić się w tych słowach.
      Nie dodał już nic więcej korzystając z nadstawionej szyi po której zaczął wodzić wargami, gdzieniegdzie przygryzając czy zasysając usta. Dłonie ułożył na wysokości łopatek, które delikatnie obrysowywał, nie wiedząc nawet kiedy zaczął nimi lekko kołysać w przód i w tył, pilnując jedynie by biodrami nie szarpać w górę i dół.

      Usuń
    94. Mruknął gardłowo, czując wciąż ociekającą ejakulatem erekcję, która ocierała się o jego udo z każdym ruchem Steve'a. Przywarł do niego jeszcze bliżej, przyciskając wciąż półtwardego penisa do brzucha Steve'a. Nie był w pełni gotów, ale nie zmiękł przez chwilowe całkowite zaniedbanie, co było małym sukcesem. Otarł się więc o niego, mając nadzieję, że Steve to poczuje. I przestanie stękać.

      - To będzie wyjątkowe... - Oblizał wargi, wzdychając głośno, kiedy Steve przycisnął usta do jego jabłka Adama. - Bardzo. Moja pierwsza noc z tobą po tak długim czasie. Często o tym śniłem - wyznał, wbijając lekko równo przycięte paznokcie w jego bark. - Przepraszam, że... - Przełknął ślinę. - Że tak długo byłem daleko, ale po prostu... Po prostu się bałem. Ale powiedz, że nie masz mi tego za złe. Powiedz - nalegał, przesuwając dłoń na jego szyję i przycisnął jego głowę bliżej. - Bałem się, że zrobię ci krzywdę. I że pamiętam tak mało. Byłem na siebie wściekły za to. - Zakołysał biodrami.

      Usuń
    95. Steve nie wiedział co zrobić, był pomiędzy młotem a kowadłem: tym co podpowiadał mu umysł a co chciało serce, które nagle przejęło władzę nad jego ciałem. Czując półtwardą męskość jęknął cicho w jego szyję ocierając się o niego mimowolnie unosząc biodra w górę. Mocno dociśniętymi dłońmi do jego pleców zjechał nimi nad pośladki, gdzie je rozluźniał i ściskał na skórze.
      -Bucky..-uwielbiał jego dłoń w swoich włosach. To jak zawsze nadawał tym sposobem tempo, w którym miał sprawiać mu przyjemność.
      Ciało wszystko zapamiętało, łaknęło tego na powrót.
      -Wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził- polizał skórę nad obojczykiem- wszystko sobie przypomnisz, wszystko- nie wiedział, że kracze w ten sposób i złe wspomnienia. Ale egoistycznie myślał o ich przeszłości.
      Przejechał zębami wzdłuż kości aż do ramienia- Jesteś tu, jesteś ze mną- to była jego odpowiedź, że się nie gniewa.
      W końcu znów byli razem, jakże mógłby być zły.

      Usuń
    96. - Skrzywdziłem. - Schował twarz w jego włosach, na oślep natrafiając na miejsce, w które wbił nóż przed dwoma laty. - Tutaj... - Przejechał palcami na miejsce, w którym powinna być jedna blizna po postrzale, a potem w miejsce drugiej, mówiąc przy tym: - Tutaj... I tutaj... Ale już nie skrzywdzę - obiecał, przyciskają usta go jego skroni. - Nigdy.

      Zacisnął wargi, dusząc jęk, kiedy Steve zaczął uciskać jego pośladki. To wszystko - jego dotyk, jego ruchy, jego reakcje, były znajome, ale jednocześnie całkowicie nowe. To była fascynująca, podniecająca mieszanka.

      - Podoba mi się to. To jak mnie dotykasz - powiedział, błądząc dłonią po jego klatce piersiowej, po jego brzuchu, by zacisnąć ją wokół swojej dociśniętej do Steve'a, już niemal w pełni twardej erekcji. - Przydałaby mi się teraz druga ręka.. - mruknął, wściekle patrząc na kikut.

      Usuń
    97. -Ale jak widać jestem- naprawdę nie miał żalu do Bucky'ego. Nigdy nie pomyśli że to on z własnej woli tego dokonał.
      Za wszystko obwiniał Hydrę.
      No i siebie...
      -Nie pozwolę by tobie działa się krzywda- obiecał szukając z nim kontaktu wzrokowego. - Nie puszczę cię już nigdy - złożył na ustach słodki pocałunek.

      Nie przeszkadzało mu, że Bucky był bez ręki.. Przecież sam się do tego przyłożył..
      Uważał go wciąż za atrakcyjnego, jego ciało oddziaływało na niego. Dlatego zaczął obsypywać pocałunkami to ramię w stronę kikuta. Nie wiedział jak Bucky reaguje na dotyk tam dlatego tylko muskał delikatnie. - Chcesz założyć protezę? - równało się to z odsunięciem się i pójściem po nią, ale to mężczyźnie ma być wygodnie. - Mnie jest dobrze póki jesteś w moich ramionach - trochę mało romantycznie ścisnął jego pośladki i rozchylił powtarzając to parokrotnie.

      Usuń
    98. [pozwól, że z wiadomych względów zignoruję fragment o protezie :*]

      - Nie no, czasem to byś mógł mnie puścić - spróbował zażartować, uśmiechając się do niego, kiedy spojrzeli sobie w oczy. - Tak na kwadrans, góra dwa kilka razy w tygodniu, żebym rozprostował kości. Potem znowu możesz mnie zaciągnąć do łóżka, opleść się wokół mnie i nie puszczać - zaśmiał się w jego usta, kiedy Steve go pocałował.

      Skrzywił się, kiedy Steve zaczął muskać ustami blizny na jego lewym barku, ale nie kazał mu przestać. Nie chciał znowu niszczyć nastroju, więc jedynie mruknął głośno z aprobatą i zakołysał biodrami naprzeciw ruchom Steve'a, kiedy ten zacisnął dłonie na jego pośladkach.

      - Rób tak jeszcze.

      Usuń
    99. -Mam się zamienić w ośmiornicę? Może wynajdą na to sposób -tracił nosem jego.
      Boże, jak on tesknił za jego uśmiechem. Na jego śmiech serce Steve'a zabiło mocniej.
      Tak cudownie jest mieć go z powrotem.
      Miał ogromną nadzieję, że już się jakoś ułoży.

      -Tak? - Odpowiedział nieco zachrypniętym tonem. Tym razem wbił odrobinę mocniej palce w pośladki dociskając je do siebie i odchylając na boki.
      Poruszał swoimi biodrami już nieco chaotyczniej zapominając o swojej obietnicy danej sumieniu.
      Ale Bucky zawsze był jego zapomnieniem.
      To też nie mogło się zmienić.

      Usuń
    100. - Wiesz, jakoś nie lubię ośmiornic. - Skrzywił się, nieco teatralnie i dziecinnie, kiedy Steve potarł nosem o jego nos. - A ty bardziej przypominasz mi małpę niż ośmiornicę. Szympansa dokładnie. - Uśmiechnął się zadziornie, pokazując zęby.

      Oblizał wargi kolejny raz, jęcząc bezwstydnie na głos, kiedy kiedy Steve mocniej ścisnął jego pośladki, wbijając w nie paznokcie.

      - Możesz... Możesz nas położyć? - spytał, błądząc dłonią po jego piersi, drażniąc sutki. - Tak będzie łatwiej. Będę mógł lepiej manewrować dłonią. - Ścisnął sutek, badając reakcję Steve'a na ten ruch.

      Usuń
    101. -Z tym moim owłosieniem? -Uniósł brew spoglądając na niego z uśmiechem. - Wyiskać cię? - Cmoknął go krótko, ponieważ na uszczypnięcie sutka uleciał z jego ust syk nie wskazujący na brak podobania.

      -Dobrze - choć nie był przekonany, że pozycja horyzontalna była bezpieczna pod względem pójścia krok czy dwa dalej. Jednak nie chciał by Bucky znów poczuł się odrzucony, dlatego spełnił jego życzenie.
      Ułożył mężczyznę ostrożnie na kikucie podkładając pod niego poduszkę. Ułożył się twarzą do niego sięgając dłonią po jego nogą, którą przełożył przez siebie. Mógł go gładzić po całym udzie aż po pośladek.

      Usuń
    102. - Och nie, nie o owłosienie mi chodzi. Raczej o twoją olśniewającą urodę. Z profilu niemal nie ma różnicy. - Przekrzywił głowę, udając, że to ocenia. Jego uśmiech jednak lekko drgnął, kiedy Steve syknął pod jego dotykiem. - Mam tak nie robić?

