17 stycznia 2017

Astrid Löfgren

#1 N, myślę, że naśmiewanie się z jakiejś grupy wiekowej nie ma większego znaczenia. Patrząc na treść, to oni najbardziej naśmiewają się sami z siebie. Albo inaczej - ośmieszają wiek dorastania i wczesnej dorosłości. Teściowe są jakie są, ale nikt mi nie wmówi, że są bezużyteczne :P
Może myśleli, że jest z jedynej słusznej i prawdziwej partii. Bali się go, dlatego ignorowali niedorzeczność. Niee, każde tłumaczenie tego absurdu będzie niewystarczające, by przymrużyć oko i jakoś przyjąć tę sytuację.
No właśnie nie przypominam sobie, żeby gdzieś była mowa o jakichkolwiek roszczeniach Ragnara względem innych ziem. Tak, jakby Kattegat było odrębnym, suwerennym państwem, które ma jedynie jakieś dziwne koneksje z innymi ziemiami. Kolejne dobre pytania. Czasem myślę, że należy ten serial przyjąć takim, jaki jest, nie doszukując się logiki w położeniu geograficznym ani w jakichś danych demograficznych. Przynajmniej jest miły dla oka no i poszerzył trochę zainteresowanie wikingami.
Powinni Lagerthę lepiej ucharakteryzować moim zdaniem. Jak nie zmarszczki, to chociaż jakieś mocno odbijające się od blondu paski siwizny. Cokolwiek. W ogóle cud, że do tej pięćdziesiątki dożyła. W końcu jest wojowniczką, na nie jednej wojnie była i nie jedną epidemię jakichś choróbsk przeżyła. No ale robi konkurencję dla buckysiowego lodu. I już wiemy, skąd wzięły się kąpiele błotne w spa.
Pan Stan ma niezły warsztat. Potrafi przenosić na ekran niuanse jak mało kto i robi to perfekcyjnie. Pytanie, czy to jest jego zamiar, czy przypadek, choć pokazuje w innych produkcjach, że dużo wnosi od siebie. Nawet jak film jest beznadziejny fabularnie, to on jakoś potrafi ratować swoją postać na tyle, ile może i zazwyczaj mu to wychodzi. Swoją drogą podoba mi się punkt widzenia zaprezentowany w tym poście.
No i także pozdrawiam ciotki klotki - zza pieluch i innych smarków oczywiście ;) Jestem prawie na bieżąco, jeeej! :D

#2 Lawina ruszyła. Mam takie poczucie, że Steve nie przeszedł żałoby i to mu przeszkadza. Jest przewrażliwiony, bo myśli, że Bucky to dalej tamten Bucky. Może mówić, że wie, że to nie ten sam człowiek, ale myślę, że gdzies głęboko w środku on dalej ma nadzieję, że odzyska straconego przyjaciela. To tak, jakby pominął rytuał pogrzebu, pożegnania - właściwie to właśnie tak było, a przez to, że Bucky żyje, nie potrafi zakończyć pewnego etapu, nie potrafi uporać się z poczuciem winy, bo właśnie zabrakło tego pożegnania.
/Najbardziej rozbroiło mnie jedno - wyniki testu na HIV, które odebrali tego samego dnia, co oddali krew. Ale to pewnie zasługa tego cudownego szpitala, w którym wszystko jest na "już" :P
/A kij wie kto i czego jest tam królem. Ciekawiło mnie także to, dlaczego nikomu nie przeszkadza uzurpatorka na tronie Kattegat? Wszyscy przestają mieć cokolwiek przeciwko, jak tylko pojawia się Bjorn? Dla Pięknowłosego jest to idealny moment - teraz, nie po załatwieniu spraw w Anglii - ponieważ bracia są skłóceni, on ma przy sobie masę swoich ludzi, a do tego w osadzie są także wojownicy, którzy chcieli ubić Lagerthę. Sigurd i ten brat na H, który ma młodzieńczy trądzik na buźce, raczej nie są dla niego żadnym zagrożeniem, Bjorna może się pozbyć, a Ubbe i Ivarowi zależy raczej głównie na zemście, nie na władzy. Ale on woli płynąć pobawić się do Anglii, by Kattegat miało czas się umocnić. Logika :P
/Aslaug chociaż jakoś malowali, by wyglądała na starszą (pierwszy sezon, czwarty sezon) - inne fryzury, mocno podkreślone oczy i kości policzkowe. Wciąż wyglądała młodo, ale ona zawsze żyła w dostatku, nie pracowała ciężko, więc może tak wyglądać. Ale Lagertha jest od niej starsza, ciężko pracowała na roli, jest wojowniczką, przeżyła ciężkie poronienia, a wciąż wygląda równie dobrze. Ba, nawet lepiej!
/Pan Stan ma dobry warsztat, ale ma też koszmarnego człowieka (asystenta, tak to się nazywa?) od dobierania mu ról. Albo gra w kiepskich produkcjach, albo przewija się gdzieś na trzecim, czwartym planie. Jego rola w "I'm Dying Up Here" zapowiada się dobrze, choć znów będzie mało znacząca. Pokładam więc nadzieje w "We Have Always Lived in the Castle" (kojarzę książkę i rola Cahrlesa była chyba dość spora" i "I'm Not Here", bo miło by było zobaczyć go gdzieś przez dłużej niż kwadrans i nie musieć dopatrywać się jego emocji na powiększeniu :P A teoria z tego posta ma całkiem spory sens, jeśli spojrzy się na to z szerszej perspektywy, zwracając uwagę na prelude i "Agentkę Carter".

