19 stycznia 2017

Astrid Löfgren

N, chyba Sigurd to powiedział, ale nie jestem pewna.
Czyli jednak potwierdza się, że książki psychologiczne nie tylko leczą, ale magicznie wchodzą do głowy. Faaaajnie. No i właśnie. Pytanie też się nasuwa, po co im by były super-dzieciątka, pomijając super-kupę. No bo gdyby chodziło o odtworzenie serum, bo inaczej się nie da, to ok. Albo jeśli takie "hodowanie" miałoby pokazać, jak super-geny wpływają na rozwój, to też ok. Ale jeśli serum mają, to po co tworzyć super-dzieci i potem czekać parę lat, aż będzie można je wykorzystać, skoro można te serum podać dorosłym ludziom?
Mam teorię, że one w te swoje super-inteligentne historie wkładają jakieś swoje fantazje i oczekiwania. Coś muszą przekładać na te "książki". Wyobraźnia wyobraźnią, ale to już są zwyczajne dziwactwa. Adolescencja, najgłupszy wiek. Dlatego też nie dziwi mnie ta agresja słowna. Stosowanie wulgaryzmów jest przecież takie dorosłe. Autorki mają swoje armie, nic na to nie poradzimy :P
/No właśnie. A Siggy wołała Hvitserka. Ale okej, tu nie należy szukać logiki. W najnowszym odcinku Mody na Kattegat to samo - wytną bitwę (tak, tą wielką bitwę ze zwiastunów!), żeby pokazać rodzinne trójkąciki. Myślałam, że po śmierci Ragnara serial się rozkręci, bo jego synowie byli lepszymi ziółkami niż on sam, a tu coraz gorzej :/ Zamiast Bjorna podbijającego Rzym, mamy Bjorna kręcącego z kochanką matki. 
/A ty nieoczytana i naiwna kobieto traciłaś czas na naukę. Gdybyś odkryła to prędzej, byłabyś znaną na całym świecie psychiatrą już kilka lat temu. I ciekawe czy w innych dziedzinach nauki też to działa? Przydałoby się... Co do super-kupki - stworzenie takich dzieciaków w celu badań nad ich rozwojem miałoby sens. Nie wiem jak Bucky, ale Steve starzał się około czterech razy wolniej niż zwykły człowiek od momentu, w którym zażył serum. Geny zmutowane przez serum są zdecydowanie dominujące, więc jak byłoby z takim dzieckiem? Od początku rosłoby wolniej czy dopiero od pewnego momentu, a jeśli tak - jakiego? Jeśli od urodzenia, to jak godziłoby się to ze zwiększoną inteligencją i szybszym uczeniem się? 
/W wielu opkach główne bohaterki zdają się być "ulepszoną wersją" samej autorki - piękniejsze, zdolniejsze, bardziej cool. A postaci wzorują zapewne na swoich przyjaciołach, na kimś, kogo znają i stąd mamy takiego Tony'ego, który zachowuje się jak niewydarzony gimnazjalista. Do tego wszystko jest czarne i białe. Jeśli nie lubią jakieś postaci, np. Pepper czy Natashy, robią z niej głupią zołzę, która potrafi tylko malować paznokcie, jest "plastikiem" i zdradza swojego wybranka. I tak przekleństwa są wyznacznikiem dojrzałości ;P
Steve, różne sytuacje, ale mechanizm jest podobny. Spróbuj wejść w jego buty a lepiej go zrozumiesz. 
 Czasami zupełnie go nie rozumiem, więc "lepiej" nie byłoby w tym przypadku wybitnym osiągnięciem.
Bucky, no, w jakiejś części dojrzałeś.
 I co, to już? To ta pochwała?

1 komentarz:

  1. N, jeszcze trochę i odechce się nam śledzić losy "Wikingów".
    Psychiatrą zostałabym przy okazji, bo nigdy nim nie chciałam być :( Ale nie ma tego złego, zacznę czytać książki z zakresu szkoły poznawczo-behawioralnej i dzięki temu ominą mnie kolejne 4 lata studiów! Genialny plan. To musi działać na wszystkie dziedziny.
    No wiesz, mielibyśmy żołnierzy w pampersach ze stopniem wojskowym. Tak by się to skończyło. Logika.
    Pozytywne jest w tym to, że realizują jakieś zainteresowania. Wychodzi im to idiotycznie, mają głupie pomysły, ale jak by nie patrzeć to też jest rozwojowe. Mają niedojrzałe podejście do krytyki, ale kto wie, może dzięki głosom sprzeciwu mimo wszystko zastanawiają się nad pomysłami i stylem i zaczynają na przestrzeni lat trochę poważniej do tego podchodzić.

    Steve, ale by było osiągnięciem. Nie chodzi o spektakularny sukces od razu, a metodę małych kroczków.

    Bucky, mówiłam już wcześniej, że jestem dumna. To chyba rodzaj chwalenia?

    OdpowiedzUsuń