13 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, ne, Ant-man. Nie ograniczam tego tylko do składu Avengers. Falcon w sumie też zagrożony. Wszyscy zagrożeni. Nie zdziwię się, jak do Visiona zacznie startować. A z Thorem to też jestem przekonana, że coś będzie. To takie w stylu Nataszki :D I się potem ludzie dziwią, że ktoś może nazwać ją dziwką. Nawet w żartach.
Nie widziałam tego :D Świetne!
Skojarzyłam Antka z Anthonym i stąd pomyłka :P
Za Visiona niech lepiej się nie zabiera, bo Wanda da jej popalić! Albo nie, niech się zabiera.
Był wysyp podobnych memów po premierze CA:WS, bo część loczkowego fandomu przerzuciła się na Buckysia (przez szczeniaczkowate spojrzenie, na pewno!). Pamiętam, że było jeszcze coś z Samem i tekstem "When do we start?", było to samo zdjęcie, a Loki krzyczał "He stole my line!". Biedny Rogatek. Taki zapomniany.
James, żebyś się nie zdziwił.
Oj bardzo mnie zawiodłeś. Musisz sobie kogoś koniecznie znaleźć.
A czy sam zacząłeś temat od "żołnierza" czy "Żołnierza"? Rozróżniam to w ten sam sposób i mówiłam o "żołnierzu". Jest w tobie jakaś sztywność typowa dla żołnierskiej musztry na przykład. Jakaś dyscyplina też, tylko tu nie wiem czego jest wynikiem. No i konsekwencja. Swój honor też masz. Może nie taki typowy, ale nie dasz sobie wejść na głowę, rozróżniasz wartości. Chociażby to, że Steve'a nie chcesz zabić i jak sam mówiłeś, chcesz być "grzeczny". A te atrybuty są w jakimś sensie charakterystyczne dla żołnierza, prawda? Może nie bronisz kraju, czy coś, ale jednak gdzieś to wszystko w tobie siedzi i czasami się ujawnia.
Cóż... wydźwięk ma jaki ma, ciężko będzie to zmienić. Chyba.
Czemu miałbym się dziwić? Czyli, że mam jakąś taktykę, ale o tym nie wiem? Cóż, dobrze wiedzieć.
Dobrze, zaraz ruszam na ulicę, może znajdzie się jakiś chętny.I może załatwię sobie też jakiś garnek.
Jestem sztywny i robię wiele rzeczy mechanicznie, bo robiłem za maszynę przez ładne parę lat i ciężko mi się tego oduczyć. Ta dyscyplina wynika właśnie z tego, a nie z faktu, że kiedyś, jeszcze w innym życiu, byłem żołnierzem. I tak zrobiłem cholerne postępy, bo gdy trafiłem do Wilsona, nadal miałem problemy z robieniem czegokolwiek bez wyraźnego pozwolenia. Ba, na początku bałem się włączać ciepłą wodę, bo sądziłem, że to test.
Jakąś wielką oznaką honoru jest to, że nie chcę zabić bohatera narodowego, który uratował, a właściwie to oddał mi moje życie? Sądziłem, że to powinno być czymś... normalnym.
I to takie uroczo naiwne, że nadal sądzisz, że zostały mi jakieś resztki godności.

5 komentarzy:

  1. Coś mnie omineło- o co chodzi z garnkiem? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodził o to, że ludzie robią różne rzeczy, gdy nie mają czego do garna włożyć. W skrócie- Astrid i Buckyś urządzili sobie miłą pogadankę o prostytucji :P Zaraz tego poszukam.

      Usuń
    2. Będzie mi teraz gary wypominał, cwaniak jeden :P

      Usuń
  2. N, na Tony'ego swego czasu mówiłam Tonik. Chyba przez zamiłowanie do ginu z tonikiem :D Na Visiona na przykład mówię czasem Vizir, ale to akurat nie wiem czemu. Także pewnie też mój błąd, mogłam po prostu napisać Ant-man :)
    Niech się zabiera. Wandzia mądra dziewczyna, będzie wiedziała, co jej zrobić :P
    Albo długie włosy tak działają. Aj, przerzucać się tak nagle, to tak nieładnie. Jakoś po pierwszej części tak za nim nie szaleli, w sensie za Bucky'm, a teraz to ja nie wiem, co się dzieje. Zrobić rękę, przedłużyć oczy, rozmazać eyeliner i wszyscy cię kochają :D

    James, przystosowywanie się do humoru też może być jakąś taktyką. Nie mówię, że nią jest. Tak naprawdę to nie mogę przecież wiedzieć, czy faktycznie jest tak, że jak masz dobry humor to przyjemność ci sprawia rozmawianie, a jak zły to ci się nie chce. Może robisz to, bo chcesz się zwyczajnie dostosować, a tak naprawdę satysfakcję miałbyś z czegoś innego. Mówić możesz co chcesz, wierzę ci, ale różnie może być, prawda? Do prawdomównych zawsze i wszędzie nie należysz, nie oszukujmy się, i ciężko ci ufać.
    Chętny? A idź ty. To nie to samo co kiedyś. Po co ci teraz garnek? Oddam ci swój.
    O sztywności ja nie w tym sensie mówiłam. O dyscyplinie uprzedziłam, że nie wiem skąd, dzięki więc za wyjaśnienie.
    Moim zdaniem może wielką nie, ale dość znaczącą. Jesteś człowiekiem, który ma zakodowane, że ma kogoś zabić i to musi zrobić, choćby nie wiem co miało się dziać. Ale tego nie robi, ba!, nie chce tego robić, mimo, że cały czas wie, że coś może przestać łączyć w mózgu i jednak będzie znów próbować - o tym nie tak znowu dawno mówiłeś, o ile mnie pamięć nie myli. To dla ciebie nie jest choć minimalną oznaką poczucia czegoś więcej, jakichś wyższych wartości? Dla mnie jest. Patrzymy na to z dwóch różnych stron. Ty czujesz i widzisz zgoła coś odmiennego niż ja, tu się ze mną musisz zgodzić.
    A nie zostały? Nie, moje odczucie, że masz jakąś godność, dla mnie nie jest naiwne, bo sama mam do ciebie szacunek za to, że się w ogóle trzymasz i jakoś tam próbujesz o siebie walczyć, choć pewnie tego nie przyznasz. To samo jest znów ze Steve'm, że nie chcesz pozbawić go życia. Swoją godność właśnie budujesz. Możesz sądzić, że to szczyt śmieszności, nie ma sprawy. Ale znów - dwie perspektywy. A ja nie chcę patrzeć na ciebie tylko i wyłącznie przez pryzmat tego, co ci wsadzili do głowy, co musiałeś robić, po co, komu i na co. Chyba dlatego, że patrzę na ciebie jak na człowieka, a nie maszynę, zabawkę, czy co tam, mogę dostrzec trochę więcej. Możesz się ze mną nie zgodzić, masz do tego prawo, nie ma sprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedłużyć oczy, tak... :/ Włosy oczywiście!

      Usuń