18 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, kurczę, jak ja bym chciała pamiętać te wszystkie kretyńskie teksty :D A kojarzy mi się jeszcze tylko "Zatkało kakao?"
Te nowe F4 zapewne przepełnione będzie efekciarskimi bajerami. I trochę mi średnio wygląda to, że Stormowie to przybrane rodzeństwo. Ale pożyjemy, zobaczymy, może źle nie będzie :) I tak, pasowaliby.
Chyba wszystkie filmy z panem Evansem obejrzę, tak mnie zachęcasz :P
Chyba nikt nie jest w stanie spamiętać wszystkich tych kretynizmów :P Chociaż "Zatkało kakao?" można by wytłumaczyć tym, że Thor podłapał jakiś ziemski tekst i tyle.
Moim zdaniem, gdyby zamienili aktorów grających Rzecz i Pochodnię, pasowaliby o wiele lepiej.
Tego filmu akurat jeszcze nie oglądałam, ale ponoć wyśmiewa wszystkie schematy filmów romantycznych, więc zapowiada się całkiem milutki film.
Steve, jak to ci nie pozwolono? Co masz na myśli? Chodzi o to, że niemal od razu musiałeś zająć się "ratowaniem świata"?
Hm, to naprawdę ciekawe. Znaczy to, dlaczego to robił. Wydawał się takim śmieszkiem, a tu nagle inna twarz.
Czyli twoim zdaniem jest nadzieja, że w jakimś stopniu wróci do siebie? Do jakiejś "normalności"? 
Miałem przestać żyć przyszłością, próbować się dostosować do współczesności i ruszyć do ratowania świata. Nie mogli albo nie chcieli zrozumieć tego, że nie mam nawet żadnych pamiątek czy zdjęć z tamtego życia. Wybieranie się do muzeum, by móc zobaczyć twarze bliskich, wcale nie jest łatwe, jak mogłoby się wydawać.
Bucky już taki po prostu był. Im gorzej było, tym bardziej się śmiał. Nie wiem, czy próbował oszukać tym otoczenie, czy samego siebie.
Oczekiwanie od niego, że wróci do bycia w pełni... zdrowym człowiekiem, jest raczej niewłaściwe. Mam nadzieję, że będzie potrafił żyć w zgodzie z samym sobą, bo to jest chyba najważniejsze. Pogodziłem się z tym, że dawny Bucky już odszedł. Teraz chcę tylko, by był bezpieczny, więcej nawet nie mam prawa oczekiwać.
James, chyba wolę sobie tego nie wyobrażać.
Identycznie jak w Sparcie. Wiem, że nie cackaliby się, ale jakoś łatwiej mi łudzić się, że może by jednak nie skończyłoby się to tragicznie.
Ach na twoja subtelność skały. Od kogo by się dowiedział? Od pani z przedszkola? Czy może inteligencji z agencji H. mogliby maczać w tym paluszki?
Może wtedy, kiedy byłoby starsze, to by się wielkim echem nie odbiło, ale na pewno zryłoby dzieciakowi psychikę. Już ja bym swoje dziecko wolała chronić od takiego czegoś kosztem setek przeprowadzek w nowe miejsca i zaczynaniem wciąż od nowa. Jednak kłamstwo w takiej sprawie wydaje mi się korzystniejsze. Znacznie łatwiej wytłumaczyć, dlaczego znów mieszka się gdzie indziej niż to, że ktoś ojczulka nazwał mordercą i opowiedział historię jego życia, pokazując jeden karabin, mówiący wszystko.
Ty to byś pewnie w obrożę zainwestował, co? Trudniej zdjąć.
Potencjalny dzieciak Winter Soldiera miałby zwyczajnie przejebane. Tyle.
Od samego początku mówię, że bym się do tego nie nadawał, bo prędzej takiego klona, czy jak to tam nazwać, bym znienawidził i kazał trzymać z dala ode mnie. Na pewno nie podporządkowałbym całego życia czemuś, co stworzyła sobie Hydra, bo nie miałbym ku temu żadnego powodu. To nawet nie byłoby prawdziwe dziecko, a już na pewno nie moje dziecko i nie mój problem. 
Zwyczajnie nie jestem typem, który grucha i rozczula się nad zasmarkanym niemowlakiem. Może taki byłem, ale już nie jestem.

1 komentarz:

  1. N, w sumie mogło tak być, ale i tak brzmi strasznie :D Chyba obejrzę niektóre filmy i pospisuję co ciekawsze teksty.
    O tak, zgadzam się w stu procentach. O niebo lepiej by było.
    O, to jestem zachęcona jeszcze bardziej :D

    Steve, jak sobie z tymi oczekiwaniami radziłeś? Bo kurczę, ciężka sprawa, jak ludzie, których nie znasz, chcą czegoś od ciebie i nawet tak na dobrą sprawę nie masz jak odmówić. I jeszcze jak ci sami ludzie nie szanują twojego życia. Tak, nazwałabym to nie szanowaniem.
    No to powiem ci, że tamten Bucky i ten Bucky to jednak dużo wspólnego ze sobą mają.
    Cieszy mnie twoja postawa do tej sprawy, chociaż żadne podejście nie wydaje się być dostatecznie dobre. W każdym "rozwiązaniu" znajdzie się coś, co wszystko mogłoby zrujnować w pięć minut.

    *a teraz Astrid przypomniał się słodki Bakuś z bejbem w miniaturce N, a ten skurczybyk zburzył mi świat jednym zdaniem... :D*

    James, mówię ci, nigdy nie wiesz, co się stanie. Nie tak dawno nienawidziłam dzieci w pewnym wieku, teraz mam inne podejście. Po prostu musi zadziałać jakiś czynnik i wszystko się zmienia.
    Mogłabym przyznać rację, że nie byłaby to twoja sprawa, ale gdybyś był na poziomie prawidłowego odczuwania emocji i reakcji na nie, to przekonana jestem, że coś by jednak cię ruszyło.
    A faktycznie taki byłeś?

    OdpowiedzUsuń