N, uznajmy, że bomba. Nie to samo, ale jakie to by było znaczące! Taki powrót do przeszłości. Dobra, stop, rozkminianie nie ma wielkiego sensu.
Nie ma, mówisz... Tak w sumie, zakończenie można zawsze zmienić, prawda :P? Ale jednak nie, to by nie wyszło, bo nie mam nikogo, kim mogłabym zastąpić Kobik. A przynajmniej już jest za późno, by Bucky rozwinął w sobie tak silny instynkt opiekuńczy. A bez tego to już też nie to samo :(
Steve, kiedyś pewnie będziesz się śmiać z tego, że uważałeś, że ojcostwo jest takie przerażające. Czyli "to na pewno minie" jest tym pozytywnym akcentem, o który pytałam?
Tak, to właśnie ten pozytyw. Optymistyczne założenie, że za jakiś czas na pewno to minie i będzie lepiej. Wiem to, jedynie... Nie do końca wiem, co zrobić, by się tak stało. I cóż, może moje... lęki mogą wydawać się zabawne, ale przeraża mnie to głównie dlatego, że nie mam pojęcia, co powinienem robić. Mimo wszystko obawiam się, że wszystko pójdzie nie tak, i będę równie beznadziejny, co mój ojciec.
Bucky, jak na ciebie to sukces jak cholera.
Hej, bo się obrażę! Właśnie zasugerowałaś, że byłem wyjątkowo mało lotny. A to zdarzało mi się tylko czasem!
N, ależ on ma instynkt opiekuńczy! Dlaczego go nie doceniasz? :(
OdpowiedzUsuńSteve, nie, to nie jest zabawne. Sharon będzie miała gorzej... Dobra, wiem, że nie pomagam. Ojcostwa się nie da nauczyć zanim się ojcem zostanie. Lepszego pocieszenia nie znajdę.
Bucky, tylko czasem codziennie. Ty się na mnie nie umiesz gniewać.