      Pozwolił Steve'owi ułożyć się na boku i postanowił, że lepiej będzie nie zwracać mu uwagi na to, że nie o taką pozycję mu chodziło. Myślał raczej, że Steve po prostu popchnie go na plecy i będzie nad nim górować, ale... Cóż, to Steve. Czego więc się w sumie spodziewał? Uśmiechnął się sam do siebie. Steve lubił się z nim cackać. A on lubił to, że Steve ma takiego fioła na punkcie dbania o niego.
      Przysunął się do niego bliżej, wcisnął drugą nogę pod niego, by móc go nimi objąć, a ręką przyciągnął do siebie jego twarz. Pocałował go, przygryzł wargę, przejechał językiem po jego zębach, zanim zaczął obsypywać jego szyję mokrymi, ssącymi pocałunkami, masując jego skroń.

      Usuń
    103. -Mogłem zostać chuderlakiem- wywrócił oczyma będąc rozbawionym- pierwszy raz ktoś porównał mnie do małpy -spojrzał na niego nieco poważniej -możesz tak robić, możesz ze mną robić co chcesz Buck.. Jestem cały twój -zamruczał składając na jego ustach pocałunek.

      Kiedy Bucky oplótł go nogami, to byli ze sobą bardzo ciasno. Skóra przy skórze.
      Steve niemalże czuł jakby upijał się tym stanem.
      Czując usta na szyi to zamykał to rozchylał swoje usta odginając głowę do tyłu. Przeniósł dłoń z pośladka na plecy, które to masował to drapał, nieco bez ładu i składu..
      Ale spełniało się jego marzenie. Miał znów Bucky'ego w swoich ramionach. Znów czuł jego usta i zęby na skorze, palce masujące skroń.
      Steve właśnie upił się Bucky'm czego przykładem był krótki śmiech nim sięgnął dłonią po jego twarz, która uniósł ku swojej.
      Z uśmiechem spoglądał na każdy jej milimert nim znów pocałował Bucky'ego.
      W tym pocałunku nie było żartu. Chciał nim oddać swoją tęsknotę i miłość.
      Trącał językiem jego język, który momentami zassysał lekko w swoich ustach. Podgryzał jego wargi wiedząc, że mimo wszystko nie będą długo bordowe. Wrócił w tym czasie dłonią do jego pośladka, by docisnąć go do siebie jeszcze mocniej.

      Usuń
    104. - To nic by ci nie dało - mruknął, kiedy Steve odsunął się po pocałunku. - Rysy twarzy masz dokładnie te same, paskudo. - Wiedział, że może tak mówić i Rogers nie będzie przez to urażony. Steve był dla niego najwspanialszy, najprzystojniejszy i najbardziej pociągający, nieważne jak wyglądało jego ciało, i wiedział, że Steve to wie.

      Zakołysał biodrami, wydając z siebie dźwięk będący czymś pomiędzy pomrukiem aprobaty i głębokim, gardłowym jękiem, kiedy Steve przycisnął go bliżej, wpijając się w jego usta. Starał się całować go równie żarliwie, pokazać jak tęsknił, jak bardzo mu tego brakowało, jak bardzo go pragnął.

      - Chcę, żebyś mnie... - przerwał, nabierając głęboko powietrza, kiedy poczuł paznokcie Steve'a na pośladku. - Chcę, żebyś się ze mną kochał. Proszę - przeciągnął.

      Usuń
    105. - Ale kochasz tę paskudę - wyrwało mu się i na chwilę serce mu stanęło.
      Nie mógł tego wiedzieć, wciąż miał ten głos z tyłu głowy że skoro Bucky się zmienił to wszystko również mogło.
      Ale na tamtą chwilę czuł jakby wszystko było takie samo.

      Nie chcąc słyszeć negatywnej odpowiedzi bardziej skupił się na jego ustach. Choć znał je na pamięć to nie miał ich dość.
      Nigdy nie będzie mieć.

      Przejechał palcem wskazującym po jego rowku. Od kości ogonowej po jądra. Po całej długości z tym samym naciskiem. - Nie -odezwał się krótko zachrypniętym tonem - sucho, nie można - starał się logicznie wypowiedzieć choć coraz gorzej mu samo myślenie wychodziło a co dopiero mówienie. Otarł ich męskości o siebie czując iskry przyjemności atakujące jego ciało. Dlatego docisnął ich jeszcze do siebie, tak aby nie było pomiędzy nimi żadnej przerwy.

      Usuń
    106. Zaśmiał się, słysząc jego składne wypowiedzi.

      - Odszczekuję, nie jesteś szympansem. Chyba jednak neandertalczykiem. Stąd ta uroda. - Cały czas się śmiał, drżąc pod dotykiem Steve'a. Jego ciało wiedziało jak na niego reagować, znało go, ale jednak... Jednak wszystko było równocześnie zupełnie nowe. Dlatego to dziwne uczucie w podbrzuszu nie było tylko podnieceniem, ale też ekscytacją, ponieważ ich kolejny pierwszy raz był nim w każdym tego słowa znaczeniu.

      - Jeśli sucho, nie można - przywołał jego słowa, oblizując wargi i trącając jego nos policzkiem. - To ty coś z tym zrobić, mój ty mężczyzna - zażartował, próbując utrzymywać w pełni poważny ton. - Tylko nie ciągnij mnie za włosy do swojej jaskini - mruknął, wracając do obsypywania pocałunkami jego szyi i ramion.

      Usuń
    107. -Bucky-jęknął niemalże żałośnie odsuwając się delikatnie. Nie może mu zrobić krzywdy, nie mają tu nic pod ręką.. A on wątpił by mężczyzna planował to i umył się dokładnie.
      To wszystko było niczym zimne wiadro wody.
      -Bucky... Nie zrobię, nie mogę, nie mam.. Ja, ty... - został tego wieczoru mistrzem konwersacji. Ale taka była prawda, nie mieli nic co mogłoby posłużyć jako nawilżenie, a Steve wiedział z własnego doświadczenia, że jest ciężko (podczas jednego prysznica dał się ponieść wspomnieniom o dłoniach Bucky'ego).
      -Tak jest dobrze - wplótł dłoń w jego włosy by pociągnąć głowę do góry do kolejnego pocałunku, którym miał nadzieję go rozproszyć.
      Nie da mu się odsunąć dopóki nie braknie im oddechu.

      Usuń
    108. Zacisnął usta w ciasną kreskę i zaczął wić się niemal jak węgorz, żeby wyswobodzić się z jego uścisku. Steve był silniejszy od niego, ale nie wykorzystywał nawet części swojej przewagi, więc nie było to trudne.

      - Dlaczego nie? - Usiadł, ignorując protesty Steve'a. - Pieprzyłeś mnie na ślinę, na ziemi w cholernym namiocie, podczas pieprzonej wojny w pieprzonej III Rzeszy i wszystko było okej, a nie chcesz na łóżku w pierdolonym pałacu. Co jest z tobą, do cholery, nie tak? - Spojrzał na niego z mieszanką zaskoczenia i irytacji, bo naprawdę nie rozumiał o co mu chodzi. - Jeśli nie chcesz się ze mną pieprzyć, to nie wymyślać, a powiedz jak jest. Tyle. Sam mam sobie dopowiadać powody? "Nie chce mnie przelecieć, bo go obrzydzam", może być? - Odsunął się, żeby Steve nie próbował znowu uciszyć go i zmienić temat pocałunkami, bo przywaliłby mu za to. - Nie jestem ani głuchy, ani głupi, więc możesz ze mną rozmawiać, wiesz?

      Usuń
    109. Steve oddychał głęboko przez chwilę nim się odezwał. - Sięgnął do niego dłonią również siadając na łóżku.
      -Podniecasz mnie, wciąż jesteś dla mnie wspaniały- zerknął mu w oczy i spłonił raka- ale.. raz gdy miałem chwilę słabości i dużo o tobie, o nas myślałem- przygryzł wargi gdy drugą dłonią przetarł twarz na której było widać zażenowanie- na ślinie może być ciężko.. Bardzo- zerknął na pościel odczuwając wstyd.
      W tamtym czasie myślał, że jest jedynym który przeżył i robił sobie dobrze z myślą o nieżyjącym przyjacielu.
      A Bucky żył. Był wykorzystywany do złych rzeczy a on przejmował się wtedy, że jest tak ciasno.
      -A nie wiem, czy ty chcesz tak i czy jesteś gotowy?- głos mu się załamał. Wiedział, że pytanie o prysznic będzie nie na miejscu.

