Nie trafiłeś, przykro mi. Zajechałabym ci logiką, Jamesie, ale nie chcę cię pogrążać. Skoro twój mózg nie był orzeszkiem (chyba pamiętasz o co mi chodzi, prawda?) tylko papką, no to jak do ciężkiej cholery mogłeś decydować o tym, co robisz? No nie mogłeś. Wniosek taki, że nie twoja wina. Sam sobie go nie wyprałeś...N: Zdążyłam się już przyzwyczaić, więc- o ile mogę prosić- jeśli chcesz zadać nowe pytanie to zadawaj je w zakładce "Zadaj pytanie", ale jeśli chcesz kontynuować dyskusję to zostawiaj komentarz pod poprzednią odpowiedzią- tak, jak robisz teraz :)
Yelena, naucz naszego Wiosennego Żołnierza swojego podejścia, błagam!
Dziękuję, dziękuję! Taka jestem dumna :D
Ułatwia to mi niestracenie wątku.
Ale i tak jesteśmy dumni!
Yelena:
Zima to... specyficzny człowiek. Kilka dni temu, gapił się w ścianę bez najmniejszego ruchu, a gdy lekko dotknęłam go w ramię, rzucił mną o ścianę z takim impetem, że zabrakło mi tchu. Potem zachowywał się jakby miał się rozkleić i nie wiedział, co się dzieje. Wpada w ten swój marazm i nie wiadomo, co z nim zrobić. Innym razem zachowuje się niemal normalnie, potrafi rozmawiać i nie zachowuje jak zaszczute zwierze, a nawet da się dotknąć. Raz chyba się nawet zaśmiał. Albo zakrztusił.
Bucky:
Nie myślę schematycznie i nie muszę się w nie wstrzeliwać. Nie dostrzegam niektórych rzeczy, ale widzę inne, bardziej dla mnie przydatne.
Nie zmienię sposobu myślenia, bo ktoś uważa, że się mylę i wyciąga jakieś wnioski, mimo tego, że go tam nie było i nie zna całej sytuacji. Próbowałem powtarzać sobie, że to nie moja wina, ale jakoś nie spadł mi kamień z serca z tego powodu. Nic na to nie poradzę.
N, ależ możesz, dla mnie to też wygodniej :)
OdpowiedzUsuńYelena, stawiam na to, że się zakrztusił. Nie masz ochoty czasem go trzepnąć? Czymś ciężkim? A może wręcz przeciwnie, chciałoby ci się go przytulić, tak po ludzku pocieszyć (jakoś, pomińmy jak)?
James, nie musiałam tam być i znać sytuacji, by wyciągnąć takie wnioski, jakie wyciągnęłam. Nie dążę także do tego, żebyś zmienił ot tak zdanie, bo ci coś powiedziałam. Nie, nie o to chodzi. Ty sam musisz nauczyć się dostrzegać pewne rzeczy, inne niż te, których się trzymasz, a to co tutaj ci ktoś powie, traktuj raczej jako wskazówki, a nie wytyczne. My tu wszyscy możemy się produkować, ale jak z tobą będzie, to już od ciebie zależy. Nikt ci nie wlezie już do głowy i nie poprzestawia tego, co w niej masz, według własnego uznania, i teraz to ty decydujesz, kim zaczynasz się stawać.