23 marca 2017

Astrid Löfgren

N, ja tam lubię ten pas startowy. Zbyt wystylizowany to był nasz Kapitan na samym początku jego drogi. W pewnych momentach nawet miałam wrażenie, że te włosy to jakaś peruka.

Bo ja zła kobieta jestem i wymagam!

Z perspektywy Marvela owszem. Można się temu przyglądać w bardziej "fantastyczny" sposób. Istnieją tam w końcu wymiary, światy, i tak dalej. Tam wygląda to z pewnością inaczej. W rzeczywistości mogłoby być trudniej. A może w ogóle ludzie się nad tym nie zastanawiają? Pomijając już wiedzę o dokładnej dacie śmierci, która jest niemożliwa do określenia. Ludzie godzą się z tym, że kiedyś umrą, bo to naturalne, ale z samym procesem umierania może już niekoniecznie. Ugh, chyba potrzebuję słońca.
Ciekawi mnie, w jaki sposób Leoś uargumentuje zdanie "Nie ma nic gorszego od żołnierzy bez wojny". Bardzo jestem ciekawa. 
/A to czasem nie była peruka właśnie? Tak mi się coś kojarzy, że pan Evans nie miał aż tak rozjaśnionych włosów, więc albo był to efekt ostrego utleniania farbowania, albo doczepy, albo peruka. Do tego były strasznie ulizane. Ale i Cap, i Thor na początku mieli pewne problemy stylistyczne. O, i tak jeszcze apropo peruki - skoro w końcówce "Avengers" pan Evans nosił i perukę, i protezę twarzy (bo zapuszczał się do "Snowpiercera"), to może wcześniej też tak było i dlatego wyglądał tak... niezbyt twarzowo? W CA:WS miał już ciemniejszy odcień blondu, włosy były naturalne i wyglądał o wiele lepiej.

/Jeśli chodzi o Marvela, to całym tym bajzlem rządzi tak naprawdę The-One-Above-All (a także Living Tribunal, Eternity, Infinity, Death i Oblivion - to tak z tych najważniejszych), który jest tak naprawdę tym prawdziwym bogiem. Owszem, mamy tam masę wszelkich bóstw i nawet Jahwe (to on stworzył ducha Ghost Ridera, tak btw), który mieszka sobie w Niebie, ale to wszystko w gruncie rzeczy okazuje się być jedynie innymi wymiarami, kosmicznymi krainami. Cały świat, całe multiwersum stworzyła jedna osoba - TOAA. To on decyduje o życiu, o śmierci, o wszystkim. I czasem pojawia się na Ziemi (np. przebrany za bezdomnego starca), by wesprzeć ludzi (np. Pajęczaka, który obawiał się o życie ciotki). Marvel w pewnym sensie pokazał "prawdziwego boga" bez faworyzowania jakiejkolwiek religii.
/A jak ty uargumentujesz zdanie "Nie ma nic gorszego niż pozostawienie człowieka samemu sobie w trakcie sesji"? Subiektywna opinia, wzmocnienie, a także perspektywa i opinia człowieka, który w danym momencie przedstawia swoje zdanie. To typ wychowany w zupełnie innych czasach (najpewniej urodził się w latach 50, a te w ZSRR nie były przecież zbyt kolorowe, zwłaszcza dla jego środowiska), któremu od samego początku wmawiano, że ma być żołnierzem, że ma nienawidzić i walczyć z Amerykanami, że liczy się tylko zwycięstwo. Który ma w głowie niemal to samo programowanie, co Barnes. A teraz budzi się i bum - nie ma ZSRR, nie ma KGB, nie ma Departamentu, nie ma już jego wojny. I dla niego owszem, nie ma nic gorszego od bycia żołnierzem bez wojny, bo to jedyne, do czego go stworzono. Zresztą, czy nasz Steven jest lepszy? 
Steve, przybliż mi, w jakim procencie jesteś za to odpowiedzialny. Na oko.
Coś nowego wynalazł? I jednocześnie przydatnego sprawie, że tak powiem?
/Wybacz, ale nie potrafię ocenić tego procentowo. Ciężko powiedzieć, na ile procent czuję się winny teraz, a na ile czułem miesiąc temu. Przykro mi.
/I cóż, SHIElD miało ostatnio... można by powiedzieć, że pewne niedogodności związane ze współpracą z ludźmi podobnymi do doktora Inesa. Czeka więc jedynie w celi, aż sytuacja pozwoli na wytoczenie mu procesu. 
Bucky, skoro winny się tłumaczy, to jak osoba niewinna ma udowodnić swoją niewinność?
 A czemu to niby mnie się pytasz? Ja wymyśliłem to powiedzenie? No nie, jakoś nie bardzo, więc idź i zapytaj tego, kto to zrobił. I po problemie. Widzisz? Jestem miły, pomogłem znaleźć rozwiązanie.

1 komentarz:

  1. N, całkiem prawdopodobne, że peruka. I możesz mieć rację, że to przez perukę i protezę nie wyglądał dobrze. Albo przekoloryzowali go specjalnie. Na początku wyglądał tak, jak ideał wyglądać powinien. W WS przestał być idealny, co miało też odzwierciedlenie w jego wyglądzie. Choć stawiam bardziej na przypadek. Można by jednak wymyślić parę nadintepretowań.
    Bez faworyzowania, ale z odpowiednią niedoskonałością. To jest w porządku.
    Właśnie dlatego mnie to ciekawi. Niby odpowiedź jest oczywista, ale gdyby się przyjrzeć, to mamy tu pułapkę generalizacji.

    Steve, to znaczy jakie niedogodności?

    Bucky, rzeczywiście. Daj mi nazwisko tego, kto wymyślił, na pewno go zapytam.

    OdpowiedzUsuń