N, jeszcze się okaże, że najlepsze sceny z Sharon zostały wycięte i wlepione w dodatki na DVD czy tam Blu-ray, o ile coś takiego planują. Mnie jeszcze zastanawia, co się z nią właściwie stało. Była i zniknęła.
Istotnie, nie byłoby różnicy, tylko wciąż pozostaje ta nieprawdopodobność, głównie o to chodzi. Oj prawda, miłość nie wybiera, a do tego jest ślepa.
/Zapewne tak właśnie było i wycięto m.in. scenę, w której Steve i Sharon wybrali się na kawę, a to jednak coś już wnosi do ich relacji. Ale nie ma raczej szans na to, że pojawią się jakieś sceny akcji z jej udziałem, a tym bardziej, że pojawią się takie, które wyjaśnią, gdzie Sharon się podziewa. Czyli znowu jej wątek trochę zmarnowali.
/Chyba, że byłyby to Stevie. Wtedy to już nie byłoby nieprawdopodobne :P Ale jak mówiłam, to lepiej pozostawię na miniaturki.
Steve, skąd ta pewność? Jeśli sprawy zaczną się wyjaśniać, możesz zacząć odzyskiwać zaufanie.
Czyli macie już jakiś zarys planu, żeby chociaż trochę wyprostować sytuację?
/Pieczę nad Protokołem sprawuje Ross. Prędzej wtrąci mnie do więzienia, niż pozwoli dyskutować na temat jakiegokolwiek punktu ustawy. Poza tym, teraz to już obowiązujące prawo, które przeze mnie... przez nas tylko zaostrzono.
/Zarys to póki co najlepsze określenie. Staramy się zgromadzić jakiekolwiek dowody, które działałyby na korzyść Bucky'ego. T'Challa stara się zrozumieć działanie tego programowania, ale nie jest to proste. Ale jeśli mu się uda, będzie to najważniejszy dowód niewinności Bucky'ego.
Bucky, tak mi przykro, że aż w ogóle. Pytałam czy chcesz, a nie czy będziesz musiał.
One działają tymczasowo, można je też jakoś obejść albo wyłączyć, czy jak? Przynajmniej ostatnia akcja wskazuje, że coś się z nimi da wykombinować.
Jemu to powiedz. To co on takiego robi, że aż tak cię irytuje?
No i to jest jakiś pozytyw, a z bagna zawsze może ktoś inny pomóc wyjść, a przynajmniej trochę podciągnąć. Pytanie tylko czy się na to temu komuś pozwoli, a łatwo wtedy podjąć w chuj złą decyzję, albo wręcz przeciwnie. Zamknięte koło, albo przerwanie złej passy, a do tego trzeba kalkulować na pełnych obrotach. Ciężki jest ludzki żywot jednak.
/Skoro mówię, że będę musiał, łatwo raczej domyślić się, że nie mam na to jakiejś wielkiej ochoty.
/Można je wyłączyć, głównie innymi hasłami, ale czasem działają też... inne, bardziej brutalne metody. Jak upadek z kilkunastu pięter, w helikopterze, do rzeki, gdzie ostro oberwie się w łeb. Tylko, że zanim się to przełamie, mogę narobić sporych szkód. Wystarczy spojrzeć na poprzednią akcję. Gdyby nie Steve, kiepsko by się to skończyło.
/Cały czas próbuje mi w czymś pomagać, jakby sądził, że sam nie potrafię dać sobie rady. Wiem, że Steve chce dobrze, bo to pieprzony Steve i on zawsze chce dobrze, ale utwierdza mnie tylko w tym, że jestem bezużyteczny i niczego nie potrafię zrobić sam.
/Czasem bywa tak, że każda decyzja wydaje się w chuja zła i co wtedy? Czego nie zrobisz, zawsze komuś się oberwie.
N, nie mogę się nadziwić, że tak to wszystko wygląda. Przecież z Sharon było tyle możliwości, tyle pomysłów można było wykorzystać, ale nie, bo po co. Wniosek jest taki, że w MCU jest wyraźny problem z rozwijaniem postaci kobiecych, czy to o romanse chodzi, czy o motywacje, i kończy się tym, że znikają w niewyjaśnionych okolicznościach, jak gdyby nigdy nic.
OdpowiedzUsuńNie no, Stevie to oczywista oczywistość, o tajemniczych nieznajomych chodzi. Chłopak by nie miał życia, sama bym się o to postarała.
Steve, czyli nie ma szans, żeby wziął pod uwagę wszystkie okoliczności? Liczy się jedynie sam fakt, że przeciwstawiliście się władzy?
Bucky pomaga wam w tym jakoś? W końcu ma jakieś tam szczątki informacji, ale może nie chcieć się nimi dzielić. Nigdy z nim nic nie wiadomo.
Bucky, nie mam ochoty się domyślać. Równie dobrze mogłoby być „Bardzo chcę, marzę o tym, ale się boję i wiem, że kiedyś wreszcie będę musiał się przełamać”. I co by było, gdyby w moich domysłach tak to brzmiało? Znowu byś się rzucił, że sobie wymyślam nieistniejące rzeczy. Nie, nigdy więcej.
Pamiętasz, co chciałeś wtedy zrobić, gdzie lecieć?
A ty zawsze chcesz wszystko sam. Wyrównało się. Spróbowaliście się dogadać odnośnie pomocy? W sensie takim, żeby jasno określić, w czym rzeczywiście ta pomoc jest ci potrzebna, a w czym nie, i tego się trzymać.
I wtedy jest chujowo, ale ostatecznie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, nie?