9 grudnia 2016

Astrid Löfgren

N, o to, to. Emocjonalnie by cię nie złamał, bo się przyzwyczaiłaś, chyba że wyciągnąłby cięższe działa, ataka strzała prosto w twarz od pana Zimowego... No ałć.
Na rozluźnienie, i żebym pogubiła się w rachunkach :P
/Dlatego wolę nawet nie zaczynać i cierpliwie poczekać na weekend świąteczny, aż wróci nas niestandardowy ulubieniec. Co prawda z nerwami nadszarpniętymi przez przedświąteczne przygotowania, ale to i tak lepsza opcja.
/Masz mnie. Tak naprawdę nie chcę okazać im serca, chcę jedynie zbić was z tropu :P
Izanami, to znaczy?
 Po prostu poczułam jakiś... wewnętrzny przymus porzucenia dawnego życia i ruszenia przed siebie, by znaleźć takich, jak ja. Nie wszyscy są dobrzy.
Steve, ale rusza się coś do przodu, nie?
 Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. Czasem robimy krok w przód i dwa w tył, innym razem trzy na przód, i nigdy nie potrafimy do końca przewidzieć, jak potoczą się sprawy, ponieważ część graczy na boisku ciągle się zmienia.
Bucky, o, znaczy jestem w pełni zdrowa na umyśle. Jedno nie wyklucza drugiego. Równie dobrze mogło chodzić ci po głowie "Nie było nic, co mogłoby być ciekawe dla ciebie, moja droga, Steve'a, i reszty wesołej gromadki", więc teoretycznie mogłeś przemilczeć parę spraw, nikomu niczego nie wmawiając.
 Jeśli by tak było, mówiłbym "o nich", nie "o nas". Nieczęsto mówię "my", więc to już coś chyba znaczy, nie?

1 komentarz:

  1. N, zdecydowanie lepsza. Bezpieczniejsza.
    Wiedziałam, że właśnie o to chodzi!

    Steve, często zyskujecie sprzymierzeńców?

    Bucky, emh, nie, bo ty spryciarz jesteś.

    OdpowiedzUsuń