15 marca 2017

Astrid Löfgren

#1 N, żądam! Na dokładkę żądam wszelkich scen pod prysznicem czy innych, oczywiście żeby zweryfikować wyniki badań na temat owłosienia.
Nieee, wcale mu nie chcę sprawić przykrości. Nope.
Z tym karmieniem piersią to jest zagwozdka, bo faktycznie przez jakiś czas, ledwie parę miesięcy, są małe szanse na zajście, ale trzeba przy tym spełnić szereg wymogów. Zauważyłam, że nawet lekarze wprowadzają czasem w błąd, albo kobiety myślą, że "małe szanse" to to samo co "nie da się" i same sobie są winne, kiedy zdarzy się wpadka. Może to bardziej kwestia nieporozumień i jakiegoś niedoinformowania, niezbyt precyzyjnych komunikatów. No ale właśnie. Katechetki. Ciekawe, czy ktoś kiedykolwiek zastanawiał się, jakie kursy czy szkolenia przeszła taka katechetka i czy jest kompetentna do prowadzenia takiego przedmiotu. Pewnie nie. Denerwujące jest sprowadzanie większości rzeczy do "religijnych praw", tak jakby zwykła biologia nie istniała.

#2 Jak to dobrze, że Buck ma przy sobie osoby, które będą go trzymać przy ziemi, kiedy stanie "twarzą w góry". Gdyby był sam, gdyby nie miał czego się chwycić, spadłby ponownie, rozdrapując wszystko, co zdążyło się zabliźnić. Wiadomo, wsparcie nie oznacza, że ma pewno tak się nie stanie, część na pewno rozdrapie, ale może mu być łatwiej. Bo jest odpowiedzialnym człowiekiem, jak by nie patrzeć.
Miodzio <3
/Całe szczęście, że chociaż Fox nie poszedł tą samą drogą. Wyobraź sobie wydepilowanego i ulizanego (bo poważnie, fryzury też zawsze mają tam idealne) Logana. I takiego Sabretootha. Boli na samą myśl.
/Specem nie jestem, ale nauczono mnie, że u kobiet niekarmiących owulacja wraca średnio między 6 a 13 tygodniem, a u kobiet karmiących płodność wraca skokowo i nawet przed pierwszą po porodzie owulacją można zajść w ciążę. Zdarzają się także przypadki (ponoć coraz częściej, co może zależeć od tego, co jemy), w których karmienie piersią nijak ma się do płodności i już po progu sześciu tygodni można zajść w ciążę. Powinno się więc od samego początku poruszania tych tematów w szkole mówić o tym, że "karmienie piersią zmniejsza ryzyko zajścia w ciążę, ale nie jest stu procentach skuteczną metodą antykoncepcyjną", ponieważ nawet przy skrupulatnym stosowaniu tej całej metody LAM i spełnienia masy innych warunków, ryzyko oscyluje ponoć na poziomie ok 5-10%. A że lubię rozmawiać na różne tematy (byleby nie o polityce, tego to nie znoszę), to na takie także zdarzało mi się dyskutować i zdecydowanie zbyt często spotykałam osoby, które twierdziły, że nie mam racji i opowiadam głupoty. A jak mi ktoś to zarzuca, to zabieram się za jeszcze skrupulatniejsze sprawdzenie informacji, by upewnić się, czy na pewno mam rację. Bo jak już mówiłam - risercz rządzi, bijacz :P

/Bucky to wciąż Bucky, ale jednak ten tutaj jest odpowiedzialnym człowiekiem, który potrafi podejmować racjonalne decyzje i powiedzieć sobie "stop". Więcej nie ma sensu pisać, ponieważ za moment wrzucę tę notkę.
Steve, ja bym spisała z nim umowę. Taki kompromis na papierze, żeby nie mógł się wyprzeć.
 Coraz częściej mam wrażenie, że to byłoby najlepsze wyjście. Choć jak go znam, to i tak w razie potrzeby sięgnąłby po argument, że ta umowa nie ma żadnego znaczenia w sensie prawnym. Tak w sumie to także przez to ma ograniczony czas, który może spędzić z Tony'm. Robił się zbyt... przemądrzały. A nie chcemy, żeby wyrósł na kolejnego aroganckiego geniusza.

1 komentarz:

  1. N, ulizany Logan? Toć to by była zbrodnia.
    Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie chce mieć dziecka po dziecku, to antykoncepcja powinna być zdecydowanie poszerzona o metody inne niż naturalne, nawet jeśli te naturalne rzeczywiście działają w wielu przypadkach, co się opisuje często i gęsto w literaturze fachowej. Trzeba jednak pamiętać, że co kobieta, to inny przebieg tego wszystkiego, a z tego co widzę i czytam, to wiele mam ma podejście takie, że "skoro u niej tak było, to u mnie na pewno też tak będzie". Litości. Więc tak, w szkołach powinno się mówić, że owszem, to jest jakiś sposób, ale nie stuprocentowo skuteczny. Najczęściej argumentów typu "gadasz głupoty" i "wiem lepiej, nie ma racji" używają osoby, które nie poruszają się w danym temacie na choćby minimalnym poziomie. Sposób ucięcia dyskusji.

    Steve, może i jest ponadprzeciętnie inteligentny, ale to wciąż dziecko. Taka umowa dałaby mu poczucie ważności, o które w tej metodzie chodzi. No ale gdyby sięgnąłby po argument kalibru "nie ma to podstawy prawnej", to halo, robimy to po to, żeby się nawzajem szanować. A chyba młody nie jest tak wyrafinowany, by tylko chcieć i nie dawać nic od siebie?

    OdpowiedzUsuń