26 grudnia 2016

Astrid Löfgren

No właśnie tak się zastanawiałam, czy coś przeoczyłam, czy jednak nie. Wolałam się upewnić.
Chyba od początku dobrze się rozumieli. Przypomina mi się ich dyskusja w łaźni. Obaj szalenie przebiegli, obaj inteligentni - tematów do rozmów na pewno mają bez liku i mogą porozumiewać się niemal bez słów. No i łączy ich miłość do Athelstana.
Ponoć kobiety trafiały "pod skrzydła" Frei, do jej pałacu w "Folk-cośtam", gdzie przebywali także "Ein-cośtam", czyli jacyś najbardziej zajebiści wojownicy - tyle zapamiętałam z rozmowy z teściem, który trochę o mitologii nordyckiej, jak się okazało, wie, ale nie sprawdzałam tego. Wychodzi na to, że kobiety oprócz Walkirii nie miały wstępu do Walhalli, więc postępowanie Lagerthy i jego konsekwencje w takim świetle rzeczywiście wydają się bez znaczenia.
/Z tym "w końcu" chodziło mi o to, że nie widzieli się od wielu lat i po długim czasie trafili na partnera do rozmowy, przy którym nie muszą się hamować, kto jest równe inteligenty. Przy kim innym Ragnar mógłby gdybać, że Boga lub bogów może nie być? I muszę przyznać, że nie rozumiem tego, dlaczego Klecha był dla nich aż tak ważny nawet po tylu latach (z chęcią dowiedziałabym się po ilu, ale w tym serialu ciężko do określić, bo równie dobrze może być to pięć, dziesięć czy dwadzieścia), ale może to dlatego, że nigdy nie byłam jego fanką. Och, no i muszę przyznać, że w tym odcinku zabiło mnie jedno - "Twoje narodziny był cudem, Magnusie. Nigdy nie spałem z twoją matką. Nasikała na mnie". Niby nic, ale naprawdę mnie rozbawiło :P
/Lagertha raczej i tak tam nie trafi, ponieważ musiałaby zginąć w walce, prawda? A skoro "zdrajca rozpłata jej brzuch", zginie pewnie w jakimś, że tak powiem, zamachu w wykonaniu Astrid albo ragnarowego potomstwa, któremu Astrid okazuje dziwne zainteresowanie.
Ian, Grace: zadowoleni z prezentów?
Jakie macie marzenia?
Ian: No tak w sumie to całkiem tak, ale tata był zły na wujka Tony'ego i mówił, że nie powinien kupować mi takich zestawów "Małego chemika", bo one wcale nie są dla dzieci, a dla dorosłych i mogę coś sobie zrobić. Ale to nie prawda, bo ja potrafię je używać i kiedyś, jak dorosnę, chcę być takim chemikiem.
Grace: 
Steve, Buck: jak święta?
Steve: Zadziwiająco dobrze.

Bucky: Nawet choinka wciąż stoi, a to już sukces.

Steve: Nikt nie wylądował w szpitalu, nikt się nie zatruł, do tego tylko raz musieliśmy ściągać kota z choinki.

Bucky: To pełen sukces.

1 komentarz:

  1. N, Eckbert jest jedyny, to fakt niezaprzeczalny. Tę miłość do Athelstana tłumaczę sobie tym, że otworzył - choć nie wiem, czy to poprawne, by tak mówić - obydwu królom oczy na coś innego, nowego. Obydwu przybliżył do innych wierzeń i głównie chyba na tym się to opierało. Tak mi się wydaje.
    No i tak, to było piękne <3 Chociaż szkoda dzieciaka, że później go wygnano. W końcu nie jego wina, że matka była z tych, co to lubią rozkładać nogi przed kim popadnie, tak brzydko mówiąc.
    W walce też ktoś mógłby jej rozpłatać brzuch, przy okazji okazując się zdrajcą. W sumie to jest zagadka. Aslaug teoretycznie też nie powinna trafić gdzieś tam do kobiecej Walhalli, bo i nie zginęła w walce, a do tego była nieuzbrojona, gdy otrzymała strzałę. Śmierć jak najbardziej niegodna. Nie wiem, czy jej pochodzenie miałoby znaczenie. W ogóle sprawy z Walhallą i tymi innymi krainami są dla mnie niejasne. W końcu nie wszyscy wikingowie byli wojownikami, tak mężczyźni, jak kobiety. Na logikę ci nie-wojownicy też musieli gdzieś trafić po śmierci, a bycie nie-wojownikiem chyba nie skazywało ich od razu na nordycką wersję piekła. Jakieś to takie skomplikowane wierzenia były. I w sumie są.

    Wiecie co, po chamsku się nawet nie przywitałam. Kajam się i witam.

    Ian, oo, poważne plany. Co lubisz w byciu chemikiem?

    Grace, nie masz dziś humoru?

    S, B, oho, to ktoś kiedyś lądował w szpitalu?

    OdpowiedzUsuń