8 sierpnia 2015

#8 Bucky

***
08 sierpnia 2015

 Od samego początku wiedziałem, że coś może nie wypalić. Znałem powiedzenie, że najciemniej zawsze jest pod latarnią, ale zbytnio mnie ono nie pocieszyło. Nie w sytuacji, w której mały błąd mógł sprawić, że wszystko pójdzie się pieprzyć. Kolejny raz, zresztą.

 Nigdy wcześniej nie byłem w takim lokalu i naprawdę wolałbym nie musieć tego powtarzać. Gęsta atmosfera, tłum ludzi i napakowany goryl, który w kilku prostych słowach kazał zostawić szmaty w szatni i zgasić faje, bo inaczej wepchnie mi ją w tyłek i wyrzuci stąd na zbity pysk. W końcu kulturalna obsługa to ważna część prowadzenia dobrze prosperującego biznesu, prawda? 
 W tym wypadku nie oszukiwałem sam siebie i nie łudziłem się na jakąkolwiek cywilizowaną rozmowę. Byłem wręcz zdziwiony tym, że ktoś o twarzy człowieka, który nigdy nie skalał się wyższą myślą, potrafił wydawać jakiekolwiek artykułowane dźwięki i stworzyć z nich niemal pełne, choć bardzo wyjąkane zdanie. I choć zadziwiłem tym sam siebie, nie złamałem jednej z głównych zasad nierzucania się w oczy, a tylko równie kulturalnie kazałem mu odejść i pomogłem mu w tym z bardzo ograniczoną siłą. Nie wrócił. Kto wie, może naprawdę jestem przekonujący?

 Szeroki na całą ścianę bar, przepełniony parkiet i migające niezliczoną ilością neonów wnętrze. Nie zwracałem jednak uwagi na wystrój, czy kołyszące się na parkiecie pary. Stanąłem na najwyższym stopniu schodów prowadzących na parkiet i próbowałem wypatrzyć kogoś z kim miałem się tutaj spotkać. Wszystko wydawało się takie... krzykliwe i wyzywająco. Zbyt głośne. Także młoda dziewczyna, która stanęła obok mnie na chwiejnych nogach, dotknęła mojego ramienia i głośno się śmiała. O wiele zbyt głośno. Chwyciłem jej nadgarstek, gdy dostrzegłem brunetkę siedzącą przy barze i zrzuciłem jej dłoń jednym, szybkim i może zbyt gwałtownym ruchem. Posłała mi pogardliwe spojrzenie, ale zignorowałem ją i ruszyłem w tłum, nim choć zdążyła się odezwać.

 Usiadłem obok brunetki i wolnym ruchem zgasiłem resztkę papierosa na wewnętrznej stronie prawej dłoni. Syknąłem, gdy rana niemal momentalnie się zrosła i złapałem jej spojrzenie w wiszącym nad barem lustrze.

 - Przyznaję, że mnie zaskoczyłaś- zacząłem, nie parząc w jej stronę.- Nie spodziewałem wiadomości od ciebie. Patrząc na nasze ostatnie spotkanie, sądziłem, że raczej nie darzysz mnie sympatią. I ładna fryzura, pasuje ci. Nie żebym próbował cie tym ugłaskać.

 Nie przestając mieszać swoim kolorowym drinkiem, uśmiechnęła się do mnie. Dziwnie, tak jak tylko ona potrafi się uśmiechać. Skrycie, niemal gorzko.

 - Jesteś cholernym dupkiem, wiesz to, Jimmy?
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz