N, Steve jednak nie ma takich predyspozycji do stworzenia ze swoich dzieci kolejnych wersji babci, mamy Barnes, i samego Bucky'ego. Tylko Bucky jest w stanie to zrobić. Musi się nauczyć opieki. Jeśli dostanie coś niewymagającego, straci motywację do podlewania. A tak będzie podlewać ziemię, bo mu się powie, że dzięki temu odpowiednio przygotuje grunt dla kaktusa.
/A jeśli Bucky nauczyłby Steve'a? To mogłoby się udać, wiec jest nadzieja.
/Może wystarczającą motywacją byłoby to, że dzięki jego opiece zielsitka lepiej będzie się rozmnażać? Choć to mogłoby zadziałać również demotywująco, bo mógłby nie chcieć mieć więcej zielska do podlewania.
Steve, a obecnie w jakim zawodzie byś siebie widział, gdyby zdarzyło się, że przestaniesz być superbohaterem?
Pewnie szukałbym czegoś związanego ze sztuką, bo oprócz uderzania tarczą w glutowatych kosmitów w tym jestem dobry. Choć byłoby ciężko znaleźć coś, gdzie nikt nie zwracałby uwagi na cały ten rozdział z Kapitanem Ameryką w moim życiorysie. Niestety, bo sztuka powinna być postrzegana przez pryzmat sztuki samej w sobie, nie nazwiska tego, kto ją stworzył.
Bucky, no w sumie może to coś na zasadzie strzyżenia gorącymi nożyczkami, więc nie takie zabójcze./Może nie, ale wiesz, jakoś wolę nie próbować.
Cholernie dobrze cię rozumiem. Nawet jeśli wiesz, że myśli są głupie, że wcale tak nie jest, to i tak jakaś obawa pozostaje i się nakręcasz jeszcze bardziej. To wkurzające. A w ogóle później się komuś przyznałeś, że było ciężko czy to zostało tajemnicą?
Coś oprócz kolejki jeszcze dla siebie zgarnąłeś? No wiesz, po setce dopiero zaczyna się życie.
/Powiedziałem w końcu Steve'owi. To znaczny nie do końca, bo wrócił prędzej, więc nie zdążyłem doprowadzić się do porządku, który pozwoliłby mi udawać, że wszystko jest okej i dzięki temu zorientował się, że wszystkie te jego domysły, które wyśmiewałem, były prawdziwe. A Steve oczywiście twierdził, że to wszystko jego wina. Czyli norma. Ja się o coś obwiniam, a on obwinia się o to, że ja się o coś obwiniam.
/Nie bardzo. Chyba, że inne kolejki się liczą. Albo samochodziki, które są porozstawiane w różnych miejscach makiety. I po setce zaczyna się życie, mówisz? Dla większości to chyba pozagrobowe.
Steve jest pojętny, owszem, ale nie wiem, czy zdołałby się tego wystarczająco dobrze nauczyć.
OdpowiedzUsuńRaczej druga opcja, nie ma co się oszukiwać. Musiałby pokochać bycie ogrodnikiem, żeby większa ilość zieleni mu nie wadziła.