      Usuń
    110. Nie próbował patrzeć na niego inaczej niż na idiotę.

      - Ale ty wiesz, że tu jest łazienka, nie? - Wskazał palcem w stronę czarnych drzwi naprzeciwko łóżka. - Wyposażona? - dopytywał, poważnie zastanawiając się nad tym, czy Steve nie próbuje sprzedać mu teraz jakiejś marnej wymówki, stąd jego dziwnej zażenowanie. - Jest tam prysznic. I wiesz, potrafię go użyć. I jest tam dużo różnych ślizgich i mokrych rzeczy rzecz. Co do części to nie mam pewności czym w ogóle są, ale za to pachną ładnie. - Wzruszył ramieniem, próbując nie myśleć o tym, że Steve pewnie wyznaje mu właśnie, że sypiał z kimś innym, myśląc o nim. To miał być jakiś chory komplement? - I tak, chcę tego. Próbuję zaciągnąć cię do łóżka od dłuższego czasu, jakbyś nie zauważył.

      Usuń
    111. -Czy ty siebie tak jak ja wtedy siebie? - znów powrócił do nieskładnych zdań i szybko bijącego serca. Ale dodał przy okazji dwa do dwóch - Czy ty o tym myślałeś już wcześniej? - uniósł na niego zszokowane spojrzenie- Bucky...
      Dłonią, którą do niego sięgnął położył na jego talii i przyciągnął go do siebie.
      Bucky o nim myślał.
      Bucky pragnął go już wcześniej, nie tylko teraz.
      Spojrzał na niego z jawnym uwielbieniem. Sięgnął drugą dłonią do jego twarzy, by obrysować opuszkiem palca wskazującego jego usta. Rozchylić wargi i dolną złapać w dwa palce. Puścić ją i dłoń wsunąć we włosy by wargami przykryć jego usta. Pchnął go lekko na łóżko układając się nad nim.
      Boże! On zaraz tu zwariuje.
      Kiedy Bucky pod nim leżał, wodził dłońmi po jego ciele, jakby robił to pierwszy raz w życiu.
      Dotknął każdej blizny na torsie, na bokach ciała.
      Nie okazywał przy tym obrzydzenia, a akceptację. Pochylił się do niego, by od przerwy między obojczykami przejechać językiem do pępka. Wsunąć go w niego, lekko ugryźć. Powiódł ustami z powrotem w górę ciała, muskając każde wybrzuszenie na skórze.
      Kiedy ustami pieścił tors to dłonie przeniósł w dolne rejony ciała. Gładził uda, sunąć z zewnętrznej ich strony ku wewnętrznej i z powrotem, sunąc tak nimi w górę w stronę pachwin.

      Usuń
    112. - Od dawna o tym myślałem - przyznał i pozwolił sobie na zaskoczony jęk, kiedy Steve popchnął go na plecy. - Niemal spłonąłem ze wstydu, kiedy zobaczyłem, że czytasz wtedy mój dziennik. - Oblizał wargi, wciąż niemal czując na nich dotyk ust Steve'a, dotyk jego placów... - Zapisywałem tam wszystko, co zapamiętałem - powiedział, wyraźnie akcentując słowo "wszystko". Gdyby dotyk Steve'a nie był tak absorbujący, zacząłby się martwić tym, że jego plecak i rzeczy zostały w Berlinie. Ktoś będzie się dobrze bawił, czytając to.

      Niemal syknął przez zęby, mimowolnie wypychając biodra w górę, kiedy Steve błądził dłońmi po jego udach.

      - Czyli jednak chcesz się ze mną kochać? - upewnił się, błądząc dłonią po lewym mięśniem piersiowym, tym mniej wrażliwym. - Jak nie, to kopnę cię w twarz - zażartował, sięgając dłonią do jego włosów. Pociągnął za nie, przyciągając go w górę, do pocałunku.

      Usuń
    113. -Nie doszedłem do nich, cyrulicy też w całości nie znam -uśmiechnął się przepraszająco całując go pod linią żeber z prawej strony.
      Było wysokie prawdopodobieństwo zatem, że i dla Bucky'ego nie jest to bez znaczenia.. Że ma to dla niego znaczenie i to było cudowne.
      -Pragnę, pragnę się z tobą kochać- westchnął cicho unosząc się w górę do jego ust. Dłońmi powiódł pod jego pośladki- tylko musisz mnie wpuścić- szepnął w jego usta. -Unieś biodra- mówił do niego znowu miękko, z radosnym tonem w głosie.
      A gdy Bucky zgiął nogi w kolanach Steve "zanurkował" w dół, wsparł jego nogi na swoich ramionach, by móc unieść je tak, aby tyłek był bardziej u góry.
      I dziurka, która w najbliższym czasie miała nie być już taka zaciśnięta.
      Steve dmuchnął na nią krótko, nim przyłożył do niej język. Serce łomotało mu w piersi, ale nie ze stresu. Ale ze szczęścia.
      Lizał rowek po całej długości, po chwili starał się zebrać jak najwięcej śliny na język który próbował wsunąć w dziurkę. Była ciągle zaciśnięta, więc próbował to zrobić parokrotnie nim mięśnie lekko się rozluźniły, na tyle by mógł wsunąć spokojnie czubek języka.

      Usuń
    114. Pozwolił sobie na krótki głośny dźwięk, niemal pisk, kiedy poczuł język Steve'a tam, gdzie się go nie spodziewał. Przypuszczał raczej, że Steve użyje palców, że... Westchnął głośno, ciężko, czując jak jego pierś drży z zaskoczenia, z ekscytacji.
      Podciągnął prawą nogę do piersi, próbując jak najbardziej je rozłożyć, by dać Steve'owi więcej miejsca.

      Dawaj, rozluźnij się, Barnes, nie spartacz tego.

      - M... - zaczął, ale przerwał, kiedy niemal stracił dech, czując jak czubek języka Steve'a się w niego wsuwa. - Mówiłeś, że nie na ślinę - wydusił w końcu, sięgając w końcu do prawej piersi. Ta była bardziej wrażliwa od lewej, więc przejechał po niej paznokciami, próbując doprowadzić się do porządku. Wiedział, czuł, że jest już w pełni twardy, że ejakulat zaczyna sączyć się na jego brzuch. Postanowił jednak, że będzie ponad tym, że się nie dotknie. Da radę w tym wytrwać. Chyba.

      Usuń
    115. Gdyby miał ogon to machałby nim niczym zadowolony pies. Ale to, że podoba mu się sprawowanie w ten sposób przyjemności Bucky'emu było widać pomiędzy jego nogami. Męskość była już sztywna i wciąż zapomniana miała mokrą główkę
      -To ty się nie? -Odsunął na chwilę twarz od pośladków by unieść ją na nieco ponad brzuch mężczyzny. Widząc jego męskość, w końcu twardą aż przełknął ślinę mając ochotę ją polizać. -Tylko się myłeś? -Doprecyzował o co mu chodzi.
      A skoro Bucky ma mu odpowiedzieć to ma czas na powrót do pieszczenia tyłeczka więc nic się nie stanie jeśli poliże nieco penisa, prawda?
      Nie myśląc nad tym dłużej nieco pochylił się do przodu by lizać jego leżącą męskość.

      Usuń
    116. - Zacznij mówić pełnymi zdaniami - parsknął, próbując sprawiać pozory wcale nierozedrganego, opanowanego. Ale raczej marnie mu to wychodziło. - Ja tak, ale... - Zamrugał szybko, przeklinając na siebie pod nosem. - Tak, ale palce to jedno, a to… a ty… To nie będzie za mało? – spytał, choć wiedział, że jeśli Steve chciałby zrobić to już, to nie stękałby, nie protestował, a pozwolił wziąć się tu i teraz. – Mały nie jesteś. – Oblizał wargi i zdusił kolejny zaskoczony jęk, niemal ten cholerny pisk - które Steve lubił mu kiedyś wypominać, a których nigdy nie potrafił się oduczyć – kiedy poczuł jak Steve liże zaniedbaną erekcję, od moszny aż po główkę, niemal spijając z niej ejakulat. - Boże, Steve, ty zawsze byłeś taką cholerną dziwką dl mojego fiuta, co? – jęknął głośno, wplatając palce w jego włosy.

