N, że następnego dnia to wiem, że można czasem odebrać, ale tego samego? Tak, ewidentnie to ten super-szpital./Tego samego, już po kilku godzinach. Aż śmiechłam :P
Może Pięknowłosy jest na tyle wyrafinowany, ale też dumny, by zjeść ciastko i mieć ciastko? Jest potężny, więc może poczekać. Anglia jest dla niego okazją do grabieży chociażby, mógłby się wzbogacić. Zabijając Lagerthę przed wyprawą naraziłby się Bjornowi, straciłby sojusznika w boju i część sił. A tak złupi trochę Anglię, powojuje i znajdzie sposobność, by ubić Lagerthę, w końcu nie powróci raczej jako wróg i będzie mógł swobodnie przejść przez te obronne drewniane budowle królowej. Później to już z górki. A imię pana na H łatwo zapamiętać ucząc się dwóch słówek: Hvit - biały, serk - koszula/koszulka.
Wychodzi na to, że wysiłek fizyczny uszlachetnia zarówno duszę i ciało.
Nie śledzę ostatnio jego poczynań i nie wiem o jakich produkcjach mowa, ale mam nadzieję, że wykorzysta ten boom na niego. Bo to trwało i pewnie nadal trwa.
Otóż to. A najlepsze jest w tym to, że dla niego taki proces żałoby może być czymś abstrakcyjnym, niedorzecznym wręcz, bo Bucky przecież żyje, a myślę, że takie "pochowanie" go nawet w fantazjach sporo by mu dało. Mógłby się troszeczkę zdystansować i uwolnić. Z drugiej strony nikt mu w tym nie pomaga, a już na pewno nie Bucky, który całym sobą prosi o czyjąś obecność. Nie, to nic dziwnego. W takim pochrzanionym świecie to chyba coś naturalnego.
/Patrząc na ich wielką podróż na południe, raczej za dużo to się nie nagrabi. Ściągnął tyle sił, stracił tyle czasu tylko po to, by po dotarciu na miejsce, zaraz zawrócić, bo Bjornowi - w którego stracił wiarę - uroiło się, że kruki przekazały mu wiadomość o śmierci ojca. Obejrzałam promo nowego odcinka, a moja sympatia do Żelaznobokiego jeszcze bardziej zmalała. Zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak, krzycząc to swoje "JA!". A przecież tak jak swoi bracia, wciąż korzysta ze sławy ojca, niekoniecznie z własnej. Którą też zbudował głównie dzięki ojcu. Och, no i przypomniała mi się jedna scena. Ta, w której Ubbe i Sigurd odmawiają wyprawy do Morze Śródziemne, bo muszą chronić matkę. Barwo chłopaki, świetnie wam poszło!
/"I'm Dying Up Here" to serial komediowy Jima Carrey'a, w którym Stan ma grać postać wzorowaną na samym Carrey'u właśnie (i zostawił długie włoski!). W "We Have Always Lived in the Castle" będzie grał z kolei czarny charakter - kuzyna głównych bohaterek, który chce przejąć ich majątek. Czytałam kiedyś tę książkę i jedna z sióstr była bodajże chora psychicznie, stryj miał demencję, a całe miasto nienawidziło ich po oskarżeniu starszej siostry o otrucie całej rodziny.
/Problemem Steve'a jest to, że nie potrafi się chyba pogodzić z tym, że choć ma tego swojego Bucky'ego obok, to nie jest już ten Bucky. Wygląda jak on, mówi jak on, ale myśli i działa inaczej. I choć Bucky będzie go odpychał, wykorzystywał czy ranił, Steve będzie liczył do dziesięciu, bo przecież to jego przyjaciel. A Bucky będzie ciągle czuć, że nie jest tym, kim Steve oczekuje, że będzie.
/Problemem Steve'a jest to, że nie potrafi się chyba pogodzić z tym, że choć ma tego swojego Bucky'ego obok, to nie jest już ten Bucky. Wygląda jak on, mówi jak on, ale myśli i działa inaczej. I choć Bucky będzie go odpychał, wykorzystywał czy ranił, Steve będzie liczył do dziesięciu, bo przecież to jego przyjaciel. A Bucky będzie ciągle czuć, że nie jest tym, kim Steve oczekuje, że będzie.
Steve, a co chciałbyś mu powiedzieć?
Nie wiem co byłoby najwłaściwsze. Co mógłbym powiedzieć. To, że naprawdę go przepraszam, że nie mogłem zrobić więcej, że zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, gdybym wiedział wcześniej... To niczego już nie zmieni.
Bucky, tak, bo jak nic nie robisz, to się w nic nie wpieprzasz. Jak się w nic nie wpieprzasz, to bezpiecznie możesz siedzieć pod kocykiem, jak siedzisz pod kocykiem to... Nie dopowiedziałam, ale miałam na myśli to, co powiedziałeś Steve'owi.
Zmniejsza napięcie i lęk, ale przy tym zniekształca rzeczywistość.
/A, no chyba, że tak. Mogłaś od razu powiedzieć, że o to chodzi, bo wiesz, że czasem bywam wyjątkowo mało lotny. I jakoś nie wiem z czego być tu dumnym, powiedziałem tylko to, co myślę. I tyle.
N, mimo wszystko jestem dobrej myśli, że jak już założyli, że Pięknowłosy coś knuje, to wyknuje. A Bjorn... Cóż, jaka matka, taki syn. A właśnie. Między innymi przez to, że im tak świetnie poszło, myślę, że tej służce, która ich odciągnęła od matki, nieźle się oberwie.
OdpowiedzUsuńAle będzie gifów <3 O tym pierwszym chyba słyszałam. Opis tego drugiego brzmi ciekawiej, muszę przyznać.
Bo nikt mu nie umożliwił pogodzenia się ze stratą. Ani kiedy "umarł", bo sam zaraz "zginął", ani kiedy Bucky się odnalazł, bo musiał z nim walczyć a później szukać, a strata nadal była, a do tego nieprzepracowane poczucie winy. Od początku ciąży na nim presja, od czasu do czasu jeszcze bardziej podsycana.
Steve, okej. Więc jak jest, a jak chcesz, żeby było między wami? I co mógłbyś zrobić, żeby to spełnić?
Bucky, no właśnie z tego, że powiedziałeś, co myślisz, bo raczej tego unikałeś, jeśli chodzi o sprawy z dawnych lat.