N, podejrzewam, że w przeważającej ilości angielski jest językiem ojczystym wielu (jak nie wszystkich) narodowości.
Jejku, a któż go tak skrzywdził?
/To z nowego "Captain America: Sam Wilson". Wygląda naprawdę, naprawdę okropnie. Jakby był ulepiony z plasteliny, albo jakby był uzależniony od narkotyków i botoksu. Ale za to Steve nam wyprzystojniał - klik. Może Bucky po prostu był dobrym przyjacielem i oddał mu część swojego uroku :P?
James, ooo, aż jestem zaskoczona.
No, egzaminu, mój dogi, byś nie zdał. Chyba o innych warzywkach mówimy.
Mam wrażenie, że popadłeś ze skrajności w skrajność.
Ach, czyli po prostu odkładasz wykonanie wyroku w czasie, a nie rezygnujesz. Dobrze rozumiem?
Ale te starcia są zazwyczaj z ich inicjatywy czy z twojej?
/I wybitnie nie obchodzi mnie to, że bym go nie zdał. Mam teorię gdzieś tak długo, jak potrafię robić to w praktyce. To mi wystarcza, nie aspiruję do zostania specem w dziedzinie medycyny. Już, koniec tematu? Czy jednak chcesz mnie przymusić do tego, żebym postanowił ci udowodnić, że mnie to nie nie obchodzi, i skoczył wypożyczyć jakąś książkę na ten temat?
/Może i popadłem, może nie. Grunt, że jakoś mniej mnie to wszystko dręczy. Najwyżej znowu okaże się, że coś spieprzyłem, i że jednak powinienem na kolanach prosić o wybaczenie za te wszystkie grzechy, które tak naprawdę były jednak moją winą.
/Póki co zdecydowałem się odłożyć to w czasie na... no, na kiedyś tam. Jakoś nie widziałem powodu do tego, by odpuścić całkowicie. Żadne z nich nie doznało raczej momentalnego olśnienia, które kazało nawrócić im się na dobrą drogę, i które zrobiło z nich wzorcowych obywateli.
/Ich. Ja jakoś nie mam powodów by rzucać się bez celu na uzbrojony oddział bez żadnego powodu i ryzykować przy tym jakimikolwiek obrażeniami, nawet minimalnymi. Byłaby to po prostu strata czasu.
N, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Cap jest blondynem. Zdecydowanie źle działa na mnie ta pozytywna zmiana. Pan B. skojarzył mi się z Willemem Dafoe. Po wielu przejściach, należałoby dodać.
OdpowiedzUsuńJames, to po co wbijasz w dyskusję rzeczy, które cię gówno obchodzą? Wiesz, że to pociągnę. Jeśli nie wiesz, to już wiesz.
Łatwiej byłoby odróżnić winę z czasów wojny od winy z czasów tych jeszcze mniej przyjemnych. Z jednej strony to dobrze, że mniej cię to dręczy, bo tak, to ich wina, tak, to ich rozkazy, jednak w pewnych sytuacjach z pewnością miałeś wybór.
To są zazwyczaj raczej płotki czy grube ryby? Tym drugim też jesteś w stanie odpuszczać na jakiś czas?
Nie chodziło mi o celowość działań tylko właśnie o to, kto zaczyna.