      Usuń
    117. W łazience powinien znajdować się jakiś żel pod prysznic, albo balsam.. Jednak to równało się z zostawieniem Bucky'ego samego w łóżku.
      A skoro po przejściach dopiero co doszli do jakiegoś porozumienia, to bał się psuć tą chwilę. Jednak.. To przecież Bucky..Jego Bucky..
      Będzie lepiej jak pójdzie do łazienki.
      Zassysał się właśnie na główce, gdy usłyszał to jak mężczyzna go nazywa..I cóż ma rację, dlatego Steve znów spłonił się na policzkach. Ze wstydu, że Bucky to pamięta i mówi o tym na głos, a to.. A to zawsze go kręciło. To jaki sprośny potrafił być mężczyzna a zarazem czuły sprawiały, że zawsze był o krok od wzwodu jeśli jeszcze go nie miał.
      -Tak- jęknął krótko przyznając się do swoich słabości.- pójdę po żel, dobrze? - zerknął na niego krótko i aby nie przedłużać swojej nieobecności, puścił się biegiem do łazienki, nie przejmując jak musi wyglądać.
      Wrócił z butelką, którą trzymał niczym trofeum.
      -Mam- wrócił do łóżka od razu wpijając się w jego usta, gdy znalazł się obok.

      Usuń
    118. Pokręcił głową, parskając krótko śmiechem, kiedy Steve niemal wpadł z powrotem do pokoju. Stał tam niczym superbohater, niczym atleta trzymający główną nagrodę, nagi, zarumieniony, z włosami w nieładzie i z dumnie wyginającą się w górę, wilgotną i niemal purpurową z zaniedbania erekcją. Bucky musiał przygryźć dolną wargę, by nie jęknąć głośno nam ten widok.

      - Widzę, że masz, mój ty bohaterze - wymruczał, dusząc chichot, kiedy Steve wskoczył na łóżko, niemal agresywnie wpijając się w jego usta. Bucky zamruczał z aprobatą, przygryzając jego wargę i wsuwając język głębiej w jego usta, pozwalając mu przejąć kontrolę. Lubił kiedy Steve dominował. Boże, kochał to! - Boże, chcę ci dziś ujeżdżać - wymamrotał w jego usta pomiędzy pocałunkami.

      Usuń
    119. "Dziś" to słowo brzmiało jak obietnicą, że ten raz nie jest ich ostatnim.. Że jeszcze będą się kochać, sprawiać sobie przyjemność, trzymać w ramionach.
      Steve poczuł jak radość go ogarnia, dlatego całował z uśmiechem Bucky'ego, widząc i słyszłąc, że temu też humor dopisuje.

      -Jak tylko chcesz- wymruczał próbując jedną dłonią otworzyć zakrętkę żelu, po którym otwarciu do ich nozdrzy mógł dolecieć zapach lasu.
      Zapach świeżości, kojarzący się z wolnością.
      Nieporadnie wylał trochę żelu na pościel, gdy nabierał go na dłoń. Przejechał nią między pośladkami i dopiero gdy znów nabrał żelu starał się wysunąć palec w mężczyznę.
      Nim to zrobił to jednak trochę "pobawił" się z dziurką. To ją okrążał, to na nią naciskał i delikatnie poddrapywał paznokciem. Tak, że w pewnym momencie sama się roźluźniła i nieco otworzyła, co wykorzystał na wsunięcie palca. Najpierw opuszkiem kręcił drobne kółka, a później wsunął głebiej palec po pierwszą kostkę, co dało mu możliwość zginania palca, aż w końcu wsunał go całego. Na uczucie zaciśniętych na nim mięśni jęknął głośno poruszając biodrami w powietrzu, jakby to męskością się już w niego wsunął.

      Usuń
    120. Starał się oddychać rytmicznie i głęboko, by lepiej panować nad mięśniami i nie zaciskać ich, nie spinać, kiedy poczuł wilgotne od żelu palce pomiędzy pośladkami. Naprawdę starał się być grzeczny, poważnie, ale po prostu nie mógł się powstrzymać i nie zdołał powstrzymać drgania mięśni, kiedy poczuł drażniący je paznokieć. O tak, to było dobre.
      Wypuścił powietrze z płuc, rozluźniając się jak tylko był w stanie, i zagryzł wargi, kiedy poczuł w sobie cały palec, rozciągający mięśnie, okrążający je, zginający wewnątrz. Zacisnął się na nim z premedytacją, niemal zaczepnie.
      ― Chciałbyś już tam być, co kocie? ― Oblizał wargi, spoglądając na Steve’a spod rzęs. ― Wiem, że tak. Zawsze lubiłeś się ze mną kochać. ― Chciał powiedzieć „pieprzyć”, jednak wiedział, że byłoby to pewne minięcie się z prawdą. ― Cackałeś się, ale zawsze potrafiłem przekonać cię do tego, żebyś robił to szybciej, mocniej ― niemal wyjękiwał te słowa, próbując przybrać taki ton jak ten, którego używał, kiedy Steve go pieprzył. ― I zawsze uwielbiałeś się we mnie spuszczać, prawda? Powiedz to, Stevie. ― Wyciągnął rękę, by objąć palcami choć jego nadgarstek, skoro reszta była poza jego zasięgiem.

      Usuń
    121. -Bucky- jęknął głośno. Dobrze wiedział, że mężczyzna go podpuszcza.. Zawsze to robił i zawsze dostawał to czego chciał. Dlatego w ramach "kary" Steve dołożył drugi palec, bez wstępnego przygotowania.
      -uwielbiam-sapnął posuwając go dwoma palcami -się - jęknął głucho "walcząc" z zaciskajacymi się mięśniami krzyżując i prostując palce - w tobie spuszczać- poczuł jak kropla spermy spływa z kego czubka na pościel, ale nie przejął się tym.
      Jak zawsze najważniejszy był Bucky. - A ty zapamiętałeś tylko to? - Ugryzł go w pachwinę, choć to nie był wyrzut, że mężczyzna akurat pamiętał takie rzeczy. Powrócił ustami do jego nabrzmiałej męskości.
      Skoro był jego dziwką, to miał do tego prawo.
      Wychylił się ramionami do przodu, by móc bez użycia dłoni wsunąć penisa do buzi.
      Ooo tak.
      Uwielbiał to.
      Wodził językiem po główce zapoznając się z nowym smakiem. Kręcąc kółka językiem wokół męskości wsuwał ją coraz głębiej do buzi, nie przestają poruszać palcami. Rozchylił je w nim najszerzej jak mógł i starał się obracać nadgarstkiem.

      Usuń
    122. - Na twoje nieszczęście, pamiętam całkiem sporo - rzucił, próbując poruszać biodrami zgodnie z ustalonym przez Steve'a rytmem. - Ale o tym porozmawiamy później.

      Kiedy znów poczuł usta Steve'a na sobie, pozwolił sobie na głośny, bezwstydny jęk, mają głęboko gdzieś to, że może powinien być cicho, że ktoś może ich usłyszeć... Nie, powinni się zachowywać, powinni mieć jakieś granice. Puścił więc nadgarstek Steve'a i zagryzł kciuk, by uciszyć swoje jęki. Bo wiedział, że nie będzie cicho, jeśli Steve będzie pieprzyć go nie tylko ustami, ale też palcami. Boże, nie wiedział, co uwielbiał bardziej. Całego go uwielbiał.

      - Steve - niemal wyjęczał jego imię, przenosząc dłoń na pościel. - Nie chcę tylko tak leżeć, proszę cię - przeciągnął, wbijając paznokcie w kołdrę. Musiał się przystopować, by nie pchać biodrami w górę, w gardło Steve'a. Wolał pozostawić mu prowadzenie, poddać mu się, rozkoszować jego dotykiem. - Chcę cię dotykać. Pozwól mi.

      Usuń
    123. Zaburczał coś niezrozumiałe wokół jego męskości. Już go przepyta z jego wspomnień... Jak tylko skończą.

      Próbował dostać się trzecim palcem do środka, ale czuł że nie ma wystarczającego poślizgu. Dlatego wysunął z niego palce, czując pod nimi jak dziurka otworzyła się i zamknęła parokrotnie, jakby sama chciała je z powrotem.
      Skoro nie miał w nim palców to mógł też wypuścić go z ust, choć nie wiedział co robi z większym żalem.
      Uwielbiał mu obciągać. Czuć jak męskość pulsuje, jak biodra robią się nerwowe i w końcu otrzymuje wytrysk, którego całego połyka. Nie śmiałby go wypluć.
      -Chcesz żebym się obrócić? - Nie wiedział czy tego oczekuje Bucky,by znaleźli się w pozycji 6/9, czy już chce przejść do kolejnego aktu.

