7 czerwca 2015

Ana Morgan

Maria: Jak wspominasz swoje początki w agencji?
 Praca, praca, praca i czasem trochę harówki dla odmiany.
Teraz rozumiem, to skrzywienie zawodowe :D
A co słychać u Coopera i Nate'a? Cooper w czymś ci pomaga? Interesuje się twoim fachem? Chce pójść w twoje ślady? I właśnie jak byś zareagował, gdyby któreś z twoich dzieci oświadczyło ci, że chce zostać agentem?
Z Cooperem jak to z prawie każdym dzieciakiem w tym wieku, jeśli się go nie pogoni to ciężko się o coś doprosić. Ponarzeka, powzdycha, ale w końcu przyjdzie i pomoże, a czasem, choć oczywiście z tą swoją wielką, nastoletnią łaską, popilnuje rodzeństwa przez pięć minut.
Niech tylko spróbują, a zamknę w domu ze szlabanem do osiemdziesiątki.  
Pewne obawy? Och przyznaj się, że po prostu się martwisz i nie chcesz zasmucać biednego Steve'a, kiedy ten zrozumie, że nie jesteś już TYM Bucky'm.
Wiesz James? Całe życie jest popieprzone i to jest właśnie najfajniejsze. Poza tym wcale nie musisz być jego przyjacielem. Potrzebujesz pomocy, kogoś kto cię wysłucha, a ty odrzucasz kolejną opcję. Najpierw przekonywałam cię, żebyś wysłał pocztówkę do Clinta, ty nie. Teraz to samo jest ze Steve'm. Może po prostu za bardzo kombinujesz i komplikujesz sprawy, może wystarczy pójść najprostszą drogą i choć raz nie utrudniać.
Twierdzisz, że go nie uratowałeś, ale gdybyś go nie wyciągnął, Steve mógłby się utopić i nikt już by go nie odratował. Szczęście, szczęściem, ale ty też miałeś w tym zasługę i się nie wykręcaj.
Powiadasz? A może już kogoś nimi obdarzyłeś? Np. może Yelenę?
Może się martwię. Nie zaprzeczam, ale też nie potakuję. 
Wcale nie powiedziałbym, że to takie fajne. Czasem zwyczajnie tęsknię za zwykłą, nudną monotonią.
To wcale nie jest takie proste, nie w tym przypadku. Czasem naprawdę mam ochotę chwycić to, co mam pod ręką i pójść do niego, by go trzasnąć i wybić durne pomysły z głowy. Nie ma mnie przez pięć minut, a on zawsze musi zrobić coś głupiego, choć obiecywał, że tego nie zrobi. Jadę na wojnę, a on pakuje się w eksperymenty, skacze z samolotu i w pojedynkę szturmuje bazę Hydry. Zostawiam go po raz drugi, a on rozbija pieprzony samolot. Tym trzecim przebija jednak wszystko. 
Jeśli ktoś tu kogoś uratował to on mnie. Mogę sądzić, że było to cholernie głupie, ale nie zmienia to tego, że mam u Rogersa dług i to nie mały.
Nie zaprzeczę, że z czasem jej towarzystwo stało się nawet trochę miłe, ale trzeba jednak trochę więcej czasu i spokoju, bym się przywiązał.

1 komentarz:

  1. A dlaczego wybrałaś akurat taki zawód?

    Zły tatuś! Co takiego złego jest w zawodzie tajnego agenta (pomijając zabijanie ludzi, czy narażanie życia)? Może twoje dzieci zechcą pójść śladami ojca i stanie się to już tradycją rodziny Bartonów?
    A Cooper czasami za łuk nie łapie? W ogóle go do tego nie ciągnie?

    Czyli jednak martwisz :D Wspaniale jest mieć rację ^^
    Nie chodzi mi tylko o twoje życie, ale życie wszystkich ludzi na tej planecie jest popieprzone i to równo. Nawet jeśli mają swoją monotonię i spokój to coś się wydarzy i buch wszystko się rozsypuje w drobny mak lub całkowicie zmienia tor. I to jest właśnie fajne, trochę przerażające, ale też fajne, że nigdy nie wiadomo co człowieka spotka, co się wydarzy.
    Zaraz co? Mam dziwne deja vu. Co ty powiedziałeś?! Buck zatkało mnie... przepraszam James. Dawno nie słyszałam, żebyś tak mówił o Rogersie. Chyba w ogóle nie słyszałam, żebyś ty tak mówił. To świetnie! Dlaczego to nie jest proste? Obawiam się, że durnych pomysłów Steve'a to nawet twoja pokaźna rączka nie będzie w stanie wybić, ale dlaczego do cholery to nie jest proste? To piękne :D
    Też tak sądzę, Jamie (przepraszam nie mogłam się pohamować). Każdy dług należy kiedyś spłacić i nie należy z tym zwlekać, bo nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć.
    Trochę miłe? Zwłaszcza wtedy, kiedy przypieprzyła ci w głowę jakimś żelastwem, co?

    OdpowiedzUsuń