Nie sądzę, żebyś taką marionetką chciał być, ale to jest wygodniejsze, prawda? Ludzie mniej się czepiają, bo robisz, co chcą. Ale nie sądzę też, by to było tak, że oni tego wymagają. Całkiem prawdopodobne, że chcą, byś był taki jak kiedyś, ale wymogiem bym tego nie nazwała. Czy nie jest tak, że po prostu na siłę się dostosowujesz, bo chcesz mieć święty spokój, i tylko tłumaczysz to sobie tak, że wszyscy od ciebie tego wymagają? Żeby mieć usprawiedliwienie?
Tylko, że psikus tkwi tym, że robisz sobie tym krzywdę. Udajesz kogoś, kim nie jesteś, bo tego oczekuje otoczenie. Przestajesz mieć własne "ja", chociaż pewnie sądzisz, że jest na swoim miejscu, tylko ukryte. Nie jesteś w tej chwili ani Buckym, ani tym bezwzględnym żołnierzem. Tkwisz gdzieś po środku, wciąż szukając, i pewnie nie widzisz szans na jakikolwiek progres. Tylko jak znaleźć siebie, będąc pod wpływem innych?
Rozgrzeszyć samego siebie, ale może i dać ci szansę? Nie pomyślałeś o tym?
Emocje czasem są niebezpieczne, to fakt, w twoim przypadku szczególnie, ale jeśli chce się nad nimi nauczyć panować, trzeba też próbować je z siebie wydobyć, nie krzywdząc przy tym innych. Trudna to sztuka, ale do wykonania i myślę, że jesteś w stanie to opanować.
Zdecydowanie za dużo gadam.
Jestem zaprogramowany do robienia tego, czego inni wymagają. Nie nazwałbym tego chceniem czy też nie chceniem, po prostu ciężko z tym zerwać. Cały czas siedzi we mnie przekonanie, że wszyscy tylko czekają na mój jeden zły ruch, na jeden błąd, by zrzucić maski i mnie dorwać. Nie mogę pozbyć się przekonania, że to wszystko to zwykła ułuda, bo jest zbyt dobrze. Cały czas myślę, że Hydra znowu mnie testuję, że przyjdą i zaciągną mnie z powrotem. Dlatego się dostosowuję, robię to, czego chcą.
Nie jestem pieprzonym Bucky'm i z każdym dniem, każdym porównaniem, każdym wspomnieniem nienawidzę go coraz bardziej. A przez to, że gdzieś tam we mnie siedzi, nienawidzę też samego siebie. Nie wiem, kim jestem. Może nadal Żołnierzem, tylko zwyczajnie wyewoluowałem? Wielu moich czynów nie da się usprawiedliwić, ale ten i owszem. Wilson chce, by Rogers był szczęśliwy, a ten chce odzyskać Barnesa. Daje więc im to, czego chcą. Może i spędzę życie w masce, ale to mała pokuta.
Skoro tak bardzo chcieli dać szansę mi, dlaczego nie dali jej nikomu innemu? Hydra lubowała się przecież w praniu mózgu, choć może nie tak intensywnie jak mnie. Uwierz, myślałem o tym, myślałem wielokrotnie i wiem, że gdyby nie ta maska, ten cholerny kaganiec, mnie też nikt by tej szansy nie dał. Widać ta cała "dobroć" jest mocno wybiórcza.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się to zmieniło. Jeśli chcesz robić coś pod innych, to odpowiadając mi na pytania bądź szczery, bo tego oczekuję i na to liczę. Nie mów tego, co potencjalnie chciałabym usłyszeć, tylko mów to, co ci leży na sercu.
OdpowiedzUsuńKimś jesteś na pewno, długa droga przed tobą, by w sobie to odnaleźć i zrozumieć, jaką masz wartość.