A kiedy pierwszy raz usłyszałaś o projekcie "Avengers" co pomyślałaś? Jakie były twoje odczucia? Byłaś "za" czy "przeciw"?
Żebym miała coś do gadania. To decyzja odgórna i przez długi czas nawet nie wiedziałam, że coś takiego powstanie.
Z jednej strony było to ogromne ryzyko, ale z drugiej dawało ogromne możliwości. Teraz już sama nie wiem, czy był to tak dobry pomysł.
Ja jednak myślę o życiu i zdrowiu swoim, czy innych, a nie o sprawach materialnych.
Ja jednak nie jestem za tym, żeby rodzice wtrącali się, a co gorsza decydowali za swoje dzieci. Same powinny dokonywać wyborów i uczyć się na błędach, Clint. Męża dla swojej córki też wybierzesz? :P
O tak, żebyś wiedziała. Lila będzie mieć zakaz umawiania się z chłopcami aż umrę. A potem będzie musiała poczekać jeszcze jeden dzień, dla pewności, że na pewno umarłem.
Porozmawiamy, gdy będziesz mieć dzieci. Nie pozwolę wpakować się swoim dzieciom w coś takiego, nie pozwolę im założyć sobie pętli na szyję. To nie jest zabawa, to nie jest sposób na normalne życie.
Nie wyklucza, coś przerażające może być też fajne, podobnie jak coś jest dziwne i inne to też jest fajne. Oczywiście, że zdarzają się złe rzeczy, na które ludzie nie mają wpływu i w żadnym wypadku nie jest to czymś dobrym, czy tym bardziej fajnym. Chodziło mi raczej o to, że spotkanie innych ludzi, dokonanie niby mało ważnego wyboru, czy podjęcie jakiejś decyzji może wywrócić całe nasze życie do góry nogami i to jest właśnie ciekawe, bo nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać wychodząc choćby na głupi spacer. Ja mam taką świadomość każdego dnia, że wydaje i mogę nie wrócić lub stanie się coś co jeszcze bardziej pokręci moje życie. Rzecz dobra lub zła, ale ja na to nie mam wpływu lub mam, lecz nie zdaję sobie z tego sprawy.
W taki sposób o Rogersie. Brzmisz zupełnie jak stary, dobry Bucky (nie żebyś teraz był zły :P). I dlaczego używasz tego cholernego "ma'am"?
Czyli nie zrobisz tego tylko ze względu na to co inni myślą? To dziwne podejście. To twoje życie James i nikt nie powinien się wtrącać. Teraz pewnie powiesz, że ściga cię pól świata i chce cię zabić, ale oni ścigają Zimowego Żołnierza, a skoro już mamy grać w ta grę, to teraz nie rozmawiam z Zimowym Żołnierzem, lecz z Jamesem Barnes, który powinien w końcu wyprostować wszystkie sprawy, które go dręczą. Chcesz to ciągnąć do swojej śmierci, James?
To raczej kiepski temat do rozmowy z kimś, kto nie miał żadnego wpływu na własne życie przez spory kawał czasu, nie uważasz? Ja kiedyś sądziłem, że nic złego nie może się stać, bo urodziłem się pod jakąś cholerną, szczęśliwą gwiazdą i wiesz co? Przeszło mi, gdy leciałem w dół kanionu.
Mówię tak, bo mam sobie takie kaprys. Mówienie do kobiety na ma'am jest już zabronione czy co?
Miałem nie kłamać, więc jestem szczery co do Rogersa, tyle.
Nie zrobię tego też dlatego, że chcą mnie zaciągnąć przed sąd. Jeśli zbliżę się do pana Kapitana to tylko ułatwię im sprawę. A ja nie bardzo chcę iść do więzienia na resztę życia, bo to jednak spory kawał czasu, wiesz? O reszcie opcji wolę nie wspominać.
Poza tym, Steve to już raczej też nie "mój" Steve- bez skojarzeń, żaden z nas nie jest już taki sam i zwyczajnie nie wiem, czego mógłbym się spodziewać. Też mogę mieć jakieś obawy, bo nie jestem z kamienia.
A co sądzisz o poszczególnych członkach Avengers? Tych starych, jak i obecnych? Jak mogłabyś ich opisać?
OdpowiedzUsuńBiedna dziewczyna, może się nie doczekać, jeśli okażesz się długowieczny :P
I kto to mówi? Sam polazłeś do T.A.R.C.Z.Y.
Nie chodzi mi już o konkretnie ten zawód, ale o każdy inny. Ja teraz jestem na etapie wyboru studiów i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mi się do tego wtrącał. Doradzić, porozmawiać owszem, ale nie zakazywać, czy zamykać w domu do osiemdziesiątki, Clint. Choć przyznam, że ta druga opcja mogłaby być dość interesująca.
Przepraszam James, może nie powinnam, ale to zdanie o kanionie strasznie mnie rozbawiło. Wiem, jestem okropna, ale nie mogę nad tym zapanować. Napisałeś to w taki sposób, że po prostu wymiękam.
Niczego w życiu nie można być na 100% pewnym, przekonałam się o tym na własnej skórze i od tamtej pory zawsze staram się jakoś uwzględniać obie opcje, i dobrą i złą. Dobrze, tak wiem, nie miałeś władzy nad swoim życiem przez 70 lat, ale teraz masz i samodzielnie podejmujesz decyzje. Nikt już ci w głowie nie siedzi i sam możesz decydować o swoim życiu, w którą stronę chcesz iść i powinieneś się z tego cieszyć, choć może to być też troszkę przerażające, bo nigdy nie wiadomo czy wybierze się dobrze, prawda?
Oczywiście, że nie jest zabronione. Możesz zwracać się do mnie jak chcesz.... no oprócz "moja droga" i "moje drogie dziecko" -_- Po prostu to "ma'am" działa na mnie dziwnie uspokajająco, a rozmowy z tobą zazwyczaj bywały... drażniące?
Cieszę się, że byłeś szczery. W końcu usłyszałam coś poza tym, że Rogers jest uciążliwy i widzi w tobie swojego przyjaciela.
Nie sądzę, żeby Cap na to pozwolił, ale zdaję sobie sprawę, że może nie mieć zbyt wiele do gadania. Pozwolisz jednak, że podam ci przykład Natashy, dobrze? Ona też ma sporo na sumieniu, już mieli ją zlikwidować, ale jednak wyrok anulowano, a ona teraz żyje sobie spokojnie, bo przeszła "na dobrą stronę mocy" z pomocą Clinta, bo dla niej Clint to taki Steve dla ciebie, rozumiesz? Wiem, że to bardzo optymistyczna wersja. I wiem też, że będziesz mieć jakieś ale, bo zgadzanie się ze mną nie jest w twoim stylu, ale co zamierzasz robić do końce tego swojego długiego życia, co? Chcesz ciągle uciekać? Ukrywać się?
Jakich skojarzeń? Doskonale wiem co masz na myśli. Rozumiem twoje obawy, on zapewne też obawia się spotkania z tobą, bo nie wie czego się spodziewać. Zapewne myśli, że od razu się na niego rzucisz i zechcesz zabić. Możecie się jedynie obaj rozczarować lub jednak wyjdzie wam to na dobre. W końcu wasza sytuacja jest troszkę podobna. Pomijając to, że Rogersowi nikt prania mózgu nie robił, nie kazał zabijać i takie tam inne rzeczy.