13 sierpnia 2016

Astrid Löfgren

N, to nie nowy sposób, to desperacja. Ale wierzę, że ktoś by mu pomógł utrzymać papierosa w pyszczku.
Ameryka jest najwspanialsza. Mam to.
/Patrząc na to, że w drużynie miałby ważkę/motyla/biedronkę, mrówkę, psa, sokoła i orła, byłoby ciężko. 
/Dobrze. Zapisz to sobie tak z dwieście razy, żeby dobrze to zapamiętać, i będziesz gotowa na Infinity War.
Steve, ale chyba nie żałujesz, że poddałeś się projektowi?
Nie, nie zabrzmiało źle.
/Gdyby nie serum, mógłbym nie przeżyć zimy w czterdziestym trzecim, bo te zawsze były dla mnie ciężkie, a wtedy pierwszy raz od dawna nie byłoby Bucky'ego, który mnie wręcz niańczył, więc nie, nie żałuję. Choć przez serum w moim DNA, nie tylko tarcza i reszta mojego uzbrojenia stały się własnością rządu, ale też moje ciało. Tylko ze złożeniem jego mógłby być problem, więc zapewne dlatego Ross się o to nie upomniał w Berlinie. To zupełnie nie jest śmieszne, ale za to tak absurdalne, że mnie śmieszy.
Bucky, wcale nie muszę.
/Ta, ta, łapię. Ty obrażasz mnie, ja obrażam ciebie, a potem wracamy do punktu wyjścia, czyli milusiej gadki, żeby powtórzyć to jeszcze tak z pierdyliard razy plus jeden. Schemat zawsze jest taki sam, nieważne kogo się tyczy.
/Och, no i nie, nie kłamałem. Ale wolałem wmówić tobie i sobie, że tak. 

1 komentarz:

  1. N, to inteligentne stworzonka, wymyśliłyby coś, żeby pomóc Bucky'emu.
    To pozapisuję ściany, żeby przypadkiem nie zapomnieć.

    Steve, to problem definicyjny, który ciągnie się od samego początku? A gdybyś mógł sobie wybrać moce, to jakie?

    Bucky, może nie tym razem.
    Coś ci nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń