31 sierpnia 2015

#11 Bucky

N doznała chwili olśnienia, odblokował się jej wen, więc wyskrobała to. A dodaję ją tak szybko, ponieważ w tym, ani w najprawdopodobniej następnym tygodniu kolejna się nie pojawi ;)

 ***

31 sierpnia 2015

/Opieram się o framugę okna i biorę płytki, urywany oddech, zanim dociera do mnie, że job twoju mać, przecież nawet nie mogę zbliżać się do cholernych okien. Wypuszczam powietrze i powoli zabieram rękę, opuszczając ją wzdłuż ciała i robię dwa kroki w tył. Teraz, kiedy minęło już kilkanaście dni, można powiedzieć, że jest już lepiej. Nie zmienia to jednak tego, że nie mogę ryzykować, by ktoś mnie zobaczył, choć zaciągnięte rolety obniżają zagrożenie do minimum.
/Opieram się plecami o ścianę i spoglądam dookoła siebie, jakby chcąc się upewnić, że zamiast schludnego, choć trochę nieuporządkowanego mieszkania nie zobaczę- ciemnych, szarych niekończących się plątanin korytarzy podziemnych baz, pochylonych twarzy...- czegoś zupełnie innego. Widok jest jednak taki sam jak zawsze.
/Pochylam głowę i zaczynam wpatrywać się w swoje przedramiona. Nieruchomy, zimny metal zdaje się połyskiwać nawet w niemal całkowitej ciemność. Prawa ręka lekko drży, a jej mięśnie są nienaturalnie napięte


— Nie śpisz. Zły sen? — odzywa się nagle i nie podskakuję zaskoczony chyba tylko dlatego, że wieki temu oduczono mnie okazywania podobnych słabości. — Tak, zdecydowanie. Wyglądasz okropnie — kwituje, siadając- w bezpiecznej odległości- na poręczy kanapy.

— Rzadko miewam te lepsze sny. I dzięki — dodaję z lekkim, ledwo wyczuwalnym przekąsem.

— Po prostu jestem szczera, Jimmy. Wyglądasz naprawdę beznadziejnie. Nawet jak na twoje standardy, a uwierz, że to już naprawdę coś. — Uśmiecha się lekko. Bosze moj. — Posłuchaj — momentalnie poważnieje — wiem, że nie możesz spać. Wiem, że nie śpisz po kilka dób, choć kładziesz się i każdego wieczoru próbujesz oszukać się, że tym razem będzie inaczej, że zamkniesz oczy i wstaniesz rano piękny, rześki i wypoczęty. Wiem to znacznie lepiej niż myślisz. Ja po prostu… — przerywa na chwilę- jakby powiedziała za dużo- jakby szukała właściwych słów. — Nie możesz już dłużej udawać, że wszystko jest z tobą  w porządku.

— Po prostu czasem miewam gorsze noce, to zwykła bezsenność. Nic w tym dziwnego — mówię- siląc się na nonszalancję- i wzruszam ramionami, mając nadzieję, że nie poruszy ciążącego nam od dawna tematu.

— Ty nie miewasz "gorszych nocy". Ty miewasz tylko te złe. I tak, masz rację, nic w tym dziwnego. Ale nie próbuj wmówić mi, a tym bardziej sobie, że to tylko zwykła bezsenność, bo tylko pogarszasz tym sprawę. Nie lekceważ tego. Zaufaj mi... spróbuj mi zaufać —  podkreśla i powoli zsuwa się z oparcia, stawiając stopy na miękkim dywanie w kolorze, który kojarzy mi się z kolorem- rozpryśniętej na płytkach krwi- który tak bardzo lubi nosić. — A co najważniejsze, posłuchaj tego, co teraz powiem. Wiem, że w swoim mniemaniu jesteś zapewne najgorszą szumowiną, najgorszym potworem, który chodził po tym świecie i w żadnym wypadku nie zasługujesz na przebaczenie. Że skrzywdziłeś tylu ludzi, że nic nie pozwoli odkupić ci win. Że żadna z tych osób nigdy by ci nie wybaczyła — przełyka ciężko ślinę i robi krok w moją stronę. — Kiedy byłam dzieckiem, byłeś moim potworem z pod łóżka  — zaczyna cicho, a ja- chcę uciec- nie wiem co powiedzieć.  — Przez długi czas niczego i nikogo nie bałam się tak jak ciebie. Byłeś moim najgorszym koszmarem, byłeś najgorszym koszmarem całego Pokoju. Ale wiesz, co? — dodaje po chwili.  —  To już nie ma znaczenia. Próbuję teraz powiedzieć, że może i zrobiłeś sporo złego, ale w głębi jesteś dobrym człowiekiem. Wiedziałam to już lata temu, gdy zobaczyłam, że mimo tego, co z tobą zrobili, potrafiłeś patrzeć na Natalię w taki sposób. I nie przerywaj mi. — unosi dłoń, gdy widzi, że próbuję coś powiedzieć. Milczę więc (i nienawidzę się za to). — Próbuję teraz powiedzieć, że... ja ci wybaczyłam. Wiem, że może wydawać ci się, że nie ma to żadnego znaczenia, że w niczym to nie pomoże, ale ja nie dostałam nawet tego, więc wiem, że jest wręcz przeciwnie. I tak, wiem, jestem żałosna — parska ze smutnym, zupełnie nieprzekonującym uśmiechem.

/Nie mówię nic, bo- nie potrafię rozmawiać o uczuciach, tak jak nigdy nie umiałem tego robić- nie wiem, co miałbym powiedzieć, więc tylko przyciągam ją do siebie i pozwalam oprzeć głowę na swoim ramieniu. Zaciskam usta, gdy jej czoło dotyka miejsca, w którym metal łączy się z ciałem.
/Po chwili wypuszcza powietrze, ściska moje przedramię i odsuwa się.

— Piwo i film? — Trąca moje ramię  swoim, próbując rozluźnić atmosferę żartem i spogląda na mnie po raz kolejny z tym samym smutnym, gorzkim uśmiechem, którym potrafi uśmiechać się tylko ona.

3 komentarze:

  1. N, pożycz trochę olśnienia. Najlepszy tekst jak dotąd, wiesz? Niemal się wzruszyłam.

    James, jestem z ciebie, skurczybyku, dumna.

    Yelena, mówiłam już, że cię uwielbiam?

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaa... Uwielbiam ten kawałek Pamiętnika Jamie'go.
    Yelena od teraz jesteś moim bogiem. Boginią.
    James, potrafisz być upierdliwym idiotą, ale teraz to wiesz, tak mi przez ciebie ciepło gdzieś w środku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i nie skomentowałam, hańba... Zatem przeczytałam już w dniu publikacji, ale nie wiem, co się wydarzyło, że nie skomentowałam. Wpis chyba jak dotąd najlepszy, Yelena pokazała się tutaj od naprawdę przyjemnej strony, aż się tak uśmiechnęłam lekko, ciepło. Dobrze, że Zima ma (miał choć przez chwilę) taką osobę przy boku, na pewno mogło to tylko pozytywnie na niego wpłynąć.
    I gdzie ten wen się teraz podział? Oby jak najszybciej wrócił!

    OdpowiedzUsuń