"Alkohol mi nie straszny"... powiedziało miliony Anonimowych Alkoholików.
Natasha: Twoja ulubiona broń i sposób walki?N: Chcesz się z nim kłócić? Przecież on zawsze wie lepiej ;)
Natasha: Moją ulubioną bronią przeznaczoną do walki wręcz są moje żądła wdowy; mogą zabić, ale też tylko ogłuszyć jeśli trzeba. Ulubioną sztuką walki- wushu.
N, chętnie bym się kłóciła, naprawdę, ale obawiam się, że prędzej sama poszłabym się schlać do nieprzytomności, niż on przyznałby komukolwiek rację. Podziękuję dla dobra ogółu :)
OdpowiedzUsuńDobrze mówisz ^^ Mi czasami już siły brakuje i wolę ustąpić :/
UsuńMoja wina :P!
UsuńOj tam, oj tam. Jamesa wina!
UsuńLubię wyciągać ludzi z dołka, sprawia mi to wręcz przyjemność, nie boję się dyskutować i kłócić, gdy trzeba, nie boję się mówić o rzeczach ważnych, ani tych mniej istotnych, ale James... ręce opadają! Tego człowieka to się boję :D
A dyskutuj, dyskutuj, zobaczymy kto z was odpadnie pierwszy :P
UsuńWyszedł mi nieco aż zbyt uparty, ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B i nie zmieniać koncepcji w połowie.
Oho, tego wyzwania skłonna jestem się podjąć, ale pewnie znów James mnie zaślepi pięknymi słówkami, pochwalę go raz na ruski miesiąc i się poczuje zbyt pewny, a ja w konsekwencji wypadnę z gry :/
UsuńAle może spróbuję!
Mi się właśnie podoba (chociaż czasem aż nie wiem co napisać), że go tak wykreowałaś. Jest dzięki temu ciekawie, choć czasem irytuje ta jego sztywność poglądów i działanie według jednego schematu, jakby był dzieckiem, które się zatrzymało w rozwoju myślenia moralnego.
Można się za to kłócić, śmiać, wzruszać, drażnić, wszystko na raz. Dla mnie to gratka, bo bardzo, ale to bardzo lubię się babrać w emocjach i motywacjach :D
I masz rację, jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B :)
Ostatnio pochwaliłaś go trzy razy na jeden tydzień! Nie zapominaj :P! Trzeba mieć podejście; zagadać, a gdy się wciągnie to zmieniać temat.
UsuńCóż, niezmiernie się cieszę, że poruszyłaś ten temat, bo właśnie chodziło mi ukazanie tego emocjonalnego "zdziecinnienia". Raczej nie można wymagać od kogoś takiego w pełni zdrowych reakcji, więc stąd do uparcie, momentami infantylizm czy przekręcanie tego, co się do niego mów.
Oj nie zapomnę, do dziś nie mogę wyjść z podziwu :)
UsuńReakcje całkiem zrozumiałe. Przypomina mi się żołnierz, który cierpiał na schizofrenię i uparcie chciał wyjechać na misję do Afganistanu, żeby pomóc swoim. Choć nigdy tam nie był, chciał zwyczajnie pomóc. To trochę jak z Buckym: trzeba mu znaleźć odpowiednią motywację, żeby wyszedł z własnego cienia i dostrzegł, że życie się nie kończy na tym co było i co jest, tylko trwa. Mam jedynie nadzieję, że nie skończy jak ten żołnierz... :)