15 listopada 2016

Astrid Löfgren

N, jak to nieujarzmione psiaki na krótkiej smyczy – prędzej zacznie szarpać, niż się podporządkuje. Taki to już typ.
Ja tam głosuję, żeby szedł razem z Bucky’m. Co dwóch super-żołnierzy to nie jeden. Razem będą mieć większą siłę przebicia. Nie no, oczywiście, że Steve zaczyna poddawać się presji. Na tu i teraz sposób wydaje się całkiem logiczny, bo rzeczywiście mógłby coś tym zdziałać, co nie zmienia faktu, że głupi, bo jak ten debil by się wystawił i zaprosiłby tym samym snajperów do strzału. 
/Ostatnio chłopak troszeczkę, minimalnie, bo minimalnie, ale się utemperował, więc może jest dla niego nadzieja?
/Steve jest zdesperowany, nie głupi. Nie pójdzie tam sam, do tego w samym podkoszulku. Mają snajperów? Super, on ma mundur wzmocniony vibranium, gościa, który potrafi zabić kogoś z czterech tysięcy metrów i to strzelając przez własne ramię, i Wandę. Ba, teraz ma już nawet laskę, która potrafi się teleportować. Dajmy mu więc kredyt zaufania, wierząc, że odpowiednio to wykorzysta i nie da się zabić jak laik. 
Steve, nie wystawisz się na ostrzał, co? Chyba musiałbyś mieć zbroję z vibranium, albo jakieś pole wokół siebie, które odrzucałoby pociski, żeby przeżyć. To oczywiste, że będą chcieli cię zdjąć. Ta banda oszołomów nie odpuści.
 Mam mundur wzmocniony włóknami z vibranium. Mam też w drużynie kogoś, kto potrafi stworzyć kuloodporne pole. Teoretycznie spełniam więc te warunki. I spokojnie, nie zamierzam biernie wystawić się na ostrzał z nadzieją, że może jednak tam nie zginę. Póki nie będziemy mieć planu dopiętego na ostatni guzik, nie zrobię niczego głupiego. Nie jestem samobójcą, który chce odejść w wielkim stylu, na oczach tysięcy ludzi.
Sharon, jakieś sugestie, co mógłby w tym swoim planie zmienić?
 Steve nie ma nawet jeszcze żadnego planu, Ma tylko sam zarys, z którego wynika, że planuje zrobić coś głupszego, niż dotychczas, i że za nic nie zamierza odpuszczać. Możemy więc jedynie dopilnować tego, by nie dał się zabić.
Bucky, mam ambicję zostać twoim ulubionym wrzodem. Ale chyba za wysokie progi, więc gorąca prośba – nie likwiduj mnie, ja tak tylko z dobrego serduszka cię dręczę.
A bo to musisz się jakoś zwracać? No nie wiem, coś mi się ubzdurało albo i nie, że zawsze zwracasz się w ten sposób złośliwie. I nie lubię tego. I już.
 Och, nie przesadzajmy, aż tak wredny to nie jestem... Jestem? Dobra, może jestem.

1 komentarz:

  1. N, bo coś chce, spryciarz jeden. Niby się wycisza, temperuje, a potem jak jebnie za przeproszeniem, to każdemu opadnie szczęka. Dobra no, nasz milusiński wydoroślał, tego się trzymajmy.
    Jak się odzieje od stóp do czubka głowy (łącznie z twarzą) w vibranium, to będę spokojna. Myślę, że gdyby wynikła strzelanina, czy to z winy tych po stronie rządu, czy tych od Capa, to by to nie służyło żadnej ze stron, ale sytuacja jest tak napięta, że nikt nie będzie na to patrzył.

    Steve, a co jeśli będą chcieli cię sprowokować i zaczną strzelać do cywili? Wszystkich protestujących nie ochronisz mundurem. Kuloodpornym polem może i tak, ale zawsze może pójść coś nie tak. Wtedy to nawet Bucky z tym swoim celem nie pomoże, ani Wanda z mocą, ani inni. Chyba największa w tym trudność, że niestety reakcje są nieprzewidywalne. Z drugiej strony kto mieczem wojuje ten od miecza ginie, nie?

    Sharon, więc co to znaczy dopilnować? Co moglibyście zrobić?

    Bucky, może? Nabieram ochoty na wypominanie. Tego „Łatwiej przeskoczyć niż obejść” to chyba nigdy nie wybaczę.

    OdpowiedzUsuń