13 maja 2016

Astrid Löfgren

N, w sumie to coraz łatwiej odczarować, o co mu tak naprawdę chodzi. Jeszcze trochę i będzie można czytać z niego jak z otwartej księgi. Biedak się starzeje.
Co do skoków – dać mu trochę pajęczynki i będzie drugi Spidey. Wachlarz talentów zdaje się nie mieć końca. Znowu.
Wiesz, chodzi też o dramaturgię, bo czyż ich nie żal, kiedy tak biegną powoli pośród zniszczeń, komentarzy i bólu, i jak radośnie się robi, kiedy są wreszcie razem?
A może znalazł trochę gotówki? Nie skazujmy go na kryminał od razu :P 
/Trzeba mu wybaczyć, bo latka już nie te, stresów przybywa. Nie będzie już tak wydajny jak za młodu.
/Może i chłopakowi lat przybywa, ale wciąż odkrywa w sobie nowe talenty. Nawet pajęczynka nie byłaby mu potrzebna, zdolniacha dałby radę z tą linką, którą miał Stevie.
/Jaką dramaturgię? Toć to czysty romantyzm. Między tą dwójką tak iskrzy, że Steve'owi na siłę kazano całować Sharon, żeby ktoś go o coś nie posądził.
/Tak, na pewno tak było. Leżała obok kluczy do mieszkania :P
Steve, co to zmienia, że teraz już o tym wiesz?
Zapytałeś go wprost dlaczego nie chce?
Ściga was głównie ze względu na to, że jesteście zbiegami? Ciągle nie mogę pojąć o co mu tak naprawdę chodzi. 
/Zwiększa tylko moje poczucie winy. Naprawdę naiwnie sądziłem, że obyło się bez ofiar. A fakt, że tak nie jest, sporo zmienia. Ciężko prosić o wybaczenie kogoś, za kogo paraliż się odpowiada.
/Za pierwszym razem stwierdził, że nie ma ochoty, bo boli go ramię Potem powiedział, że nie ma ochoty, bo nie ma ochoty. Trzeci raz nie naciskałem. Mogę poczekać.
/Nie podpisaliśmy Protokołu i od tamtego czasu wszystko co zrobiliśmy, było uznane za przestępstwa. A dokonaliśmy niemałych zniszczeń, przeszkodziliśmy w schwytaniu Bucky'ego. Dwukrotnie, z czego drugi raz jest uznany za pomoc w ucieczce. Do tego dochodzą oskarżenia za to, co zrobiliśmy choćby w Waszyngtonie. A do tego Ross nadal ma mi za złe to, że nie wyjawiłem mu miejsca, w którym przebywa Bruce. A tego nie wiem. 
Bucky, przymilać, czyli co byś robił? Prędzej sam sobie wyjdziesz. Już sobie wypatrzyłeś, gdzie byś poszedł? Sukces, tak trzymać. Chociaż dziwię ci się, że otrzymanie protezy uważasz za sprawę mniej priorytetową. Dobra, może jest trochę mniej ważna od wyciągnięcia ci z głowy tego… czegoś, ale też istotna. Zaproponowali ci już coś tak w ogóle?
Kolejny element dobrego wychowania? No miło.
Gdzie się chciałeś włamać? Do jej domu?
Jeśli staniesz się piękniejszy to będziesz piękniejszy. Głównie po to.
Oo, pamiętasz. Zrobiłeś kiedyś tak? Znaczy czy obiłeś kogoś za potrącenie w ciągu tych dwóch ostatnich lat.
/Rogersa łatwo byłoby podejść w ten sposób. Wystarczy, że zgrywałbym grzeczną ofiarę, która z całego serca chce odzyskać jego przyjaźń i potrzebuje jego pomocy. Z Panterą byłoby gorzej, ale jego przekonałby już Steve. Ale nie będę się poniżać, bo takie przymilanie się jest uwłaczające. Prędzej sam się wymknę. Nie wiem jeszcze, gdzie pójdę, ale wiem, że jak najdalej od tego budynku. Nie ucieknę, bo byłoby to bez sensu, ale chcę po prostu wyjść.
A proteza? Potrafię się przystosowywać i nauczę się radzić sobie bez niej. Lepsze to od kolejnej operacji, a pewnie się bez niej nie obędzie. I mówiłem Panterze, że nie chcę teraz słyszeć o żadnym ramieniu. Chcę po prostu, by wyciągnęli ze mnie tamto cholerstwo.
/Nazywanie tego dobrym wychowaniem jest chyba na wyrost. Zwyczajnie nie wypada grymasić. I tak jestem trudny do zniesienia.
/Tak, na samym początku rozważałem włamanie się do jej domu, ale stwierdziłem, że to zbyt niebezpieczne. 
/Akurat tę zależność to wyłapałem. Po prostu nie widzę w tym żadnego celu.
/Za potrącenie nie, ale ukradłem w ten sposób samochód. Stanąłem na środku drogi - na szczęście mało uczęszczanej - zatrzymałem samochód, wyciągnąłem kierowcę, ogłuszyłem kopniakiem i odjechałem. Ta... To już nie jest element dobrego wychowania, co?

1 komentarz:

  1. N, ja tam nie narzekam, przynajmniej nie trzeba się szczególnie głowić nad drugim dnem.
    On chyba miał taką samą kiedyś. Radził sobie, więc fakt, pajęczynka nie byłaby potrzebna.
    Tak samo jak pogawędka o Dolores, czy jak jej tam było. Przecież każdy wie, że to tylko odwrócenie uwagi.
    Tak, dokładnie tak musiało być. Oprócz tego pewnie wygrał w totka. Niesamowite ma chłopak szczęście.

    Steve, zastanawiam się, jak sobie radzisz z tak wielkim obciążeniem. Rozumiem, że jesteś liderem, a liderzy biorą na siebie odpowiedzialność, ale ty chyba wziąłeś na siebie dodatkowo wszystko, co krąży wokół.
    A w ogóle z kimkolwiek chce rozmawiać? Nie wiem, może zapewniono mu jakąś pomoc psychiatryczną/psychologiczną i z kimś obcym łatwiej przychodzi mu rozmawiać. Albo na odwrót.
    Ten Ross to dziwny człowiek. Niby taki wszechstronny, obeznany, a wydaje się, że ma częściowo zamknięty umysł, choć jednak też trochę racji.

    Bucky, popacz czasem na niego smutnym wzrokiem a załatwi ci wycieczkę, zobaczysz. Pytanie czy to faktycznie byłoby zgrywanie. Co znaczy, że nie uciekniesz? Przejdziesz się i wrócisz?
    Sęk w tym, że nie musisz. Czego się boisz? Bólu? Równolegle można by te dwie sprawy załatwić. Przynajmniej tak mi się wydaje. Na cholerstwo mają jakieś pomysły?
    Może i tak, ale chyba ktoś musiał cię kiedyś nauczyć, że nie wypada grymasić, skoro zwracasz na to uwagę, albo sam to wyłapałeś. Trudny do zniesienia? Pod jakimi względami?
    Bo twój wzrok jeszcze tak daleko nie sięga, mój drogi, więc na razie wystarczy, że ja widzę.
    Przez takie historie człowiek jeszcze bardziej ma ochotę ci przywalić. Serio.

    OdpowiedzUsuń