      Usuń
    124. Bez skrępowania pozwalał swojemu ciału na mimowolne reakcje. Seks był naturalny, więc to, jak reagowało jego ciało także, prawda? A jego wygłodniałe ciało po prostu łaknęło dotyku. Tego przyjemnego, rozkosznego dotyku, którego pozbawione było przez tak długi czas.

      - Możesz już... - Kolejny raz oblizał wargi, ponieważ cholera, przez Steve'a ciągle zasychało mu w ustach. - Możesz mnie już pieprzyć? - Wiedział, że z nich dwóch to mimo wszystko Steve jest tym rozsądniejszym i nie pozwoli im zrobić niczego głupiego. Mógłby to z nim robić teraz, zaraz, już, a nawet prędzej, bo przy Stevie każdy ból czy dyskomfort przestawał być ważny. - Chcę mieć cię tak blisko, jak tylko się da. Proszę, Steve. - Wyciągnął do niego rękę, przyciągając go do siebie, by potrzeć policzkiem o jego szczękę, przejechać nosem po jego policzku.

      Usuń
    125. Kiedy Bucky wciągnął go do góry, to pozwolił sobie na krótki acz czuły przytulas, który miał pokazać, że nie jest to tylko seks. Puste zbliżenie. Chciał mu nim przypomnieć, że jest obok, że to on trzyma go w swych ramionach. Że jest już dobrze. Sięgnął ustami po pocałunek, który miał nadzieję, że zostanie odwzajemniony, jednak poczekał wargami przy wargach.

      -A ponoć to ty chciałeś mnie- spłonił się lekko, choć koloryt skóry na twarzy nie dorównywał kolorytowi skóry na penisie. Jednak, nawet gdyby Bucky się wycofał, to Steve dalej nie przejmował by się swoją męskością.
      Pragnął ofiarować przyjemność Bucky'emu, nie sobie.
      Choć chętnie ją wspólnie z nim odczuje.
      -Czy wolisz tak?- wsunął się bardziej między jego nogi, by otrzeć ich krocza o siebie. Jeśli Bucky da oplecie go nogami i pozwoli Steve'mu wsunąć ręce pod plecy, to znów może nie być pomiędzy nimi milimetra przerwy, ale to może być zbyt odurzające dla mężczyzny, dlatego Rogers dał mu wybór.

      Usuń
    126. Pozwolił przyciągnąć się Steve'owi bliżej, objąć ramionami. Lubił jego dotyk. Kochał jego dotyk, jego skórę, jego duże dłonie, szerokie ramiona i te absurdalnie wąskie biodra, jego miękkie usta, te szczenięce oczy...

      - Kocham cię - mruknął cicho w jego usta, pozwalając mu się pocałować i przebiegając dłońmi po jego bokach. - I chcę cię wypieprzyć. - Powinien chyba powiedzieć raczej "Chcę się na tobie wypieprzyć", ale to tylko szczegół. Dlatego nie sprecyzował tego, nie poprawił się, a oplótł go nogami, przesuwając dłoń pomiędzy ich krocza, by otrzeć główką o główkę Steve'a, a potem ciasno złapać ich erekcję, pocierając o siebie. - Chcę wypieprzyć - powtórzył. - Teraz - dodał, puszczając ich i pchając klatkę Steve'a, by powalić go na materac.

      Usuń
    127. Stevie'mu serce stanęło na moment, by puścić się zaraz pędem na wyznanie Bucky'ego. Nie spodziewał się tego, ale to była najlepsza rzecz, którą usłyszał od długiego czasu.
      -Ja ciebie też- odpowiedział od razu, ale nie było w tym machinalności. W tonie słychać było zaskoczenie, które szybko ustąpiło radości- ja ciebie też!
      Pozwolił zamienić ich miejscami, teraz po tym co usłyszał pozwoliłby na wiele. Byleby nie utracić tej chwili. Jęknął czując jak Bucky pieści ich erekcje, nie chcąc by było mu niewygodnie sięgnął dłonią do jego dłoni. Odtrącił ją lekko, dając tym znać, by mężczyzna wsparł się nią o niego. W każdej pozycji najważniejszy był komfort Barnesa.
      Rogers sięgnął drugą dłonią po żel i wycisnął na ich męskości, tubki nie zakręcił po uprzednim razie, więc szybko to poszło.
      Pieścił ich po całej długości, zaczepiał palcami i środkiem dłoni główki, aż w końcu puścił męskość mężczyzny, by swoją przejechać po jądrach i otrzeć się o pośladki.
      Jeśli Bucky był gotowy, to mógł się na niego nasunąć.

      Usuń
    128. Złapał nadgarstek Steve'a, kładąc jego dłoń na swoje lewe biodro, a później przesunął ją nieco wyżej, na talię. Dawał mu tym znak, że potrzebuje odrobiny pomocy w utrzymaniu równowagi, kiedy sam ukląkł z nogami po obu stronach jego ciała. Może powinien lepiej ukucnąć, przy penetracji samej w sobie byłaby to wygodniejsza pozycja, dawałaby lepszy kąt jak na pierwszy raz po tak długiej przerwie, ale klęcząc łatwiej będzie mu utrzymać równowagę, podpierając się ramieniem na środku klatki Steve'a.
      Sięgnął za siebie, żeby przytrzymać tego pięknego fiuta w pionie, a potem pochylił się, całując Steve'a głęboko, mocno, niemal ssąc przez chwilę jego język. Odsunął się nieznacznie, przejeżdżając ustami po jego brodzie, kiedy powoli zaczął się na niego opuszczać. Kiedy udało mu się wsunąć główkę, zaczął cicho żałować, że nie pozwolił dojść Steve'owi do trzech, a może nawet czterech palców, zamiast dwóch. To ułatwiłoby sprawę. Nie przerywał jednak, a oddychał równo, próbując jak najbardziej się rozluźnić, kiedy wsuwał się na niego cal po calu.

      - Boże, mówże coś – zachęcił go. – Nie lubię ciszy.

      Usuń
    129. Ugiął nogi, tak aby Bucky'ego lekko podesprzeć z tyłu. Zamiast jednej dłoni ułożyć na jego talii, złapał go dwoma, choć nie miał zamiaru go na siebie nabijać.
      Choć taki miał odruch czując jak wolno przeprawia się przez mięśnie zwieracza. Jednak starał się być opanowanym i czule masować boki ciała mężczyzny.
      Oddał pocałunek zachłannie, samemu posiadając potrzebę skupienia się na nim, a nie na zaciskających się mięśniach, gorącym i ciasnym wnętrzu tyłka, bo najnormalniej w świecie doszedłby.
      -Ty zawsze byłeś od mówienia -zamruczał w jego usta mimo wszystko spełniając po chwili zachciankę. -Jesteś taki ciasny Bucky, taki gorący, a zaraz będziesz pełen mnie -poruszył nieco biodrami w górę, by wsunąć się głebiej w niego. -Jesteś cudowny, kurewsko cudowny-nigdy nie przeklinął, ale wiedział i pamiętał że Bucky to lubi, że zawsze klnął i mówił sprośne rzeczy zawstydzając go i rozpalając niemiłosiernie.

      Usuń
    130. Zamruczał głośno „Yhym”, wyrażając tym aprobatę dla jego słów. Nic nie powiedział, bo zwyczajnie nie potrafiłby sklecić pełnego zdania. Ba, żadnego zdania, ponieważ uczucie rozciągnięcia wokół Steve’a było cholernie zbyt absorbujące.

      - Mów tak… - Głęboki wdech. – Mów tak do mnie dalej. Mów, że jestem twój…. – Opuścił się do samego końca, oblizując nieco nerwowo wargi. Było to odrobinę bolesne i może lepiej byłoby brać go stopniowo, ale nie był teraz w nastroju na takie zabawy. ― Mów jak ci dobrze. Cały czas.

      Zaczął powoli poruszać biodrami, podpierając dłoń na środku jego klatki piersiowej, by łatwiej utrzymywać równowagę. Nie musiał się śpieszyć, mógł robić wszystko powoli, szukać najdogodniejszych kątów, uczyć się go na nowo, bo dla Steve’a mógłby zmarnować cały czas tego świata. Uniósł się do momentu, aż Steve prawie z niego wypadł, i szybko opuścił się z powrotem, by zacząć kręcić biodrami małe kółka. Przygryzł wargi, czując jak penis zadrgał, wypuszczając kilka kropel ejakulatu, kiedy udało mu się otrzeć o prostatę.

      - Boże, kurwa – wymruczał, nie przejmując się tym, że bluźni. – Jesteś boski.

      Usuń
    131. -Jesteś mój, ja jestem twój - odrobinę mocniej wbił palce w jego boki. Odrzucił twarz do tyłu na poduszkę nabierając głębokiego oddechu. Ze świstem go wypuścił, gdy Bucky zsunął się w niego i przyjął go całego z powrotem w siebie. - Uwielbiam cię, uwielbiam jak wykorzystujesz mnie do swojej przyjemności- która również sprawiała mu przyjemność dlatego nie narzekał.
      I nikt ich nie nagrywał, więc mógł brzmieć jak nie on.
      -Kocham być w tobie - nie mniej kochał również odwrotną konfigurację- kocham ciebie.
      Nie umiał już spokojnie leżeć a gdy Bucky wciąż wykonywał okrężne ruchy biodrami, to własnymi posuwał go, unosząc je w górę i w dół. Im luźniej się w nim znajdywał, tym szybciej to robił.

      Usuń
    132. Ujeżdżał go powoli, cały czas nie spuszczając z niego wzroku. Kochał patrzeć na Steve'a w takim stanie. Takiego... zrelaksowanego, takiego chętnego, takiego... Zupełnie JEGO. Steve był jego, tylko jego. Tylko on mógł go dotykać, tylko on mógł widzieć go w takim stanie. I przysięga na Boga, że mógłby dojść od samego myślenia o tym.

      — Boże, kocham cię, durniu...

      Wychodził na przeciw ruchom Steve'a, unosząc biodra, kiedy ten się z niego wysuwał, i opadał, kiedy ten wypychał je w górę. Kiedy tylko Steve znajdował się w nim cały, zaciskał się na nim i kręcił biodrami kółka, mrucząc gardłowo za każdym razem, kiedy pocierał prostatę.

      — Steve — jęknął gardłowo. — Wypieprz mnie, kurwa. — Wbił lekko paznokcie w jego lewą pierś, kciukiem drażniąc sutek. — Mógłbym się z tobą pieprzyć do śmierci.

      Usuń
    133. Dwa cholerne lata czekał aż usłyszy te słowa. Nie liczył czasu spędzonego w hibernacji, ale wszystko jest do nadrobienia. Nie miał zamiaru go już wypuszczać swoich rąk i jeśli ma go zbliżeniami przekonać do zmiany decyzji, będzie go kochał każdego dnia, każdej nocy, aż dostanie poduszką w łeb.
      -Wiesz, że mogę tak cały czas- wyjęczał cicho, wiedząc, że jest to nieco naciągane. Ale tylko nieco. Nie będzie oszukiwał, że nie mógł tego robić dłużej niż przeciętny człowiek.
      Myślał nad zmianą pozycji, ale widok unoszącego się nad nim Bucky'ego, to jak idealnie mógł trafiać penisem w jego prostatę, przekonały go do pozostania w tej pozycji. Dlatego złapał go pewniej w talii, nieco utrzymując w miejscu. Po pokoju rozległ się dźwięk mlaszczącego ciała, gdy przy unoszeniu bioder obijał się i jądrami i udami o pośladki mężczyzny. Miał nadzieję, że Bucky nie będzie mieć mu za złe tego "usztywnienia" jego ciała, ale sam się o to prosił.
      A Steve zawsze spełniał jego prośby.

      Usuń
    134. - Możesz tak cały dzień? - zaśmiał się nieco jękliwie, próbując znaleźć stabilną pozycję. - Wiesz, ty może... Może tak, ale... Chcę móc siedzieć następnego dnia - niemal zachichotał. Sam nie wiedział dlaczego, przecież nie powiedział nic szczególnie zabawnego. Może po prostu... Po prostu był tak zrelaksowany, pierwsza raz od długiego czasu, tak szczęśliwy, że miał ochotę śmiać się bez powodu. - Nie chcę tłumaczyć się lekarzom dlaczego kuleję... - Przerwał, pozwalając sobie na głośny jęk, kiedy Steve uderzył w jego prostatę. - Panie doktorze, to nic, to żadna kontuzja. Po prostu mój... Och, Boże, mój chłopak ma dużego, pięknego kutasa, którym... - Przełknął głośno ślinę. - Którym pieprzył mnie przez całą noc.

      Korzystając z tego, że Steve utrzymuje go w pionie, zabrał rękę z jego klatki i zacisnął dłoń wokół erekcji. Wystarczyło kilka ruchów dłoni dopasowanych do nadanego przez Steve'a rytmu, żeby zaczął niemal spazmatycznie zaciskać się wokół niego, odrzucił głowę w tył, przymykając oczy i spuścił się na jego brzuch z głośnym jękiem. Gdyby Steve go nie trzymał, nie dałby rady utrzymać się w pionie. To było za dużo po tak długiej przerwie. Zdecydowanie za dużo, dlatego zawisł nad nim niemal bezwładnie.

      Usuń
    135. Słysząc śmiech Bucky'ego sam nie mógł się nie zaśmiać. Ten nastrój był zaraźliwy. Może po prostu doszło do nich to, że w końcu może być lepiej, że znów mają siebie i smutki, radości mogą dzielić na dwóch. Zawsze jest lżej mając kogoś u boku.
      -Dlaczego, nigdy nie mogę ci odmówić?- Jęknął będąc świadomym, że jutrzejsze prawdopodobne niedomaganie Barnesa będzie od razu powiązane z jego osobą. Nawet T'Challa wiedział, gdzie się udaje po rozmowie z nim. Na samą myśl spłonił się ze wstydu- Bucky!- Próbował przybrać ten ton, którym zawsze próbował go w takich chwilach przywołać do porządku, jednak czując coraz to częstsze i mocniejsze zaciskanie się mięśni wokół jego męskości, głos drżał mu. - Nazwałeś mnie swoim chłopakiem? - Nigdy nie precyzowali swojej relacji, stąd Steve dużo czasu spędzał na rozmowach z Sharon. Nie ukrywał teraz swojego zaskoczenia i radości, która objawiła się szybszym unoszeniem bioder. - Kocham cię!- Zdążył głośno wyjęczeć, gdy Bucky rozlewał się na jego brzuch, czując że sam jest bliski finiszu trzymał chłopaka mocno. Na sekundę przed dojściem wysunął się z niego i opryskał mu spermą rowek oraz pośladki. To za lekarzy. A raczej za czynne odwodzenie go od myśli o nich.
      Pociągnął go na siebie, tak aby mężczyzna mógł ułożyć się na nim, dłonią od razu sięgnął do mokrego pośladka, by masować go. Nabrał nieco spermy na opuszki, którymi podrażniał dziurkę, a gdy ta się wymęczona uchyliła, wsunął w nią palce z nasieniem.

      Usuń
    136. Przytulił twarz do jego piersi, chowając się za włosami.

      - Nazwałem - przyznał się do tego, bo wiedział, że Steve'a nie oszuka. Usłyszał go, więc nie ma po co próbować się wykręcić. - Przeszkadza ci to? - Zerknął na niego spod włosów. Miał nadzieję, że nie palnął jakiejś gafy czy coś. Nie chciał niczego zepsuć jednym określeniem. - Mogę więcej tego więcej nie robić, jeśli nie chcesz.

      Niemal mimowolnie wypiął pośladki w stronę jego palców, pozwalając wsunąć się im głębiej.

      - Wiem, że możesz to robić cały dzień... - Oblizał wargi, uśmiechając się półgębkiem. - Ale ja potrzebuję krótką przerwę. - Przycisnął się do niego jeszcze bardziej tak podciągając w górę, żeby móc wtulić twarz w zagłębienie jego szyi. - Nie robiłem tego od 1945, to było niemal jak powtórne rozdziewiczenie - zaśmiał się ze swojego suchego żartu. - Chcesz pocałować, żeby nie bolało? - rzucił jeszcze.

      Usuń
    137. Drugą dłonią sunął po jego plecach, po całej ich długości. Nijak nie reagował na wyczuwalne pod dłonią blizny. Były częścią Bucky'ego, więc nie wzbudzały w nim obrzydzenia, czy lęku przed dotknięciem.
      - Nie- odparł zgodnie z prawdą- zawsze marzyłem żebyś tak mnie nazwał- ucałował go we włosy- dlatego mów tak do mnie- uśmiechnął się, choć Bucky nie mógł tego zobaczyć.
      Roześmiał się słysząc komentarz mężczyzny- Jakoś mnie nie wypychasz- w towarzystwie by nawet nie wspomniał, że tak żartuje w sypialni. Ale przy mężczyźnie mógł. - Mamy przerwę aż skończą ci badania robić. - Wysunął z niego palce a dłoń z powrotem ułożył na pośladkach, drugą wciąż masował plecy.

