10 października 2016

Astrid Löfgren

#1 Coś mi w tej Jennifer ciągle nie pasuje. Tak jak na początku wydawała się całkiem w porządku, tak teraz wokół niej rozrasta się strasznie lepka maź. Polubić to w jej mniemaniu sterować, co? Takie mam wrażenie. Bo hej, Bucky i uśmiech na życzenie? Bucky i zgaszenie papierosa? Przecież normalnie by się rozpłakał i zapalił drugiego. I staje się jasne, dlaczego tak bardzo zależy jej na czerwonej książce. Wierzę, że mu pomoże, ale zanim pomoże, najpierw on będzie musiał pomóc jej. Mam nadzieję, że moje rozumowanie jest mylne.
I, o mamo, cudem uniknęłam wspomagania się słownikiem. Wszystkie techniczne rzeczy, choćby najprostsze, brzmią dla mnie jak szczyt terminologicznej piramidki. 
#2 N, aż taki przypadek? To chcę być tak samo głupia, jak ty! Nie mniej, nie więcej.
O nie! Jak on mógł to zrobić? Albo nie, rozpacz odkładam na bok, bo dobrze, że tak zrobił. Jest dramatyczniej. 
/Powiem tak - nie bez powodu wybrałam właśnie Jennifer, szukając kogoś, kto mógłby poradzić sobie z problemem Bucky'ego. Ona może zrobić naprawdę wiele, kto wie, może mogłaby nawet wyłączyć te czipy w kilka sekund, ale zwyczajnie nie chce tego jeszcze robić? Może mogłaby powstrzymać wtedy Schmidt i uratować Clinta, ale nie czuła takiej potrzeby? Albo naprawdę nie mogła niczego zrobić i nie jest w stanie pomóc Bucky'emu. A ten był tak oczarowany jej urokiem, że postanowił zostać przykładnym obywatelem i zamiast wepchnąć jej tego papierosa do ust za zwrócenie mu uwagi, postanowił wykonać jej prośbę?
/Jennifer powinna myśleć w o wiele bardziej skomplikowany sposób, ale nie czułam się na siłach, by się tego podjąć, więc wszystko uprościłam. Inaczej brzmiałoby to jak notka z Wikipedii. 

/Aww, chcesz być równie głupia co ja? Wspaniały komplement <3
/Prawda? Widać tę miłość. Albo przyłożył jej za to, że choć wiedziała, że Winter Soldier to Bucky Barnes, nie pisnęła Steve'owi słowem. Wolę myśleć, że to za to, ignorując jego słowa, i proszę nie wyprowadzać mnie z błędu.
Steve, świat ten sam, tylko ludzie dziwni. Chociaż myślę, że to raczej on błąka się po jakichś wyimaginowanych krainach, gdzie tak znaczy nie i odwrotnie, ale tylko czasami, bo tak. 
 U niego nie wiem znaczy nie, nie znaczy tak, a tak znaczy może. W większości przypadków, czasem zmienia słownik i znaczenia się zmieniają, choć wie o tym tylko on. Dlatego dyskusje z nim potrafią podnieść ciśnienie.
Bucky, dobrze, że powiedziałeś, bo już chciałam się irytować. I trochę racji mam, tak? Moje życie jest teraz spełnione, mogę umierać. 
 Powiedziałem, że masz trochę racji, więc to żadne super-wielkie osiągnięcie. Zacznij świętować, jak zupełnie się z tobą zgodzę. Póki co, żadnego sukcesu tutaj nie widzę.

1 komentarz:

  1. N, milion pytań, a odpowiedzi na razie żadnej. Tak oczarowany, mówisz? Czyżby się zakochał nasz milusiński? Aż chyba nie omieszkam powiercić mu tym spostrzeżeniem w brzuszku.
    Domyślam się, że to ledwie cząstka. Ale dobrze, że cząstka, bo gdyby nie, to trzeba by było naprawdę zaopatrzyć się w dobry słownik.
    Jeśli głupota tak wygląda, to jak najbardziej!
    Hmm, a co powiedział? :P

    Steve, ooo, nauczyłeś się jego języka? Może i czasem podnoszą ciśnienie, ale jak się wstrzelisz w czas, kiedy da się go zrozumieć, to jest chyba lepiej, nie?

    Bucky, lubię się cieszyć z małych sukcesów i mi to wystarcza. Nie odbieraj mi tej radości.

    OdpowiedzUsuń