9 września 2016

Astrid Löfgren

N, może mają polskie korzenie, dlatego brzmieli lepiej? Już dość sporo czasu temu przeglądałam obsadę, ale jestem pewna, że było kilku aktorów o polsko brzmiących nazwiskach.
Sama widzisz. Wkroczylibyśmy na wojenną ścieżkę.
No i właśnie dlatego użyłam nazwiska Barnes. Bo uniwersalne :P
/Zatrudnienie statystów z tamtejszej Polonii miałoby najwięcej sensu. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że zdubbingowanie Henryka też miałoby więcej sensu.
/Może jednak fortuna, którą mogłybyśmy zbić na jego naukach, nie jest warta wojennej ścieżki? Nie, co ja gadam, oczywiście, że jest.
/Przyznałam, że wybrałam Kurtzberg na nazwisko panieńskie Winifred w "Niebie spadającym nam na głowy", ponieważ sławna babcia i jej cymes się tam pojawią, więc stwierdziłam, że co mi za szkodzi użyć go i tutaj. Tak dla przyzwyczajenia :P
No bez przesady, Steve, to wcale nie takie straszne słówko. Ale dobrze, będę uważać.
Teraz też by cię dokarmiała. Jak każda babcia. 
/W przypadku Bucky'ego poniosłem sromotną porażkę wychowawczą, ale i tak nie zamierzam odpuszczać. Taki już jestem, przykro mi.
/A jeśli chodzi o panią Kurtzberg, gdyby teraz mnie zobaczyła, raczej kazałaby mi przejść na dietę. W końcu ostatnim razem, kiedy mnie widziała, byłem z trzy razy mniejszy.

/O, i pozwól, że się wtrącę - ulubione karniaki Bucky'ego to "Steve, zabieraj łapy" oraz "Steve, wynoś się na kanapę". Często grozi, ale na szczęście rzadko wprowadza to w życie.
Bucky, to było do przewidzenia. To znaczy w jaki sposób sobie dokopujesz?
Tym bardziej nie wierzę, zły człowieku odmawiający słodkości. A gdybym była Steve’m to jakiego karniaka bym dostała?
/No, dokopuję sobie w taki sposób, że chcę dogryźć Steve'owi, a palnę coś na tyle bystrego, że bardziej dosrywam sobie niż jemu. Czasem bywał trochę... mało błyskotliwy. Ale tylko czasem.
/Hej, nie jesteś Stevenem, więc nie muszę cię dopieszczać. A gdybym to robił, mogłoby to wypaść nieco dziwnie, nie? A zresztą i tak masz karniaka, więc o czym ja mówię.

1 komentarz:

  1. N, i pozostaje głuche pytanie, dlaczego tego nie zrobili.
    Zbliżenie choćby na milimetr do Bukckysiowego geniuszu jest warte każdej ceny.
    Trzeba sobie je gdzieś zapisać, żeby następnym razem nie palnąć gafy. Chociaż zawsze może być mowa o babci Barnes ze strony szanownego taty, czyż nie?

    Steve, bo to niereformowalny człowiek jest. Ale jeszcze jesteście młodzi, może za parędziesiąt lat go oduczysz.
    E tam, gdybyś był obrośnięty tłuszczem to tak, ale ty jesteś umięśniony, więc parę ciasteczek więcej mogłoby wejść na stałe do babcinego repertuaru.
    Traciłby zbyt wiele na wyganianiu cię na kanapę. Przedsiębiorczy jest po prostu.

    Bucky, jeszcze powiedz, że dopiero po pięciu minutach dociera do ciebie, że dogryzasz sam sobie.
    Od razu dopieszczać… Popisać się zdolnościami kulinarnymi. No i dlaczego dziwnie? Wcale nie. No chyba, że Steven byłby zazdrosny.

    OdpowiedzUsuń