26 lipca 2015

Astrid Löfgren

Sam, no a co ci się w Człowieku Mrówce nie podoba? :P
W zasadzie to koleś jest naprawdę genialny. Wszędzie wlezie, a do tego wydaje się, że wie co robi. 
 Yhkm, "Człowiek Mrówka" raczej nie brzmi jak ktoś, kto miałby wzbudzać strach w swoich wrogach.  Nie twierdzę oczywiście, że Kapitan Ameryka czy Sokół brzmią jakoś złowrogo, bo nie będę się nawet oszukiwał, że tak jest.
 Odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu, ot co.
James, ale możesz sobie przecież przypomnieć. Wszystko się może wydarzyć. Wtedy docenisz to, co masz i szczęście będzie tym, z czego nie będziesz chciał zrezygnować. Mogłoby przynajmniej tak być.
Jak by nie patrzeć, weteranem drugiej wojny jesteś. Może nie wyglądasz, fakt, ale teoretycznie jesteś. Znaczy byłbyś, gdyby uznano cię za żywego. Cholera, to by było skomplikowane. Trochę nadużyłam status weterana, ale wiadomo o co chodzi. A gdyby istniało takie miejsce, do którego byś pasował i mogliby cię tam naprostować, spróbowałbyś? Pytam z czystej ciekawości.
Pójdę twoim tropem i powiem: nie oceniaj z góry. Jak już, to moje "przepraszam" jest moje, a nie "nasze", idąc za twoim "wasze".
 Mam w sobie co nieco z masochisty, więc nie byłby tego taki pewny. Nawet nie zdziwiłbym się, gdym specjalnie próbował to zepsuć. Choćby i podświadomie, Wiesz, autodestrukcyjne zapędy i te sprawy. Przerabialiśmy już to. 
 Najlepsze jest to, że wcale nie uznano mnie wtedy za zmarłego, a za "zaginionego w akcji". Sprawa jest więc jeszcze bardziej pochrzaniona. Przeglądałem moje akta, ale i niczego konkretnego się z nich nie dowiedziałem, bo jest tam masa nieścisłości. Zaczynając od wzrostu, bo wszędzie pojawiał się inny, przez złe miejsce urodzenia, bo niektórzy zamiast Shelbyville* podawali Brooklyn, a na złej dacie śmierci/ zaginięcia kończąc. Dla kogoś z amnezją było to nieco... irytujące.
 Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Chyba nie. Nie wytrzymałbym długo w takim miejscu.

* Pamiętasz jak czepiałam się tego, że w retrospekcji z dzieciństwa Bucky'ego pojawiła się izba i materace z sianem? Zwracam honor, bo Bucky wcale nie urodził w Nowym Jorku, a w Shelbyville, więc tam mogłoby się to jeszcze pojawiać. Przyznaję, że nawet nie zwróciłam na to uwagi.

1 komentarz:

  1. N, że urodził się w Shelbyville to wiem. W retrospekcji był już Brooklyn, bo nie wiedziałam i nie mogłam znaleźć informacji, od kiedy dokładnie tam już mieszkali. Założyłam więc, że wynieśli się z Shlebyville wtedy, kiedy James był już na świecie i przed narodzinami najstarszej z córek. Wątpliwości miałaś całkiem słuszne.

    Sam, a masz jakiś pomysł, żeby inaczej go nazwać? No przecież Iron Man już zajęte. Macie jakieś plany względem niego?

    James, i przy tym zrobiłbyś na złość wszystkim dookoła, bo tak. Jesteś dziwny - nie mówię tego złośliwie, zaznaczam od razu. Chodzący paradoks.
    No to "odnalezionego". Jak ty się w tym wszystkim połapałeś?
    Tak też myślałam. W ogóle chyba w żadnym miejscu nie jesteś w stanie usiedzieć, co? Nie tylko ze względu na fakt, że musisz zmieniać położenie.

    OdpowiedzUsuń