N, zawsze można zrobić jakieś zawody w siorbaniu i się przekonać, czy na pewno jest lepszy.
To tylko nędzne straty w obliczu walki z wielkim zagrożeniem. Tyle, co nic.
Zaczynam wątpić. Tylko Bucky'ego ratuje w ten sposób.
/Nie radzę, przegrasz. Skubaniec ma te swoje super-żołnierskie ułatwienia, a i mimo tego jeszcze by kantował. A potem się tego wypierał.
/Z wielkim zagrożeniem, którym byli... oni sami? Szlag, ani nie wygrają, ani nie przegrają, więc trzeba unikać lotnisk. I miast, I łąk. Najlepiej to w ogóle schować się w piwnicy. Albo w bunkrze. Tak, lepiej w bunkrze.
/A Bucky musi wyjątkowo to lubić, skoro ciągle trzeba go ratować.
Hej, Sam. Spóźnione wszystkiego najlepszego. Czego ci życzyć?
No i co słychać tak ogólnie? Jak się trzymasz?
Dzięki za pamięć, naprawdę, ale nie mówmy o tym, co? Aż czuję, jak się starzeje, a mój duch jest jeszcze zbyt młody i niegotowy na zbliżanie się do czterdziestki.
/No i akurat ja trzymam się dość dobrze. Choć sprawy zdają się przybierać niezbyt dobry obrót.
Steve, ale nie zamierza w jakikolwiek sposób wtrącać się w ostatnie wydarzenia?
Nie, postanowił, że Wakanda pozostanie tak neutralna, jak tylko się to uda, i nie zamierza się w żaden sposób mieszać w ten spór. Przynajmniej nie oficjalnie. Nieoficjalnie pozwala nam działać.
Bucky, to nie rób. Nie denerwuj mnie. Nie. No nie. Proszę.Dobra, dobra, nic już nie robię. Zadowolona?
N, jak mi wlezie na ambicję, to może mu się nie udać i jednak przegra.
OdpowiedzUsuńNawet bunkier nie pomoże, kiedy zechce im się znowu zrobić wyrwę w ziemi wielkości całego państwa.
Sam, e tam, przed pięćdziesiątką będzie gorzej.
Właśnie, sprawy. Co sądzisz o tym, co się dzieje?
Steve, i zamierzacie zadziałać?
Bucky, taaak. Ale ty chyba nie?