      Usuń
    138. - Ejjj... - jęknął przeciągle, niemal z żalem i zbulwersowaniem jednocześnie na zabranie palców, i uderzył Steve'a w klatkę. - Teraz to już musisz pocałować. - Uniósł głowę, wydymając dolną wargę. - Bo to boli. - Podciągnął się wyżej, by zrównać twarz z jego. - To, że dostaję szlaban na seks chwilę po tym, jak obiecałeś mi robienie tego cały dzień - powiedział, brzmiąc na poważnego i rozczarowanego, przysuwając twarz do twarzy Steve'a. - Tak się nie robi - wymruczał, zanim pocałował go miękko w usta. - Kocham cię, panie Kapitanie. - Odsunął się, patrząc mu w oczy. - Ale i tak jesteś podłym palantem. - Uśmiechnął się szeroko.

      Usuń
    139. Przewrócił oczyma słysząc skargi i zażalenia, jak również końcową obrazę.- Gdybyś nie narzekał, to byś dostał to czego chcesz, a tak.. Doktorzy jutro nic nie zauważą - uśmiechnął się szeroko, bo to również był plus dla niego. Nie dlatego, że wstydził się Bucky'ego.. Nie wstydził się również uczuć względem niego, które było widać jak na dłoni. Krygował się jednak o tym otwarcie mówić. Co innego rozmowy z Bucky'm, a co innego z resztą świata.
      -Też się kocham- dłoń z pleców przeniósł na kark, by przytrzymać jego twarz przy dłuższym pocałunku.

      Usuń
    140. Bucky przewrócił oczami, śmiejąc się pod nosem, kiedy Steve pozwolił mu się odsunąć.

      - Wiesz, raczej aż tak dogłębnych badań to nie będą mi robić - parsknął. - Znaczy, mam nadzieję. Nie chcę wylądować na fotelu ginekologicznym czy coś. Mają mi badać głowę - dodał już nieco mniej wesołym tonem. Sama myśl o tym, że całe programowanie Hydry wciąż jest gdzieś tam, w jego głowie. - Znów wrócimy do tematu... Wiesz, snu? - spytał wreszcie, nie chcąc używać słowa "kriokomora". Nie patrzył na niego, udając w pełni skupionego na sercach i kółkach kreślonych palcem na prawej piersi Steve'a. - To póki co najlepsza opcja.

      Usuń
    141. -Bucky..-westchnął cicho obejmując go mocno dłońmi- Czy możemy do tego tematu powrócić po wszelkich badaniach? - Miał nadzieję, że w ten sposób zyska nieco czasu.- Wtedy pomyślimy, co zrobimy dalej. T'Challa ma tu dobrych specjalistów, trzeba im zatem zawierzyć... - nie rozluźniał swojego uścisku, ale nie był on na tyle mocny, by być niekomfortowym. - Nie chcę cię znów utracić...

      Usuń
    142. - Tak, jasne - mruknął bez większego przekonania. - Póki nie wyciągną mi jakoś tego z głowy, nie widzę innej opcji. Nie chcę być wiecznym zagrożeniem - dodał jeszcze, wiedząc jak smętnie i żałośnie brzmi. - Ale okej, nie mówmy o tym. - Uśmiechnął się, choć wyszedł mu pewnie krzywy grymas. - A ty? Cochcesz dalej zrobić... z tym wszystkim? Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale istnieje świat poza mną - dodał już nieco weselej.

      Usuń
    143. -Jakoś do tej pory sobie radzimy - specjalnie użył liczby mnogiej, by Bucky nie czuł się z tym sam. - sądzę, że dalej damy jeśli będziesz chciał współpracować - wiedział jakie podejście ma do lekarzy mężczyzna -jeśli chcesz abym był obok przy badaniach to mów, przypilnuję tym razem, by krzywda ci się nie stała - "no i im" dodał w myślach. Oblizał nieco usta rozluźniając uścisk, by znów wędrować dłońmi po jego ciele.
      - Trzeba walczyć z Hydrą i ratować tych, którzy mają problemy przez Protokół. Trzeba im zapewnić schronienie i przekonać opinię publiczną do naszych racji. - mimo że faktycznie przejmował się tym, co dzieje się poza granicami Wakandy, to liczyła się dla niego ta obecna chwila, to że mógł opuszkami obrysowywać pośladki Bucky'ego, który spokojnie na nim leżał.

      Usuń
    144. - Radzimy, bo siedzę pod kluczem. A kiedyś będę musiał wyjść z łóżka, Steve - jęknął żałośnie, wymykają się z jego uścisku, by opaść obok niego na plecy. - Kocham cię, chcę z tobą być, ale wystarczy, że usłyszę kilka słów, jakieś hasło, przeczytam coś w gazecie i znowu będę próbował zabić wszystkich wokół. Tego chcesz? - Spojrzał na jego, próbując przekazać spojrzeniem wszystkie te targające nim emocje: od smutku, przez determinację, na nutce złości kończąc. - Będę bać się na każdym kroku - dodał, czując, że ręką zaczyna mu drżeć.

      Usuń
    145. Kiedy Bucky zsunał się z niego to Steve położył się na boku, twarzą do niego i złapał go za rękę - Ale wiesz, że prócz neurochirurgów jest tu również psychiatra? - spojrzał na niego z bólem i troską w oczach. - nie chcę brzmieć źle, ale przed spacerem poza pałacem upewnimy się, że możesz czuć się bezpieczny.. Że nic nie zakłóci twojego spokoju i że coś pozwolisz wypracować na sesjach?
      Ścisnął delikatnie dłoń. - Jesteśmy tu dla ciebie, dla twojego dobra.

      Usuń
    146. - Ty nic nie rozumiesz. - Nie odtrącił jego ręki, cały czas pozwalał mu na zaciskanie palców wokół swojego nadgarstka, ale usiadł, podciągając kolana wyżej. Cały czas czuł w sobie Steve'a i to było... dziwne, puste uczucie. - Nie potrzebuję psychiatry. Nie mam jakiejś fobii, moje lęki nie są bezpodstawne czy coś. Ty chyba nie chcesz dopuścić do siebie myśli, jak naprawdę jest. - Spojrzał na niego z żalem i nutką irytacji. - To nie moje wymysły, Steve. Wierz mi, że chciałbym, by tak było.

      Usuń
    147. -Wiem.. Ale on pomoże ci to wszystko poukładać w głowie. Pokazać, że można z tym sobie poradzić, byś się nie bał, że kogoś skrzywdzisz - również uniósł się do siadu - czy teraz chcesz wciąż po tym co teraz zrobiliśmy? - głaskał go uspokajająco po plecach sięgając ustami do jego karku calujac go niespieszno.

      Usuń
    148. - Wiesz co? Zapomniałem jak wkurzający potrafisz być - zaśmiał się, kręcąc głową. - Jak ten wrzód na tyłku. Jak ten uparty start osioł, którym jesteś - mówił i wiedział, że Steve wyłapie czułą nutkę w jego głosie. Tak, jak zawsze to robił, kiedy sobie dogryzali. - I mieliśmy o tym nie rozmawiać - uciął, odgarniając włosy, by dał Steve'owi lepszy dostęp do szyi.

      Usuń
    149. -Też o paru rzeczach nie zapomniałem -zamruczał korzystając z odgarnięcia włosów. Objął go od tyłu, widząc dłońmi po torsie mężczyzny. Dotykał każdy mięsień i bliznę z tą samą czułością. Polizał Bucky'ego za uchem, by po chwili podszczypywać zębami skórę wolno przechodząc w dół do ramienia. Na złączeniu z szyją znów zaczął całować ciekawy na jak długo uda mu się zrobić malinkę, choć miał nadzieję że przed badaniami zejdzie.
      I cóż, u niego te argumenty zawsze przechodziły.

      Usuń
    150. Wykręcił się, sięgając ręką za siebie, by móc wpleść palce w włosy Steve'a. Nie była to może najwygodniejsza pozycja, ale dzięki niej mógł przylgnąć do Steve'a jeszcze bliżej.