/Największym problemem Steve'a jest właśnie to, że on nigdy nie przeżył żałoby po Bucky'm. Rozbił samolot, a chwilę później obudził się w świecie, w którym Barnes był dla wszystkich odległą historią i zapewne nie raz spotkał się z postawą "To było dawno temu, pogódź się z tym". Tylko, że dla Steve'a to było dwa tygodnie temu (tyle minęło od jego obudzenia do "Avengers"). Został wciągnięty w wir obowiązków, odwiedzał jego grób, ale nie miał czasu na prawdziwą żałobę. A potem BUM i Bucky znów się pojawia, w momencie, w którym Steve tracił ostatnie osoby, jakie mu zostały z dawnego życia (w alternatywnej scenie otwierającej WS wiemy, że Dugan zmarł niedawno, a Peggy miała zaawansowanego Alzheimera), a jego nowe życie zaczęło się rozsypywać. Steve po prostu ciągle ma nadzieję, że jego przyjaciel pewnego dnia cudownie wróci i wszystko znowu będzie w porządku. Czy to coś dziwnego?
Steve, co się z nim stanie, kiedy już skończy się jego "misja" w waszych szeregach? No i jak się czujesz z tym, co usłyszałeś od Bucky'ego? 
/Odeślemy go prosto do więzienia SHIELD. Taka była umowa. Współpracuje - spotka go jedynie więzienia. Nie współpracuje - zmusimy go do tego, a później egzekucja bez wyroku. Wiedzieliśmy, że wybierze pierwszą opcję, więc nie braliśmy drugiej pod uwagę.
/I cóż... Przez ostatnie dwa lata przerobiłem w głowie tyle scenariuszy i spodziewałem się tego, że zapewne to nastąpi, ale... To nie pomogło.
Bucky, jestem dumna. Będą z ciebie ludzie.
Taka trochę ucieczka? I co tam robisz?
/Em, będą ze mnie ludzie, bo nic nie robiłem? Dzięki. Chyba.
/No i tak, to ucieczka, bo jak inaczej to nazwać? Odpieram od siebie wszystko, co dzieje się wokół i próbuję nie zwariować. Chyba działa.

1 komentarz:

  1. N, że następnego dnia to wiem, że można czasem odebrać, ale tego samego? Tak, ewidentnie to ten super-szpital.
    Może Pięknowłosy jest na tyle wyrafinowany, ale też dumny, by zjeść ciastko i mieć ciastko? Jest potężny, więc może poczekać. Anglia jest dla niego okazją do grabieży chociażby, mógłby się wzbogacić. Zabijając Lagerthę przed wyprawą naraziłby się Bjornowi, straciłby sojusznika w boju i część sił. A tak złupi trochę Anglię, powojuje i znajdzie sposobność, by ubić Lagerthę, w końcu nie powróci raczej jako wróg i będzie mógł swobodnie przejść przez te obronne drewniane budowle królowej. Później to już z górki. A imię pana na H łatwo zapamiętać ucząc się dwóch słówek: Hvit - biały, serk - koszula/koszulka.
    Wychodzi na to, że wysiłek fizyczny uszlachetnia zarówno duszę i ciało.
    Nie śledzę ostatnio jego poczynań i nie wiem o jakich produkcjach mowa, ale mam nadzieję, że wykorzysta ten boom na niego. Bo to trwało i pewnie nadal trwa.
    Otóż to. A najlepsze jest w tym to, że dla niego taki proces żałoby może być czymś abstrakcyjnym, niedorzecznym wręcz, bo Bucky przecież żyje, a myślę, że takie "pochowanie" go nawet w fantazjach sporo by mu dało. Mógłby się troszeczkę zdystansować i uwolnić. Z drugiej strony nikt mu w tym nie pomaga, a już na pewno nie Bucky, który całym sobą prosi o czyjąś obecność. Nie, to nic dziwnego. W takim pochrzanionym świecie to chyba coś naturalnego.

    Steve, a co chciałbyś mu powiedzieć?

    Bucky, tak, bo jak nic nie robisz, to się w nic nie wpieprzasz. Jak się w nic nie wpieprzasz, to bezpiecznie możesz siedzieć pod kocykiem, jak siedzisz pod kocykiem to... Nie dopowiedziałam, ale miałam na myśli to, co powiedziałeś Steve'owi.
    Zmniejsza napięcie i lęk, ale przy tym zniekształca rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń