N, sama w gimbazjalnych czasach nadużywałam lakieru, więc to wcale nie głupi pomysł, że i on przesadza :P
A ja tam bym zagięła, po co sobie żałować. Pomysły nie zawsze muszą być sensowne, szczególnie jeśli jest ich naprawdę wiele i tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego aż tyle.
Okej, brzmi tajemniczo i mam wielką ochotę wypytać o szczegóły, ale jednak lepiej będzie nie wiedzieć dużo i dać się zaskoczyć. Ale dałaś zagwozdkę, bo te postaci to jednak dość wielowymiarowe są. Tylko Floki byłby bardzo niezadowolony, że znowu jakiś innowierca mu się napatacza na salony.
/I widzisz? Zagadka rozwiązana. Tylko w życiu by się pewnie do tego nie przyznał i ściemniałby, że to naturalny efekt.
/Sam pomysł jednak nie wystarczy. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak go przedstawić, by trzymał się kupy w choć minimalnym stopniu. A na to już niestety pomysłu nie mam, ale droga wolna, ty możesz spróbować :P
/Wiem, że to nie są płaskie postaci, które można bez konsekwencji przerzucać z jednego świata do drugiego. Dlatego inspirację czerpać będę głównie z relacji, charakteru, reakcji na pewne wydarzenia. Ot, stworzę coś podobnego i mam nadzieję, że wyjdzie to tak, jak chciałabym, by wyszło.
/Może i innowierca, ale zna kogoś, kto zna osobiście samego syna Odyna! Miałby respekt :P A i przydałby się Ragnarowi i ekipie przy przenoszeniu statków przez góry. Co jest przecież bardzo, bardzo inteligentnym pomysłem.
Sam, a ja się zapytam o gadżety. Masz jakieś nowe, spektakularne?
Kilka by się znalazło. Stark jest jaki jest, ale w sprawach unowocześniania ekwipunku nie próżnuje. Ulepszył moje skrzydła, dodał kilka zabawek, wmontował lasery. Ponoć konstruuje też dla mnie coś specjalnego. Strach pomyśleć co to będzie.
James, nie powiedziałam, że źle wywnioskowałeś. Chodziło mi o to, że nie zrozumiałam tych słów po hebrajsku, jak się okazało. Nie chciało mi się wczoraj sprawdzać, ale już wiem co to znaczy i dziękuję. Już nie będę robić z siebie takiej nadwrażliwej na krzywdę dzieci, bo to trąciłoby hipokryzją (nie, żebym krzywdziła dzieci), ale wiadomo, że to nie jest przyjemny temat. Jeszcze inny miałabym do ciebie stosunek, gdybyś się szczycił tym, ile dzieciaków masz na sumieniu, ale że tak nie jest, to jestem nawet w stanie porozmawiać z tobą na ten temat, jeśli zechcesz i będziesz miał taką potrzebę, no i jeśli uprzedzisz. W przyszłości taka potrzeba wyrzucenia z siebie całego tego szamba może się przecież pojawić.
Skąd takie wnioski, że reakcja byłaby albo taka, albo taka? Zareagował tak ktoś kiedyś? Zresztą, dlaczego ktoś miałby się śmiać? Zależy czy nie lubisz protezy, bo jest brzydka, dlatego że się zbytnio wyróżnia - wtedy tatuowanie ręki miałoby jakiś sens, czy dlatego, że wiele złego zrobiła i jest jak wrzód na tyłku.
Bo tak szczerze to się nie da całkowicie odciąć. No chyba, że nie pamiętanie czegoś przestaje być z czasem aż tak problematyczne.
No to ty we współpracy z kimś kompetentnym. Może by się taki człek znalazł. No nie mów, że nie kusi cię odegranie się na paniusi.
/Sądziłem, że mazel tov weszło już do języka potocznego. Widocznie się pomyliłem, ale nic w tym dziwnego. Mazel tov to po prostu jedna z kilku formułek, które wygłasza się jako życzenia w określonych sytuacjach. Mazel tov z okazji zaręczyn, ślubu, bar albo bat micwy, narodzin dziecka i innych takich bzdetów. Szalom to powitanie. Le Chaim używa się jako toastu. Chag Sameach można przetłumaczyć jako "wesołych świąt". I jest też tego dużo, dużo więcej. Ale wracając - nie wiem, jak to zabrzmi, ale jednak nie bardzo przejmuję się tym, czy ludzie, których mam na sumieniu, byli dziećmi czy nie. Człowiek to człowiek. Nie raz dochodziło do tego, że musiałem pozbyć się całej rodziny celu, więc dlaczego jego niewinnej żony miałoby być mi mniej żal? Chyba, że chodzi o to, co robiłem dla Departamentu. To już inna sprawa.
/A żebyś wiedziała, że sobie tego nie wymyśliłem, i że zareagował. Większość, która miała ze mną do czynienia, tak właśnie reagowała. A wierz mi, nagiego widziało mnie więcej osób, niż może ci się wydawać. I dlaczego muszę wybierać powody, przez które nie lubię protezy? Nie mogę potaknąć wszystkim?
/Cóż, jest wiele spraw, których wolałbym sobie nigdy nie przypominać, ale - na ironię - one wracają do mnie pierwsze.
/Bardziej kusi mnie wizja trzymania się od niej tak daleko, jak tylko jest to możliwe. Widocznie moja tchórzliwa część osobowości wygrzebuje się na powierzchnie.
N, och, gdyby doba miała przynajmniej 30 godzin to może i bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńZnając twoją skrupulatność i zaangażowanie w kreowanie postaci, jestem niemal pewna, że tego nie sknocisz. Do odważnych świat należy, czyż nie?
Nie wiem, czy uwierzyłby mu na słowo. Ale może, może... I co, przenoszenie statków przez góry? Okej, nie wiem o co chodzi, więc to znak, że trzeba nadrobić zaległe odcinki.
Sam, uuu, nie masz żadnych konkretów, czym to coś mogłoby być? Sam się zgłosił, żeby dodać ci parę bajerów, czy sam musiałeś poprosić?
James, i z okazji zdania prawka. Takie coś właśnie znalazłam i niesamowicie mnie to rozbawiło, chociaż w sumie nie powinno, bo to w końcu też wyjątkowe wydarzenie. Może i gdzieś przeszło do języka potocznego, ale osobiście nigdy się z takimi zwrotami nie spotkałam, oprócz szalom, ale to akurat znam z filmów.
Brzmi adekwatnie, o ile tak to można nazwać. Na twoim miejscu też pewnie byłoby mi wszystko jedno. Nie chodzi jednak o to czy żal jest mniejszy czy większy, to indywidualna sprawa i składa się na to mnóstwo czynników. Mordowanie dzieci porównałabym raczej do mordowania całkowicie bezbronnych osób, sparaliżowanych na przykład. Dorosły, sprawny człowiek jest w stanie się obronić. Może nieudolnie, może nie uda mu się przeżyć, ale może się bronić. A dziecko? No nie bardzo. Jest słabsze. Nierówny przeciwnik. O to chodzi.
Dla Departamentu czyli o Wdówkach teraz mówisz? Bo w sumie niezbyt dokładnie wiem, co dla nich wyprawiałeś.
No dobra, ale to było w zamknięciu. Miało cię to poniżyć. A po tym, jak się wyrwałeś, też aż tylu ludzi widziało cię nagiego, że możesz jednoznacznie stwierdzić, że większość by umarła ze śmiechu albo udławiła się wymiocinami?
Możesz, oczywiście, że możesz. W sumie teraz sama nie wiem, o co mi chodziło.
Mimo wszystko to jednak cenne informacje. Przynajmniej tak mi się wydaje. Zresztą mówiłeś kiedyś, że wolisz pamiętać, bo to twoje wspomnienia, i niczyje więcej.
Nie chcę cię martwić, ale na moje oko to tak czy siak się z nią jeszcze spikniesz.