      - Tak, a jakie to rzeczy? - spytał, uśmiechając się pod nosem, choć wiedział, że Steve nie może tego zobaczyć. Mruknął z nie do końca szczerym niezadowoleniem, kiedy zobaczył pozostawioną przez Steve'a malinkę. - I jak ja się teraz pokażę wśród ludzi, co? Nieładnie, Steve, nieładnie. Ale mam jeszcze dużo miejsca do oznaczenia.

      Usuń
    151. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    152. -Zejdzie ci- po większości gorzej wyglądających siniaków nie było już na nich sladów. Przejrzał dłonią od biodra, przez bok ciała, pachę, aż po dłoń chłopaka we włosach. Drugą przesunął na udo, by lekko je podrapać. -Jakie to są miejsca? - wymruczał cicho do jego ucha-Gdzie cię oznaczyć? - przygryzł jego płatek.
      Celowo nie odpowiedział co to pamięta. Bucky i tak wiedział, śmiał się z niego szczerze gdy Steve po jakimś czasie dopiero się pokapował, że mężczyzna seksem urabia go. Ale jak miał mu odmówić wijąc się pod nim? Albo pieszcząc jego ciało? No jak? I znając życie to była jedna z pierwszych rzeczy, o których sobie Bucky przypomniał.

      Usuń
    153. - Jakie? - spytał z krzywym uśmieszkiem. - Jest kilka... - wymruczał, sięgając po dłoń krążącą po udzie, żeby przenieść ją na pośladek, muskając palcem Steve'a zasychającą na pośladku spermę. - Może tutaj? Albo tutaj? - Przesunął jego dłonią z powrotem na udo, by później dotknąć nią podbrzusza. - Albo tu? Wiesz, nie jestem drobinką, mam dużo miejsca do dopieszczenia - zaśmiał się, opierając tył głowy o jego ramię, by móc na niego spojrzeć. - Więc pośpiesz się, jeśli chcesz się wyrobić. Nie zrobię tego za ciebie. Chociaż potrafię włożyć nogi za głowę, chcesz zobaczy? - parsknął.

      Usuń
    154. -Nie powiem, kuszący by był to widok- roześmiał się puszczając w jego stronę oczko- jednak, póki mogę, to chciałbym to zrobić samemu - nie udało mu się ukryć w głosie zawodu z powodu ich rozmowy wcześniejszej, dlatego nie przedłużając odsunął się od niego. Ale zrobił to tylko po to, by móc ułożyć się na brzuchu z boku jego ciała i sięgnąć ustami do uda, by je podgryzać i całować przechodząc z zewnętrznej strony do wewnętrznej.

      Usuń
    155. - Nie opluj mnie za bardzo - zażartował, wplatając palce w jego włosy. Nie tylko po to, by móc dotykać jego głowy i lekko pokręconych włosów, ale też po to, by móc się dzięki temu wesprzeć i łatwiej utrzymać równowagę. - Chociaż potem i tak będziesz musiał zanieść - podkreślił, zerkając na niego kątem oka - mnie po prysznic, więc śliń się ile chcesz. Ty będziesz mnie szorować, kochanie - dodał, badając jego reakcję na takie określenie.

      Usuń
    156. -Kiedyś ty mnie myłeś, teraz ja ciebie- odpowiedział z ciepłym uśmiechem zerkając na niego z dołu. Bez dłuższego namysłu polizał go po pachwinie zbliżając się do penisa. A kiedy usłyszał "kochanie" polizał i męskość z głośnym mruczeniem. Podobało mu się, że Bucky tak go nazywa, że tak o nim myśli.
      Boże! Jak on to chciałby słyszeć już codziennie! A nie do kriokomory.

      Usuń
    157. Klepnął go dłonią w skroń, karcąc go jak dziecko albo niegrzecznego psa. Wiedział jednak, że Steve się nie obrazi.

      - Mam szlaban na seks, zapomniałeś? - Spojrzał na niego z uniesioną brwią, odsuwając jego twarz. - Cytuję "Mamy przerwę aż skończą ci badania robić". Brzmi znajomo? Więc zabieraj tę piękną buźkę, laleczko, bo ja jestem odpowiedzialnym człowiekiem i nie zamierzam łamać zakazów - powiedział poważnym tonem, opadając plecami na materac. - Ewentualnie pozwolę ci mnie umyć.

      Usuń
    158. Steve spojrzał na niego lekko zszokowany. Nie z powodu klepnięcia, ale w jakiś dziwny sposób poczuł się odrzucony? Wiedział, że sam dał "szlaban", ale.. Dziwne uczucie kuło go w serce.
      -Jeśli tylko chcesz- uniósł kąciki ust przechodząc do siadu- przygotować najpierw kąpiel, czy wolisz prysznic?

      Usuń
    159. - Co? Zakaz boli? - Posłał mu wredny uśmieszek przy którym aż zmarszczył nos. - Było nie dawać mi szlabanu na seks, panie mądralo. A teraz proszę, zabierz mnie do łazienki. - Wyciągnął przed siebie rękę, dając mu tym znak, że ma go podnieść. - I zaskocz mnie. Możemy się wykąpać, ale możemy iść też pod prysznic. Jak wolisz.

      Usuń
    160. Na pierwszy rzut Steve chciał odpowiedzieć "tak", ale to nie jego zakaz bolał. Ale to, że Bucky przystał na niego i odtrącił go. Dlatego wolał nie przedłużać tematu. Wstał z łóżka i ostrożnie sięgnął po mężczyznę, którego uniósł wsuwając jedną rękę pod jego ramię, a drugą pod kolana.-Wygodniej będzie w kąpieli, co? - Przejechał nosem po jego skroni idąc do łazienki.

      Usuń
    161. - No nie mów, że jesteś obrażony. - Przewrócił oczami. - Chcę seksu, źle. Bo nie, Bucky, nie będziemy uprawiać seksu, bo badania, bo lekarze, bo coś tam... - mruknął, żałując, że nie może skrzyżować ramion na piersi. - Ale jak ty chcesz, to ja mam się zgodzić? To weź się zastanów, czy mam w końcu ten szlaban czy nie, bo nie wiem co robić. Więc z łaski swojej teraz się nad tym zastanów i mi odpowiedz, bo nie wiem na co mam się nastrajać.

      Usuń
    162. -Chcę żeby było ci dobrze, żebyś mnie chciał, żebyś... -Postawił go na podłodze w drugim pomieszczeniu. Odwrócił się plecami, nie z powodu obrażenia. Musiał przecież jakoś kąpiel przygotować. Zatkał kurkiem odpływ w wannie, po czym zaczął napuszczać do niej ciepłej wody, pilnując by ta nie zrobiła się za gorąca. W międzyczasie wlał do niej ładnie pachnący płyn.- Wszystko zmierza do tematu, na który mieliśmy nie rozmawiać.

      Usuń
    163. - Boże święty, jak ty kręcisz - parsknął, opierając się plecami o wyłożoną kafelkami ścianę. Były zimne, ale było to raczej odświeżające niż niekomfortowe. - Byleby tylko nie przyznać się do tego, że łamiesz własne zasady. Nieładnie - zaśmiał się, nie ukrywając nawet, że wgapia się w jego tyłek. - I to ty chcesz zmierzać do tego tematu, którego nazwy się nie wymawia. Ja cały czas mówię o seksie - dodał szczerze.

      Usuń
    164. -Tylko, że ja chcę więcej niż seks.. Chcę ciebie- odwrócił się do mężczyzny, gdy zakręcił wodę. Po łazience roznosił się przyjemny aromat, wyciągnął do niego rękę, by pomóc mu wejść do wanny. - Chcę ciebie.

      Usuń
    165. - Wiem, Steve, wiem. - Uśmiechnął się do niego, posłusznie wchodząc do wanny. Zanim jednak choć usiadł, pociągnął Steve'a w swoją stronę, każąc mu do siebie dołączyć. - Też tego chcę.

      Wanna była na tyle duża, że bez problemu się w niej zmieścili. Mogli nawet wyciągnąć nogi, siadając po jej przeciwnych krańcach, a ich kolana ledwie się stykały.

      - Choć tu do mnie - mruknął, rozsuwając jego nogi i zginając je w kolanach, by móc się między nie wcisnąć. - Kocham cię, chcę z tobą być, ale od samej chęci pewne problemy nie wyparują. - Oparł brodę na jego ramię, pozwalając nawilżyć sobie włosy. - Ale jakoś damy im radę, prawda? - Spojrzał mu w oczy. - Damy radę - powiedział już pewniej.

      Muszą dać. I dadzą. Jak ze wszystkim.
      I będą ze sobą do końca linii.

      - koniec wątku? -

      Usuń